1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Reformy wbrew woli

Spiros Moskovou9 maja 2016

W Grecji od dawna konieczne reformy jak zwykle uchwalono w ostatniej chwili. Nie przyczyni się do poprawy sytuacji, twierdzi Spiros Moskovou.

https://p.dw.com/p/1IkND
Symbolbild Griechenland Krise Regen
Zdjęcie: Imago/M. Myrillas

Od 2010 roku ateński spektakl powtarza się w niemal regularnych odstępach, niezależnie od tego jaki rząd jest akurat u władzy. Dopiero wtedy, kiedy nadchodzi termin wypłacenia odciętej od rynków Grecji kolejnej transzy międzynarodowej pomocy finansowej, rząd ten dostarcza im kolejną transzę od dawna zapowiadanych reform i cięć budżetowych. Tak też było podczas minionego weekendu. Grecki parlament uchwalił znikomą większością 153 głosów dużą część koniecznych od dłuższego czasu reform w systemie emerytalnym i podatkowym.

Dwudniowa debata parlamentarna stanowiła bezprzykładną tragifarsę. Partyjni bonzowie obrzucali się wyzwiskami. W powietrzu krzyżowały się oskarżenia i epitety, takie jak "kłamcy" i "oszuści". Kyriakos Mitsotakis, nowy przewodniczący konserwatywnej partii Nowa Demokracja zażądał, w oparciu o korzystne dla siebie i swojego ugrupowania wyniki badań opinii publicznej, ustąpienia ze stanowiska lewicowego premiera Aleksisa Tsiprasa i rozpisania przedterminowych wyborów. Nowa demokracja, która latem ubiegłego roku głosowała w parlamencie za porozumieniem z międzynarodowymi kredytodawcami ws. trzeciego pakietu pomocowego, odmawia obecnie wprowadzenia w życie postanowień tamtej umowy. Warto również zauważyć, że przed tym kolejnym, "historycznym" głosowanie w parlamencie nie było żadnej konstruktywnej debaty na temat lepszych, bądź innych rozwiązań, niż kolejne cięcia budżetowe i podwyżki podatków.

Moskovou Spiros Kommentarbild App
Szef greckiej redakcji DW Spiros Moskovou

Wzrost, którego nie ma

Także w siedem lat po wybuchu greckiego kryzysu zadłużenia, czołowe partie polityczne nie mogą się zdobyć na wspólną linię postępowania w sprawie długofalowego uzdrowienia gospodarki kraju. Taki patriotyczny najmniejszy wspólny mianownik w dalszym ciągu pozostaje nieziszczalnym marzeniem greckiej polityki. Po przejęciu władzy przez "lewicową" partię SYRIZA na początku 2015 roku stało się jasne, że w Grecji nie ma żadnego ugrupowania politycznego gotowego z własnej woli przystąpić do realizacji reform, które wyszłyby na dobre wszystkim. Nawet ministrowie odpowiedzialni za realizację reform, publicznie się na nie skarżą.

Nic więc dziwnego, że reformy nie przynoszą oczekiwanych skutków. Nie popierają ich bez zastrzeżeń ani politycy, ani naród. Dla zdecydowanej większości Greków słowo "reforma" stało się czymś nienawistnym, bo reformy, które weszły w życie w ostatnich latach zmusiły ich do zaciskania pasa, nie przynosząc żadnej, odczuwalnej poprawy ich położenia. Często zapomina się, że tzw. "konieczne reformy" przynoszą owoce tylko wtedy, kiedy prowadzą do wzrostu gospodarczego. Tymczasem o żadnym wzroście nie może być mowy. Grecka gospodarka utraciła w ciągu ostatnich lat 25 procent swojego potencjału. Szumnie zapowiadany przez partię SYRIZA program ożywienia koniunktury spalił na panewce, bo rząd premiera Tsiprasa do dzisiaj uprawia politykę raczej niesprzyjającą inwestycjom.

Co w tej sytuacji czeka Grecję? To samo, co do tej pory! Stałe odsuwanie w czasie jej kryzysu zadlużenia. Od dawna wiemy, że Grecja, która "załapała się na gapę" do strefy euro, nie jest w stanie skutecznie konkurować ani pod względem strukturalnym, ani gospodarczym i politycznym z najsilniejszymi członkami tego klubu. Z drugiej strony Europa nie jest dziś skłonna tolerować bez końca Grecji udającej, że jest takim samym członkiem strefy euro jak inne państwa, bo nie sprzyja temu niestabilna i pełna zagrożeń obecna sytuacja międzynarodowa.

Spiros Moskovou / Andrzej Pawlak