Grecja: polityczne trzęsienie ziemi
8 maja 2012Jest zwycięzcą bez odniesienia zwycięstwa. Antonis Samaras, szef partii konserwatywnej Nea Dimokratia (Nowej Demokracji), zdobył co prawda większość głosów, ale mimo wszystko zaledwie 19 procent. Jest to najgorszy wynik w historii tego ugrupowania. Ta tradycyjna partia mieszczańska, która w wyborach w 2009 roku poniosła fiasko, uzyskała wtedy 33 procent głosów.
Przed pójściem do urn Samaras zaznaczył, że pragnie otrzymać zlecenie utworzenia nowego rządu bez konieczności wchodzenia w koalicję z innymi partiami. W niedzielę wieczorem jakby wylano na głowę 61-letniego ekonomisty kubeł zimnej wody. Wyniki są takie, że bez koalicji się nie obejdzie.
"Jesteśmy gotowi przejąć odpowiedzialność za utworzenie rządu jedności narodowej, któremu przyświecać mają dwa cele: jednym jest pozostanie Grecji w strefie euro, a drugim zmiana uchwalonego programu oszczędnościowego". Samaras uważa, że tylko w ten sposób można generować wzrost gospodarczy i wyjść na przeciw społeczeństwu greckiemu. Konserwatywny szef partii dodał -"Tę propozycję kieruję do wszystkich sił politycznych kraju". Nie zdało się to na nic. Wprawdzie socjaliści gotowi byliby na koalicję z konserwatystami, ale nawet obie te partie razem nie mają większości w greckim parlamencie. Dlatego Samaras w niecałe 24 godziny po wyborach zrezygnował z misji tworzenia rządu.
Lewica żąda odwołania "dyktatu oszczędzania"
Podczas, gdy konserwatyści pragną jedynie liberalizacji uchwalonego już programu oszczędnościowego, partie lewicowe chcą całkowicie obalić nakazy oszczędnościowe, uzgodnione z międzynarodowymi kredytodawcami.
Alexis Tsipras, lider Koalicji Radykalnej Lewicy (Syriza), okazał się największym zwycięzcą niedzielnego wieczoru. Potroił liczbę oddanych na jego partię głosów do prawie 17 procent i teraz jako szef drugiej co do wielkości partii w kraju, snuje własne plany koalicyjne.
Występując przed swoimi zwolennikami w Atenach Tsipras powiedział, że narody Europy nie powinny się pogodzić z "barbarzyństwem" programów oszczędnościowych, natomiast przywódcy polityczni Europy, zwłaszcza Angela Merkel, powinni pogodzić się z tym, że ich polityka poniosła fiasko.
Klęska wyborcza socjalistów
Największe rozczarowanie przeżyła socjalistyczna partia rządowa Pasok, którą wyborcy widocznie ukarali nie tylko za aktualny kurs oszczędnościowy, lecz też za politykę zadłużania kraju na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat.
W 2009 roku socjaliści zdobyli 44 procent głosów. W minioną niedzielę (6.05.12) nieco powyżej 13 procent. Tym samym stali się dopiero trzecią co do wielkości siłą polityczną Grecji.
Zgodnie z konstytucją Grecji prezydent musi zlecić zwycięzcy wyborów, a więc w tym przypadku konserwatywnemu Samarasowi, utworzenie rządu. Jeżeli żadna koalicja nie dojdzie do skutku, trzy dni później druga co do wielkości siła polityczna, a jeśli to konieczne, również trzecia, otrzyma zlecenie utworzenia rządu. Jeżeli i to nie pomoże, trzeba będzie rozpisać nowe wybory - jest to opcja, która zdaje się już dziś mieć wielu zwolenników.
Języczkiem u wagi będzie przy wszystkich rokowaniach koalicyjnych umiarkowana Demokratyczna Lewica, która uzyskała 6 procent głosów. Lider partii Fotis Kouvelis dał jednak do zrozumienia, że i on nie poprze obecnego programu oszczędnościowego. Jego ugrupowanie nadal obstaje przy swych pozycjach wyborczych, czyli opowiada się przeciwko programowi oszczędnościowemu, ale za przynależnością Grecji do unii walutowej.
Zniechęcenie polityką pasuje ekstremistom
Również socjaliści pod kierownictwem byłego ministra finansów Evangelosa Venizelosa opowiadają się za koalicją wszystkich sił proeuropejskich, ale także za częściową renegocjacją nakazów oszczędnościowych.
Loukas Tsoukalis, przewodniczący ateńskiego Think Tanku Eliamep ostrzega w greckiej telewizji państwowej przed przesadnymi oczekiwaniami wobec europejskich partnerów. Zgadza się z tym, że trzeba respektować decyzję narodu. "Ale jeśli ta decyzja utrudnia rządzenie, albo komunikację z resztą świata, to jest to problem" - mówi ekonomista.
Problemem dla tradycyjnych partii może stać się wejście do parlementu skrajnie prawicowej antyimigranckiej "Złotej Jutrzenki".
Lider partii Nikolaos Michaloliakos ostrzegał na konferencji prasowej, że będzie swą walkę kontynuować zarówno w parlamencie jak i poza jego murami.
Jannis Papadimitriou / Iwona D. Metzner
red. odp. Bartosz Dudek