1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jan Palach. Pochodnia numer jeden

16 stycznia 2019

Pół wieku temu, 16 stycznia 1969 roku na placu Wacława w Pradze zapłonęła żywa pochodnia, której blask dotarł do najodleglejszych zakątków świata. I nie zgasł do dziś.

https://p.dw.com/p/3BceX
Tablica upamiętniająca Jana Palacha w Pradze
Tablica upamiętniająca Jana Palacha w Pradze Zdjęcie: Imago/CTK Photo/R. Vondrous

Dwudziestoletni student praskiego Uniwersytetu Karola Jan Palach nazwał się „Pochodnią numer jeden”. Zapowiedział też, że jeśli nie zostaną spełnione jego żądania, po nim podpalą się inni. Nie protestował przeciw inwazji na Czechosłowację i okupacji jego kraju przez Armię Czerwoną, jak to mu wielokrotnie przypisywano i wciąż jeszcze się przypisuje. – Palach protestował przeciw zobojętnieniu społeczeństwa, które szybko zaczęło dostosowywać się do nowej rzeczywistości – podkreśla w rozmowie z Deutsche Welle słowacki pisarz i dziennikarz Martin Milan Szimeczka. 

To nie był protest

– Jego samospalenie w ogóle nie było protestem – zaprzecza historyk Łukasz Kamiński z Uniwersytetu Wrocławskiego, badacz dziejów Europy Środkowej w czasach komunistycznych, prezes IPN w latach 2011-16. – Swoją okrutną śmiercią chciał pobudzić Czechów i Słowaków do sprzeciwu wobec okupacji. – Chciał ich poruszyć – mówi Szimeczka.

Poruszył. Jedni rozpoczęli protesty głodowe, inni wyszli na ulice. Póki jeszcze żył, głośno żądali tego, czego i on się domagał w swych pożegnalnych listach: likwidacji cenzury i zamknięcia okupacyjnej gadzinówki „Zprávy”. Gdy po trzech dniach zmarł, przyszli do Karolinum – historycznej siedziby rektoratu Uniwersytetu Karola – by pokłonić się trumnie z jego szczątkami. Odprowadzili go tłumnie przez całe miasto na Cmentarz Olszański. Było ich dwieście tysięcy.

Normalizacja

„Potem ludzie się rozeszli, a życie w socjalizmie toczyło się dalej”, napisał urodzony dziesięć lat po Palachu Jan Krszniák w artykule, który przed pięciu laty ukazał się w internetowej gazecie „Britské listy”. – Ludzie byli głęboko wstrząśnięci, ale to nie miało wpływu na ich gotowość do przystosowania się do normalizacji – twierdzi Szimeczka. To wymyślone przez władze pojęcie oznaczało tak naprawdę powrót do niemal stalinowskiego reżimu. Dokonał tego Słowak Gustáv Husák, który w maju 1969 roku przejął stery Czechosłowackiej Partii Komunistycznej.

Jan Palach w czasach studenckich
Jan Palach w czasach studenckichZdjęcie: dpa

„Porównywano go z de Gaulle’m za jego nieomylność, z Hồ Chí Minhem za narodową niezależność, z Kádárem za realizm. Ale najczęściej z szefem polskiej partii Gomułką. Obaj są popędliwi, obaj byli ofiarami stalinizmu, mają ograniczoną inteligencję, ale są zdolnymi politykami: analogia narzuca się sama”, pisał już pod koniec stycznia brukselski korespondent czeskiej agencji prasowej CTK z odwołaniem na reportaż ze Słowacji w dzienniku belgijskich socjalistów „Le Peuple”. I obaj tak samo zawiedli swoich współobywateli.

Jan Palach nie był pierwszym człowiekiem, który wybrał dobrowolną śmierć w płomieniach, by tak dramatycznie wyrazić swój sprzeciw. Nie był nawet jednym z nielicznych. – Od 1963 roku, kiedy to odegrał się pierwszy globalnie znany przypadek samospalenia jako radykalnej formy protestu, do czasów współczesnych doszło do kilku tysięcy takich zdarzeń – przypomina czeski historyk Petr Blażek w rozmowie z Deutsche Welle. Palach nie osiągnął nic z tego, czego żądał. Władze nie zniosły cenzury, a Sowieci nie zamknęli swej gadzinówki. Czesi i Słowacy popadli w letarg normalizacji. Poza nielicznymi, którzy na szwank wystawiali nawet swoje życie. Jak choćby Pavel Wonka – ostatni polityczny więzień w Czechosłowacji, który zmarł w więzieniu.

Czas Czeskich Dzieci

Przebudzili się po dwudziestu latach. A właściwie nie oni, lecz następne pokolenie. Czeskie Dzieci. Tak się nazywała anarchistyczno-monarchistyczna inicjatywa, która wezwała do tego protestu. Gdy Palach umierał, wielu z nich miało zaledwie po kilka lat. Ale dwadzieścia lat później wiedzieli o nim. W niedzielę 15 stycznia 1989 roku zjawili się na placu Wacława. Przyszli mu się pokłonić w przeddzień rocznicy jego czynu. Przychodzili tak potem przez cały tydzień, który do historii przeszedł jako „tydzień Palacha”. – To unaoczniło jak bardzo mocno obecny jest Palach w czeskiej świadomości – mówi Szimeczka.

Pogrzeb Jana Palacha w styczniu 1969
Pogrzeb Jana Palacha w styczniu 1969Zdjęcie: picture-alliance/CTK Photo

To był początek końca komunizmu w Czechosłowacji, choć wtedy mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Jego gwałtowna agonia zaczęła się 17 listopada, kiedy prascy studenci nie zlękli się zomowców stojących na drodze ich pokojowego przemarszu. Nim rok dobiegł końca, system runął, a na czele państwa stanął dotychczasowy wróg numer jeden reżimu, Václav Havel.

Ulice, place, pomniki

67-letni buddyjski mnich Thích Quảng Đức, który podpalił się 11 czerwca 1963 roku w Sajgonie, był on pierwszą żywą pochodnią nowych czasów. A dziś chyba jedynie Wietnamie są ulice noszące jego imię. Imieniem Jana Palacha nazwane zostały zaś ulice i place nie tylko w Pradze, Pardubicach, Brzecławiu, Uściu nad Łabą, Litomierzycach czy Nachodzie, ale i we Wrocławiu i w Krakowie, w Rzymie, w heskim Hünfeld, w Weeze i Korschenbroich w Północnej Nadrenii-Westfalii, czy w dolnosaksońskim Hildesheim (choć w ostatnich dwóch wypadkach z błędnym, podwójnym „l” w nazwisku). Jego pomniki stoją nie tylko w Pradze, gdzie się podpalił, i w Mielniku, gdzie chodził do gimnazjum, ale też w Brukseli, Londynie, Rzymie i w szwajcarskim Vevey nad Jeziorem Genewskim.

Kto słyszał o Drugkho?

Czym różniło się samospalenie dwudziestoletniego Czecha od podobnych ofiar gdzie indziej? W styczniu 1969 roku o jego czynie pisali wszyscy. Swoje współczucie wyraził sekretarz generalny ONZ U Thant, jego śmierć uczcił papież Paweł VI, a według premier Indii Indiry Gandhi zapisał się on w gronie światowych męczenników po boku Mahatmy Gandhiego. A Mohamed Bouazizi? Jego samospalenie w 2010 roku wywołało pożar, który ogarnął całą północną Afrykę i część Bliskiego Wschodu. W odległym o cztery godziny jazdy od tunezyjskiej stolicy jego rodzinnym mieście Sidi Bouzid stoi pomnik przedstawiający jego taczki – znak nadziei dla innych. Jego imię nosi bulwar w Tunisie i plac w Paryżu.

Natomiast imię również dwudziestoletniego Drugkho z tybetańskiej Ngaby (Ngawy) praktycznie nie przeniknęło poza strony internetowe organizacji praw człowieka. A przecież 8 grudnia ubiegłego roku wybrał on ten sam drastyczny sposób protestu, żądając wolności dla Tybetu. Dlaczego?

Sam wybrał swój los

– W styczniu 1969 historia praskiej wiosny i inwazji była jeszcze bardzo żywa i budziła zainteresowanie na świecie, a Palach był pierwszym znanym mieszkańcem bloku wschodniego, który dokonał takiego czynu – tłumaczy Kamiński. – Dziś panuje powszechna zgoda, że był bohaterem. Pogląd, jakoby był ofiarą swoich czasów, wyraża mniejszość – mówi Szimeczka. – Był bohaterem, sam wybrał swój los – potwierdza Kamiński.

– Przypadek tunezyjskiego straganiarza był zaś raczej przejawem rozpaczy niż przemyślanym protestem politycznym – wyjaśnia Blażek. – Natomiast tragedia Tybetańczyków trwa już 68 lat, a Chiny mają dziś znacznie większą „soft power”, niż Związek Sowiecki miał pół wieku temu – wskazuje Kamiński. – To najdłuższa fala samospaleń. Od 2009 roku podpaliło się już ponad 150 osób w proteście przeciw chińskiej okupacji – dodaje Blażek. Według pozarządowej organizacji International Campaign for Tibet z Waszyngtonu Drugkho jest 155. tybetańską żywą pochodnią. Zdaniem Blażka czyn Palacha jest najbliższy tym właśnie przypadkom.

Palach dzisiaj

– Słowacy przeżywali samospalenie Palacha równie intensywnie jak Czesi – mówi Szimeczka. – Dziś jednak Palach jest raczej postacią czeskiej historii . Po części dlatego, że Słowacy mają innych bohaterów i męczenników, jak Robert Remiász czy Ján Kuciak. – Palach jest dziś jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci czeskiej historii – nie wątpi również Kamiński. – On stanowi punkt odniesienia także w dzisiejszej rzeczywistości. Nie jest przypadkiem, że na 16 stycznia po południu zapowiedziana jest wielka demonstracja na placu Wacława przeciwko obecnym władzom – dodaje były szef IPN.