Ekologia spod znaku swastyki
29 stycznia 2013„Dramatycznie wzrosła w ostatnich latach liczba skandali związanych z produkcją żywności. Przyczyną jest coraz bardziej pozbawiony skrupułów stosunek człowieka do zwierząt, stanowiących przecież część przyrody”. Zdanie to można by przypisać którejś z licznych w Niemczech organizacji ekologicznych. W rzeczywistości jest jednym z założeń „narodowo-demokratycznej polityki” skrajnie prawicowej partii NPD.
Łączenie neonazistowskiej ideologii i ochrony przyrody nie jest niczym nowym. Eksperci ostrzegają jednak przed niepokojącym trendem – poprzez ekologię nacjonalistyczne ugrupowania próbują dotrzeć ze swoją ideologią do coraz szerszych rzesz społeczeństwa. Zbliżona do partii „Zielonych” fundacja im. Heinricha-Bölla opublikowała w ubiegłym roku raport zatytułowany „Brunatni ekolodzy”. Zgodnie z nim członkowie i sympatycy skrajnie prawicowych ugrupowań kupują gospodarstwa i ziemię w zaniedbanych gospodarczo regionach, jak choćby w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, zakładają gospodarstwa ekologiczne i jako producenci zdrowej żywności próbują włączyć się w działalność tej szeroko rozgałęzionej branży.
Biorolnicy są zaalarmowani
– Neonaziści próbują stać się normalną częścią społeczeństwa, co jest niebezpieczne – mówi Gudrun Heinrich z Uniwersytetu w Rostocku, jedna z autorek raportu. Krytycznie obserwuje ten rozwój także Gregor Pöpsel, szef „Biolandu”, jednego z największych w Niemczech związków producentów żywności. Jego zdaniem branża musi być nadzwyczaj czujna, by nie została przesiąknięta brunatną ideologią.
Po opublikowaniu raportu fundacji im. Heinricha-Bölla „Bioland” i szereg innych związków ekologicznych podjęło kroki zaradcze. – Sprecyzowaliśmy w ubiegłym roku nasz statut, zgodnie z którym teraz, w razie stwierdzenia u naszych członków rasistowskich tendencji, działań godzących w konstytucję lub propagujących pogardę dla człowieka, możemy podjąć kroki zaradcze łącznie z wykluczeniem członków ze związku – mówi Gregor Pöpsel.
Jeszcze się nie zdarzyło, że ktoś został z tego powodu wykluczony ze związku, ale jak mówi szef „Biolandu”, „musimy być przygotowani”. „Bioland” chce być pewien, że w razie wykrycia w swoich szeregach choćby cienia neonazistowskiej propagandy, natychmiast będzie mógł zareagować, zanim niepożądani członkowie zaczną wciągać „w brunatne bagno” cały związek.
Ekolodzy III Rzeszy
Symbioza ekologii i nazistowskiej propagandy nie jest niczym nowym. – Pierwsza dla całych Niemiec ustawa dotycząca ochrony środowiska została wydana w 1935 roku pod rządami Hitlera – przypomina Nils Franke, historyk z Lipska zajmujący się ekologią w kontekście historycznym. – Przesłanie to, by chronić ojczystą ziemię, docierało do ludzi a przy okazji miało efekt propagandowy – dodaje lipski historyk.
Dzisiejsi neonaziści próbują w podobny sposób wykorzystać dla swojej propagandy tematy związane z ochroną środowiska, uważa Nils Franke: „Mówią jedno a myślą drugie. Jest to działanie na zasadzie Konia Trojańskiego”.
DW/Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner