1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Znowu odpalić niemiecko-francuski motor

22 stycznia 2019

Zrzędy mogą uznać Traktat Akwizgrański za czysto symboliczną politykę. To jednak, że byli zaciekli wrogowie Niemcy i Francja chcą odnowić swoją przyjaźń jest ważnym krokiem. KOMENTARZ

https://p.dw.com/p/3Bx6a
Pomnik Karola Wielkiego w Akwizgranie. Po obu stronach flagi Francji i Niemiec
Pomnik Karola Wielkiego w Akwizgranie. Po obu stronach flagi Francji i NiemiecZdjęcie: picture alliance/dpa/F. Gambarini

Kulminacyjne punkty niemiecko-francuskiej przyjaźni rozgrywały się dla mnie w namiotach piwnych. Tak, w ogromnych namiotach, w których w sobotnie wieczory spotykały się tłumy ludzi, piły alkohol, tłusto jadły i słuchały marszowej muzyki. Takie wieczory pielęgnuje się też we Francji, a przynajmniej w Bourgueil, partnerskim mieście mojego rodzinnego Reimlingen. Tyle, że zamiast piwa pito tam wino, a zamiast pieczeni w marynacie jadło się kurczaka w winie.

Przy stołach siedzieli stłoczeni Niemcy i Francuzi. W powietrzu unosiła się mieszanka niemieckiego i francuskiego z okruchami angielskiego. Rozumiano się, w najgorszym wypadku za pomocą rąk i nóg.

Partnerstwo między Bourgueil w Dolinie Loary i moim bawarskim Reimlingen istnieje od połowy lat 70-tych ubiegłego stulecia. Było to dla mnie zawsze wydarzenie, kiedy przyjeżdżali „nasi Francuzi”. Miasteczko się ożywiało, burmistrz kazał postawić nadmuchiwany zamek, nam dzieciom wolno było się bawić do późnej nocy.

12 godzin w tę i 12 godzin z powrotem

Dobrze pamiętam też wszystkie te wyjazdy do Francji. Autobusem, z zafascynowanymi Francją mieszkańcami Reimlingen. W piątek 12 godzin w jedną stronę, w poniedziałek 12 godzin z powrotem. Mimo to wszyscy byli na luzie.

Przez stulecia Niemcy i Francja byli zaciętymi wrogami, zwalczali się w dwóch wojnach światowych. Ciągle jeszcze graniczy dla mnie z cudem fakt, że ludzie tych obydwu narodów siadali przy jednym stole - tylko kilka lat po zakończeniu II wojny światowej.

Redaktorka DW Marina Strauss
Autorka komentarza Marina StraussZdjęcie: DW/K. Kaminski

Podpisaniem w 1963 r. Traktatu Elizejskiego ówczesny prezydent Francji Charles de Gaulle i kanclerz Niemiec Konrad Adenauer podjęli też decyzję o wspieraniu takich przyjaźni, jak między Reimlingen i Bourgueil. Kryło się za tym głębokie przekonanie, że w przezwyciężeniu granic może pomóc przede wszystkim konkretna, międzyludzka wymiana. Dzisiaj istnieje między francuskimi i niemieckimi gminami i miastami ponad dwa tysiące partnerstw.

Mnie partnerstwo to ukształtowało w ogromnym stopniu. To właśnie dzięki Bourgueil wielokrotnie byłam we Francji w ramach wymiany uczniów, skłoniło mnie też do niemiecko-francuskich studiów i stało się przyczynkiem wielu, mam nadzieję, długoletnich przyjaźni.

Pilnie poszukiwane nowe symbole

Partnerstwa takie potrzebują jednak podstaw – i nowej symboliki. Traktat Elizejski został podpisany już dawno. Czarno-białe zdjęcie Adenauera i de Gaulle'a wprawdzie ciągle mnie jeszcze wzrusza, ale jest symbolem przeszłości. Dziś konieczne jest przede wszystkim spojrzenie do przodu.

W przesiąkniętej nacjonalizmem Europie potrzebujemy nowego zapalnika, żeby znowu porządnie odpalić niemiecko-francuski motor. Może być nim właśnie Traktat Akwizgrański, podpisany we wtorek przez kanclerz Angelę Merkel i prezydenta Emmanuela Macrona.

Oczywiście, że wiele sprowadza się tu do czystej symboliki. Oczywiście, że jak słusznie utyskują zrzędy, mógłby być on bardziej ambitny, bardziej konkretny. I oczywiście Niemcy mogłyby pokazać więcej pasji – kurację odmładzającą niemiecko-francuskiej przyjaźni zainicjował przede wszystkim Emmanuel Macron.

Mimo wszystko: Traktat Akwizgrański stawia w centrum zainteresowania Europę, obiecuje, że obydwa państwa będą jeszcze ściślej współpracować na rzecz europejskiej polityki. I: traktat ten zamierza w jeszcze większym stopniu wspierać partnerstwa miast i gmin, bo to właśnie obywatele danych krajów najbardziej zbliżają do siebie narody.

Sztuka wspólnego świętowania

Jest to pilnie potrzebne. Niebawem zabraknie bowiem ludzi, którzy sami doświadczyli, jak obydwa narody wzajemnie się zwalczały. Właśnie dlatego potrzebujemy dla kolejnych pokoleń nowych symboli i nowych impulsów dla niemiecko-francuskiej przyjaźni.

Nawiasem mówiąc w Reimlingen stare partnerstwo miast ciągle jest jeszcze nadzwyczaj żywotne. Kiedy byłam tam latem w odwiedzinach, dziewczęce drużyny piłkarskie jak szalone cieszyły się razem z wygranej Francuzów w finale mundialu.