1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Nord Stream 2 i tylna furtka Scholza

23 lutego 2022

Niemiecki rząd zawiesił certyfikację gazociągu Nord Stream 2. Nie oznacza to jednak definitywnego końca tego projektu. Niemcy zostawili sobie tylną furtkę.

https://p.dw.com/p/47TEV
Deutschland Lubmin 2020 | Nord Stream 2
Zdjęcie: Hannibal Hanschke/REUTERS

Na pierwszy rzut oka to było mocne uderzenie: podczas gdy Unia Europejska wciąż dyskutowała nad tym, jakie sankcje powinny zostać nałożone na Rosję i w jakiej kolejności, kanclerz Olaf Scholz zapowiedział wkład Niemiec do pakietu sankcji - proces certyfikacji gazociągu Nord Stream 2 zostanie wstrzymany.

Jak się okazuje wymaga to jedynie niewielkiej czynności administracyjnej. Ministerstwo Gospodarki wycofało analizę, w której gazociąg został uznany za ważny dla bezpieczeństwa dostaw energii do Niemiec. Bez tego stwierdzenia, odpowiedzialny organ, czyli Federalna Agencja ds. Sieci w Bonn, nie może wydać certyfikatu dla rurociągu, tzn. zatwierdzić go do eksploatacji. 

"Nowa ocena"

Kanclerz dodał, że ministerstwo "dokona nowej oceny bezpieczeństwa naszych dostaw, biorąc pod uwagę zmiany, jakie zaszły w ostatnich dniach". Zdanie, które ma mocny wydźwięk. Po pierwsze jeszcze w grudniu Scholz twierdził, że rurociąg jest "projektem prywatnego biznesu", a proces zatwierdzania "całkowicie apolityczny".

Po drugie, Scholz pozostawia sobie tylną furtkę. Można to również rozumieć w ten sposób, że przy każdej zmianie sytuacji można oczywiście zrewidować tę ocenę. Gdyby Rosja poszła na jakiś kompromis, coś by się zmieniło. Co przemawiałoby więc przeciwko zatwierdzeniu Nord Stream 2? Zwłaszcza, że rurociąg jest już zbudowany i wystarczy go tylko uruchomić.

Nord Stream 2 zostaje

Nie spodoba się to zapewne Amerykanom. "Jeśli na przykład Rosja przekroczy granicę z Ukrainą z czołgami i wojskiem, Nord Stream 2 przestaje istnieć" - zapowiedział prezydent USA Joe Biden podczas wizyty kanclerza Olafa Scholza w Waszyngtonie. Dziennikarz zapytał, jak zamierza to osiągnąć, biorąc pod uwagę, że projekt był pod kontrolą niemiecką. Biden odpowiedział: "Zapewniam Pana: poradzimy sobie z tym".

Komentatorka DW Sabine Kinkartz
Komentatorka DW Sabine Kinkartz

Zamrożony, ale nie zlikwidowany

Ten projekt jest zamrożony, ale w każdej chwili gotowy do uruchomienia. W ten sposób socjaldemokrata Olaf Scholz unika kłopotów także wewnątrz własnej partii. Przede wszystkim Manuela Schwesig, socjaldemokratyczna premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego, robiła w przeszłości wszystko, aby doprowadzić do ukończenia budowy rurociągu. Nord Stream kończy się po stronie niemieckiej w jej kraju związkowym. W obecnej sytuacji rząd landu kierowany przez Schwesig nie ma innego wyjścia, jak tylko poprzeć sankcje rządu niemieckiego, ale po cichu liczy na to, że Nord Stream 2 będzie można jeszcze kiedyś podłączyć do sieci.

Schröder ma powód do radości

Jeśli dobrze się przyjrzeć, zapowiedź Olafa Scholza nie była z wcale takim mocnym uderzeniem jak by na to wyglądało, ale raczej sprytnym posunięciem. Można to również nazwać potocznie ściemą. Zamrażając Nord Stream 2 Scholz dokłada cegiełkę Niemiec do międzynarodowych sankcji i tym samym udowadnia, że jego kraj jest lojalnym sojusznikiem. Jednocześnie pozostawia otwarte wszystkie opcje na przyszłość. Ma nawet tę przewagę, że od tej pory może aktywnie decydować o tym, jak postępować.

Także były kanclerz, obecnie rosyjski lobbysta, Gerhard Schröder jest prawdopodobnie najbardziej zadowolony z faktu, że projekt Nord Stream 2 nie został definitywnie zakończony. Schröder jest nie tylko bliskim przyjacielem prezydenta Rosji Władimira Putina, ale także socjaldemokratą, który jest mocno związany z rosyjskim biznesem gazowym: przewodniczącym Komitetu Akcjonariuszy Nord Stream AG, prezesem zarządu Nord Stream 2, przewodniczącym Rady Nadzorczej rosyjskiego państwowego koncernu energetycznego Rosneft.

Ostatnio Schröder został także nominowany do rady nadzorczej rosyjskiego Gazpromu. Być może dlatego, że Putin liczył na to, że uda mu się wpłynąć na decyzję socjaldemokratycznego kanclerza. Ale - dziś to jasne - nie zrobiło to większego wrażenia na Olafie Scholzu.