1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

G7 w Kanadzie: wszyscy przeciwko jednemu

8 czerwca 2018

W kanadyjskim Charlevoix spotykają się przywódcy największych uprzemysłowionych państw świata G7. Z racji kontrowersyjnych posunięć USA prowadzone tam rozmowy nie będą łatwe.

https://p.dw.com/p/2z6Uj
Angela Merkel i Donald Trump na szczycie G7 w Taorminie. W środku prezydent Tunezji Al-Badżi Ka'id as-Sibsi
Angela Merkel i Donald Trump na szczycie G7 w Taorminie. W środku prezydent Tunezji Al-Badżi Ka'id as-SibsiZdjęcie: Reuters/J. Ernst

Kiedy w piątek rano (08.06.2018) kanclerz Angela Merkel wsiądzie do samolotu, by polecieć do Kanady na szczyt G7, będzie świadoma, że czekają ją trudne dni. 8 i 9 czerwca w kanadyjskim Charlevoix będą obradowali szefowie państw i rządów Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Japonii, USA i Kanady. – Każdy wie, że prowadzone tam dyskusje będą trudne – powiedziała kanclerz w Bundestagu. Kiedy jeszcze podczas ostatniego szczytu G7 w Taorminie na Sycylii kontrowersyjnym tematem było przede wszystkim odrzucone przez prezydenta USA Donalda Trumpa porozumienie klimatyczne z Paryża, tym razem tematów różniących Trumpa od „reszty świata” jest znacznie więcej. – Nie ulega wątpliwości, że przez wycofanie się USA z umowy klimatycznej w grupie G7 istnieje rozbieżność zdań – stwierdziła Merkel. – Tak samo jak z powodu ceł na import stali i aluminium, co uważamy za sprzeczne z prawem – dodała kanclerz. Także to samo odnosi się do wypowiedzenia przez USA umowy w sprawie irańskiego programu atomowego.

Trudne dni „szerpów"

Wystarczy spojrzeć na przygotowania do szczytu, by przekonać się, jak zagmatwana jest sytuacja. Mimo wytężonej pracy w minionych tygodniach „szerpowie” – główni negocjatorzy państw G7, dalecy są od uzgodnienia wspólnego stanowiska. Do chwili rozpoczęcia szczytu i przypuszczalnie jeszcze długo po nim będą się toczyły intensywne rozmowy – niosą słuchy z niemieckich kręgów rządowych. Jak sformułował to jeden z przedstawicieli rządu, który uczestniczył już w szeregu szczytów: w tym roku nie jest łatwiej, niż w minionych latach.   

G7 w Taorminie na Sycylii, maj 2017
G7 w Taorminie na Sycylii, maj 2017Zdjęcie: Reuters/J. Ernst

Bardziej niż niepewne jest też, że szczyt zakończy się wydaniem wspólnego oświadczenia. Zdanie to podziela także Angela Merkel. Czynione są wysiłki, by to osiągnąć, ale nadzieje słabną z dnia na dzień, bo też taki komunikat wymaga przedtem konsensusu. W Taorminie brak jedności w kwestii ochrony klimatu znalazł się we wspólnym oświadczeniu. Ale jaką miałoby ono wartość, gdyby znalazły się w nim wszystkie sporne tematy?

Wszyscy przeciwko jednemu

Nie można się cofnąć do sytuacji sprzed ostatnich szczytów G7 i G20 – ostrzega Angela Merkel. – Będziemy na to uważać z niemieckiej strony – zapowiedziała. – Nie sądzę, żebyśmy mogli jeszcze bardziej rozmiękczać wyniki osiągnięte w ostatnich latach – dodała kanclerz.

W międzyczasie poważnie rozważa się, czy nie byłoby lepiej, gdyby oświadczenie końcowe wydała tylko przewodnicząca szczytowi Kanada. Mogłaby uwypuklić w nim wspólne wartości, takie jak multilateralizm, opowiedzenie się za wolnym handlem czy przejęcie odpowiedzialności za ochronę klimatu. W obliczu trudnej sytuacji, „byłoby to może najbardziej uczciwe wyjście” – stwierdziła Merkel dodając, że „nie ma sensu łatać do woli istniejących różnic”.

Harmonia była wczoraj

Pytanie, jaką wartość ma jeszcze szczyt G7? Czy mamy do czynienia z końcem tego formatu? Szefowie państw i rządów państw G7 postrzegali się dotąd jako wspólnota opowiadająca się za multilateralizmem, czyli międzynarodową solidarnością i światowym porządkiem opartym na wspólnych wartościach. Niemiecki rząd przywiązuje najwyższą wagę do tego, by wartości te nie były podważane. – Nie ma nic lepszego niż wielostronne podejście, by nie pozostawić kształtowania globalizacji podmiotom, które myślą wyłącznie o własnych interesach, a nie o wspólnym dobru – podkreśla raz po raz Angela Merkel.

Okazji do rozmów nie powinno zabraknąć. Na zdjęciu Angela Merkel, Donald Trump i premier Kanady Justin Trudeau na Sycylii
Okazji do rozmów nie powinno zabraknąć. Na zdjęciu Angela Merkel, Donald Trump i premier Kanady Justin Trudeau na Sycylii Zdjęcie: picture-alliance/dpa/AP/E. Vucci

Nie zmienia to faktu, że harmonia, która tak długo była sygnałem wysyłanym ze szczytów G7, może dziś należeć do przeszłości. Przypuszczalnie z Donaldem Trumpem w tym gronie, nie zobaczymy już tak szybko zdjęć, na których szefowie państw i rządów prezentują się odprężeni i w jak najlepszych nastrojach.

„G6 + 1"

Kanadyjska gazeta pisała niedawno o „skłóconej zgrai". Francuski minister finansów Bruno Le Maire, po „napiętym i trudnym” spotkaniu z kolegami z G7 pod koniec ubiegłego tygodnia w kanadyjskim Whistler zredukował grupę do formuły „G6 + 1”: „G6 plus USA same przeciw wszystkim”. Wspólnego oświadczenia po Whistler nie wydano. Zbyt duże niezadowolenie i kontrowersje wzbudziły cła karne nałożone przez USA na import stali i aluminium.

Spotkanie ministrów finansów G7 mogło być przedsmakiem szczytu w Charlevoix. Niemiecka strona nie ukrywa, że po spotkaniu w Whistler prowadzenie dalszych rozmów nie stało się łatwiejsze. Mimo to nikt nie chce zrezygnować z G7. Akurat w dzisiejszych czasach takie spotkania są niezmiernie ważne. Przy jakiej innej okazji szefowie państw i rządów mogliby rozmawiać w wąskim kręgu w tak osobisty i otwarty sposób?

Zdjęcie jak z innej epoki: szczyt G7 w Niemczech w 2015 r.
Zdjęcie jak z innej epoki: szczyt G7 w Niemczech w 2015 r.Zdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Kappeler

Niezależnie od wspólnych posiedzeń szczyt w Kanadzie będzie też okazją do bilateralnych rozmów. I tak na przykład kanclerz Merkel będzie miała po raz pierwszy możliwość rozmowy z nowym premierem Włoch Giuseppe Conte. Pozostaje odczekać, jakie stanowisko zajmą Włochy w G7. Na konferencji wideo przeprowadzonej przez przygotowujących szczyt „szerpów”, Włochy reprezentował jeszcze przedstawiciel dotychczasowego rządu. Jego następca miał dokooptować później. Kanclerz Merkel chce też rozmawiać w cztery oczy z prezydentem USA Trumpem. Jak podkreśla, w trudnych czasach trzeba z sobą koniecznie rozmawiać i to jeszcze częściej, niż zazwyczaj.