1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
SztukaNiemcy

„FAZ” krytycznie o szerszej definicji „zrabowanej sztuki”

16 kwietnia 2021

Komisja Limbach zaleciła muzeum w Duesseldorfie zwrot sprzedanego w 1940 r. w USA po rynkowej cenie obrazu „Lisy” Franza Marca. Według „FAZ” to szkodliwy precedens.

https://p.dw.com/p/3s8fa
«Füchse» von Franz Marc
Zdjęcie: Marcel Kusch/dpa/picture alliance

W sprawie chodzi o zalecenie „Komisji doradczej w związku ze zwrotem dóbr kultury odebranych przez nazistów, a w szczególności mienia żydowskiego”, nazywanej także Komisją Limbach (od nazwiska jej pierwszej przewodniczącej, byłej prezydent Federalnego Trybunału Konstytucyjnego Jutty Limbach).

Pod koniec marca br. komisja zaleciła Museum Kunstpalast w Duesseldorfie zwrot obrazu „Lisy” autorstwa Franza Marca spadkobiercom Kurta Grawiego, do którego należał przed sprzedażą w 1940 roku. Kontrowersję wokół decyzji komisji obszernie opisuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W centrum sprawy stoi bowiem spór o to, jak definiować „zrabowaną sztukę”, którą należy zwrócić spadkobiercom ofiar nazistów?

Obraz sprzedany po pełnej cenie za granicą

Kurt Grawi trafił do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen w 1939 roku. Po kilkutygodniowym uwięzieniu udało mu się wyemigrować do Chile. Obraz „Lisy” – jak ustalili historycy – wysłał do Stanów Zjednoczonych i przez pośrednika zaproponował kupno Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Do transakcji nie doszło, bo strony nie porozumiały się co do ceny. Ale obraz kupił reżyser filmowy William Dieterle, który regularnie wspierał uchodźców z Niemiec. Do Duesseldorfu dzieło sztuki trafiło w latach 60-tych XX w. jako podarunek dla miasta od właściciela centrum handlowego.

Komisja Limbach zdecydowała większością sześciu do trzech głosów, aby zalecić miastu zwrot obrazu spadkobiercom Grawiego. I to mimo faktu, że Grawi sprzedał obraz po cenie rynkowej, a pieniądze otrzymał i mógł nimi swobodnie dysponować. Jak pisze FAZ, są to przesłanki, które normalnie wystarczają, aby uznać, że nie była to „sprzedaż przymusowa”, do której dochodziło na przykład wtedy, gdy prześladowani Żydzi zmuszani byli sprzedawać dzieła sztuki po zaniżonych cenach. Mimo to komisja uznała, że bez prześladowania ze strony nazistów Grawi nie zdecydowałby się na sprzedaż i dlatego spadkobiercom należy się zwrot.

Zwrot dzieł sztuki zagrabionych przez nazistów
Berlińskie muzea nie muszą oddać słynnego „Skarbu Welfów”Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Coraz szersza interpretacja

Autor artykułu Patrick Banners opisuje, że komisja wyszła tym samym poza leżące u podstaw jej pracy wytyczne dotyczące zwrotów dzieł sztuki, które nie przewidują wprost zwrotu tych prac, które sprzedane zostały za pełną cenę za granicą. Przypomina, że komisja powstała na skutek podpisania przez Niemcy tzw. deklaracji waszyngtońskiej z 1998 roku. Państwa-sygnatariusze porozumiały się wtedy co do zasad zwrotu zrabowanych przez nazistów dzieł sztuki pomimo przedawnienia roszczeń.

„Deklaracja waszyngtońska mówi o konfiskatach, bezprawnym zawłaszczeniu przez państwo. W praktyce uwzględniano również konfiskaty dokonane pod przykryciem prawa cywilnego, czyli przymusową fałszywą sprzedaż. Termin »sprzedaż przymusowa« został następnie rozszerzony na przypadki, w których dobra kultury nie trafiały w ręce państwa”, opisuje FAZ. „Zgodnie z najnowszym zaleceniem anulowane powinny być także te transakcje, w których uratowani sprzedawali swój uratowany majątek, aby zbudować sobie nowe życie”.

FAZ: „Tak to prawie wszystko będzie zrabowaną sztuką”

Dziennik już w tytule krytycznie ocenia tę decyzję: „Tak to prawie wszystko będzie zrabowaną sztuką”. Patrick Bahners pisze, że gdyby pozostali sygnatariusze deklaracji waszyngtońskiej przyłączyli się do tej interpretacji niemieckiej komisji, to światowe muzea czekałaby fala wniosków o zwroty dzieł sztuki.

Autor odnotowuje, że jest to zmiana praktyki niemieckiej komisji, która jeszcze w 2014 roku w podobnej sprawie zdecydowała przeciwko zwrotowi. Jego zdaniem zagraża to procesowi zwrotów dzieł sztuki, który w uzgodnionym w Waszyngtonie kształcie wymaga dobrej woli odstępującego. Komisja Limbach ma bowiem jedynie funkcję doradczą i wydaje tylko zalecenia. Dyrekcje muzeów, a także lokalne i federalne władze stosują się do nich, żeby dać przykład dla prywatnych właścicieli.

Według dziennika wiarygodność komisji stoi teraz pod znakiem zapytania: „nie może z jednej strony zmieniać swoich decyzji według zasady, że restytucja musi nastąpić w prawie każdym przypadku, a z drugiej oczekiwać, że prywatni właściciele podporządkują się jej autorytetowi”, ocenia FAZ.