Katastrofa lotnicza w Rosji. Zginęło 71 osób
11 lutego 2018Jak potwierdziły rosyjskie władze, w pobliżu Moskwy spadł tuż po starcie z lotniska Domodiedowo samolot regionalnych linii Saratow Airlines typu Antonow An-148. Służby ratownicze potwierdziły wobec agencji prasowej TASS, że katastrofy nikt nie przeżył. Na pokładzie samolotu znajdowało się 65 pasażerów i sześć osób załogi. Samolot leciał do Orska w pobliżu granicy z Kazachstanem.
Szczątki samolotu znaleziono w regionie Ramenskoje – donosi TASS, powołując się na służby ratunkowe. Naoczni świadkowie ze wsi Argunowo widzieli, jak na ziemię runął płonący samolot.
W imieniu rządu RFN rzecznik Steffen Seibert napisał na Twitterze: „Jesteśmy do głębi poruszeni wiadomością o katastrofie samolotu w pobliżu Moskwy. Łączymy się w bólu z Rosjanami z powodu ofiar katastrofy”.
Przeczytaj także: Katastrofa A320 - gdy samoloty znikają bez śladu z radaru
Spekulacje ws. przyczyny
Na temat przyczyn katastrofy pojawiły się różne spekulacje. Mówi się między innymi o oblodzeniu skrzydeł albo o zderzeniu ze śmigłowcem w powietrzu.
Dobrze poinformowana służba lotnicza aviationherald.com donosi, że w pobliżu miejsca gdzie spadł Antonow, znaleziono szczątki śmigłowca. Jak donosi agencja Interfax, rosyjskie ministerstwo komunikacji poinformowało, że bada się obecnie, czy przyczyną wypadku mogły być warunki pogodowe lub błąd pilota.
Rozbity An-148 miał mniej niż osiem lat i najpierw eksploatowany był w liniach lotniczych Rossija, należących do grupy Aerofłot, latając na trasach międzynarodowych. Następnie został przekazany Saratow Airlines i tam obsługiwał od marca ub. roku trasy krajowe w Rosji.
Katastrofy samolotowej nie należą w Rosji do rzadkości. Od roku 2009 miały miejsce co najmniej cztery poważne katastrofy w cywilnej komunikacji lotniczej z ponad 240 ofiarami śmiertelnymi. Ostatnia taka katastrofa wydarzyła się w marcu 2016, kiedy Boeing 737- 800 lecący z Dubaju podczas burzy spadł na lotnisko w Rostowie nad Donem. W rozbitym płonącym samolocie tanich linii FlyDubai zginęły 62 osoby.
Małgorzata Matzke (dpa, afpd)