1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Holandia: Ruszył proces o zabójstwo dziennikarza

18 października 2021

- Ja nikogo nie zabiłem – zeznał przed sądem Kamil E., Polak podejrzewany o udział w zastrzeleniu Petera de Vriesa. W Amsterdamie właśnie ruszył proces w sprawie głośnego zabójstwa holenderskiego dziennikarza śledczego.

https://p.dw.com/p/41pUZ
W zabójstwo holenderskiego dziennikarza śledczego Petera de Vriesa jest zamieszany Polak
W zabójstwo holenderskiego dziennikarza śledczego Petera de Vriesa jest zamieszany Polak Zdjęcie: Barbara Wesel/DW

- Wysoki Sądzie, ja nikogo nie zabiłem, nic o morderstwie nie wiedziałem, żadnej broni nie widziałem – mówił w poniedziałek (18.10.21) Kamil E. Zeznawał po polsku, na sali towarzyszyła mu tłumaczka. Mężczyzna podejrzany jest o to, że 6 lipca uczestniczył w zabójstwie znanego holenderskiego dziennikarza śledczego . 64-letni dziennikarz postrzelony został w Amsterdamie, kiedy wychodził ze studia telewizyjnego stacji RTL, gdzie brał udział w programie w charakterze gościa. Sprawca oddał w jego stronę cztery strzały, jeden z nich trafił w głowę. Reporter został odwieziony w stanie krytycznym do szpitala, gdzie zmarł dziewięć dni później. Dzięki zeznaniom świadków i nagraniom z kamer monitoringu miejskiego udało się ustalić, że sprawcy odjechali z miejsca zdarzenia srebrnym Renault Kajar. Samochód został zatrzymany godzinę później na autostradzie A4 w pobliżu Leidschendam, a znajdujący się w nim 35-letni Polak i 22-letni Delano G. trafili do aresztu. Policja znalazła również dwie sztuki broni – przerobiony pistolet hukowy z amunicją i karabin maszynowy, na którym odkryto odciski palców obu mężczyzn.

Polak był kierowcą

Według śledczych strzelcem był mieszkaniec Tiel Delano G., 22-letni raper pochodzący z Antyli. E. miał być kierowcą. Postawny, dobrze zbudowany Polak z ostrzyżonymi włosami i widocznymi tatuażami zachodzącymi na szyję wyraźnie różni się od niskiego i brodatego Delano. W chwili, kiedy doszło do zabójstwa, 35-latek mieszkał od kilku miesięcy z rodziną - ciężarną żoną, córką i synem - w niewielkim szeregowcu w miejscowości Maurik na południowym wschodzie kraju. Pod tym samym adresem na nazwisko E. zarejestrowana była także jednoosobowa firma montażowa. Z nagrań monitoringu wynika, że 6 lipca obaj podejrzani przyjechali na miejsce zabójstwa około godz. 18.47. Wysiedli z samochodu i przeszli wzdłuż Lange Leidsedwarsstraat, tuż obok siedziby stacji RTL, w studiu której gościł właśnie de Vries. Następnie dwójka wróciła do auta, po czym Delano G. się przebrał, zabrał ze sobą torbę i wrócił pod siedzibę studia, gdzie pół godziny później zastrzelił dziennikarza. W tym czasie Kamil E. krążył samochodem po okolicy. Ale prokuratura twierdzi, że Polak już dwa tygodnie przed zabójstwem robił rekonesans okolicy, jego samochód nagrany został na parkingu nieopodal Lange Leidsedwarsstraat. E. miał potem później prosić żonę, żeby dała mu na ten dzień alibi i mówiła, że akurat pracował w Maastricht. Śledczy zaznaczają jednak, że telefon komórkowy E. ani razu nie połączył się tego dnia z masztami sieciowymi w tamtej okolicy. - Jesteśmy na 100 proc. przekonani, że Kamil E. był wcześniej w miejscu, gdzie doszło do zbrodni i że jego rola w tej sprawie była większa niż twierdzi – uważa prokurator.

„Broni nie widziałem”

Polak powtarza, że jest niewinny i nic nie wiedział o planowanym zabójstwie Petera de Vriesa. Podczas policyjnego przesłuchania powiedział, że dostał samochód od „dwóch mężczyzn” i został poproszony o przewiezienie jednej osoby. Pasażera Delano G. nie znał, nie rozmawiali po drodze. Wysadził go w Amsterdamie, potem bezskutecznie kręcił się w poszukiwaniu miejsca parkingowego, a kiedy 22-latek przybiegł z powrotem do auta wywiózł go z Amsterdamu. Broni nie widział. – W trakcie przeszukanie nie udało się znaleźć ani jednego dowodu wiążącego mojego klienta z tą zbrodnią. Pojawiła się pogłoska, że otrzymał 50 tys. euro za udział w sprawie i że pieniądze są w domu jego matki, ale też nic nie znaleziono. Nagrano jego rozmowy z matką i żoną, podczas których mówi, że jest niewinny – mówiła w poniedziałek w sądzie Ayse Cimen, adwokatka Polaka. Jej zdaniem odciski palców mężczyzny znalazły się na broni przypadkowo, podobnie jak ślady prochu na jego dłoniach. Dlatego też obrona E. zawnioskowała do sądu o wypuszczenie go z aresztu tymczasowego.

- Chciałbym wrócić do rodziny. Moja żona właśnie urodziła nasze trzecie dziecko, chcę ich wspierać – mówił E. w poniedziałek przed sądem.

Z kolei Delano G. powołał się na prawo do zachowania milczenia. – Nie mam nic do powiedzenia – skwitował jedynie. Jego adwokat nie domagał się zwolnienia.

Sędzia nie przychylił się do wniosku Polaka, twierdząc, że nie ma wystarczających dowodów na jego niewinność. Postanowił, że obaj podejrzani pozostaną za kratkami do czasu zakończenia postępowania.

Śmierć związana z pracą?

Śmierć reportera wywołała szok wśród kolegów oraz polityków. Nic więc dziwnego, że poniedziałkowa rozprawa przyciągnęła tłumy – na sali obecni byli dziennikarze, przyjaciele i rodzina de Vriesa, która po raz pierwszy zobaczyła podejrzanych. Kolejna rozprawa zaplanowana została na 6 grudnia, w międzyczasie obaj mężczyźni mają być ponownie przesłuchiwani. Sąd chce, żeby zostali skonfrontowani z tym, co dotychczas udało się ustalić śledczym, wciąż także trwa odcyfrowywanie zawartości ich telefonów. Prokuratura ma nadzieję, że wyrok zapadnie w maju lub czerwcu przyszłego roku.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

De Vries był jednym z najbardziej znanych dziennikarzy śledczych w Holandii. Zasłynął w 1983 roku, gdy badał sprawę porwania Freddy’ego Heinekena – magnata browarnictwa. Cztery lata później ukazał się jego bestseller o tej sprawie. W kolejnych latach zajmował się innymi głośnymi sprawami, jak chociażby sprawą zniknięcia w 2005 roku Natalee Holloway, co dało mu popularność w USA. Dziennikarz był też powiernikiem świadka koronnego Nabila B. w procesie przeciwko zorganizowanej przestępczości. Holenderska policja nie chce mówić o motywach zbrodni, ale w środowisku dziennikarzy śledczych uważa się, że zabójstwo było związane z pracę reporterską de Vriesa.