1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czesi. Najbardziej zasiedziały naród środkowej Europy

15 maja 2018

„Češi, národ pendlerů” – „Czesi, naród dojeżdżających” – zatytułował czeski dziennik Lidové noviny artykuł o Czechach, którzy pracują za granicą, ale mieszkają w ojczyźnie. Jednak prawda jest inna.

https://p.dw.com/p/2xi42
Dreiländereck Deutschland Polen Tschechien
Zdjęcie: Imago/photothek/F. Gaertner

Ćwierć wieku temu, kiedy w Polsce, czy na Słowacji szalało dwucyfrowe bezrobocie, w Czechach było takie jak dziś, około trzech procent. Sąsiedzi mogli o czymś takim tylko pomarzyć. Nawet Niemcy. Jedynie w Austrii było podobnie. – Namówić kogoś, by dojeżdżał do pracy dalej niż 30 km, jest niemożliwe – uskarżali się wtedy zgodnie menadżerowie i związkowcy z czeskiej fabryki samochodów osobowych Skoda, która od 1991 roku miała nowego właściciela, niemieckiego Volkswagena.

Firmę ratowali w potrzebie Polacy (a ona ich). Na 17 tysięcy zatrudnionych było ich wtedy 1300. Związkowcy uważali ich jednak za nieuczciwą konkurencją. Gastarbeiterom z północy byli bowiem w pełni dyspozycyjni. Dla nich najważniejsze były pieniądze. A pracę mieli znacznie lepiej płatną niż w kraju, o ile w kraju na jakąkolwiek w ogóle mogli liczyć. Mieli krótkoterminowe kontrakty i dobrze wiedzieli, że w każdej chwili mogą zostać odesłani do domu.

– Dobrze tu być, lepiej niż w Polsce – powiedział jeden z nich, który na bagażniki favoritów nabijał uszczelki. Opłacało mu się przyjeżdżać co tydzień z odległej o 250 km Opolszczyzny i nie przeszkadzały mu codzienne, trzydziestokilometrowe dojazdy do pracy.

Wariant optymalny

Ale wciąż jeszcze są kraje, w których można zarobić kilka razy więcej niż w Czechach. To może skusić nawet najbardziej nieruchawego. Zwłaszcza, gdy praca czeka tuż, tuż za pobliską granicą. A spośród „nowych” państw członkowskich to właśnie Czechy mają najdłuższą granicę ze „starą Unią” – z Niemcami i Austrią. Mieszkańcy pogranicza mogą codziennie dojeżdżać do pracy po drugiej stronie, a spać we własnym domu. Żyć tam gdzie taniej, a zarabiać, gdzie więcej płacą, to optymalny wariant. Tak właśnie jest na tej granicy. Jak i wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej. I jeszcze tylko na granicach między Węgrami, Słowacją i Słowenią a Austrią.

Pracownicy zakładów Skody w Mlada Boleslav
Pracownicy zakładów Skody w Mlada BoleslavZdjęcie: AP

Ściśle tajne liczby?

Czeskie ministerstwo pracy i spraw społecznych nie jest w stanie powiedzieć ilu obywateli kraju pracuje za unijną granicą. Dysponuje jedynie liczbami z ośmiu państw UE i trzech Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu EFTA.

Stosownych liczb nie ma również na portalu Eurostatu, Europejskiego Urzędu Statystycznego. Można się tam dowiedzieć co najwyżej, ilu obywateli jednego państwa członkowskiego mieszka w każdym z pozostałych. A raczej ilu mieszkało, bo dane są z roku 2016.

Najnowszy, wydany w styczniu raport Komisji Europejskiej o wewnątrzunijnej mobilności pracy („2017 annual report on intra-EU labour mobility”) liczy 250 stron i zawiera 64 tablice oraz 75 wykresów wypełnionych liczbami. Ale tych dwudziestu ośmiu tam nie ma. Jakby były ściśle tajne.

Można je znaleźć jedynie w raportach warszawskiego Central and Eastern Europe Development Institute, choć jedynie dla dziesięciu państw spoza dawnej żelaznej kurtyny. Niestety, najnowsze odnoszą się do roku 2013. Tymczasem z roku na rok coraz więcej ludzi wyjeżdża za chlebem za granicę.

Dwieście tysięcy

W sytuacji, kiedy najwyraźniej żaden z unijnych urzędów, instytutów badawczych i think tanków nie uważa za konieczne, by określić (i opublikować) liczby obywateli państw unijnych pracujących poza swoją ojczyzną, jedynym źródłem pozostają media.

W odniesieniu do Czech taka liczba pojawia się w pierwszym zdaniu jednego artykułów opublikowanych w marcu tego roku na portalu Euractiv.cz, którego autorka twierdzi, że w całej Unii pracuje dziś ponad 200 tysięcy obywateli tego kraju, ale nie podaje źródła tej informacji.

Co czwarty z nich ma zajęcie w Niemczech, gdzie pracuje 50 tysięcy Czechów. Połowa z nich znalazła zatrudnienie w Bawarii, zwłaszcza w jej kilku nadgranicznych powiatach. Rekord należy do powiatu Cham, gdzie zatrudnionych jest ponad 3000 ludzi spoza pobliskiej granicy.

Deutschland Tschechien Grenzübergang bei Furth im Wald
Granica niemiecko-czeska w pobliżu miejscowości Furth (Bawaria)Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Codziennie tam i z powrotem

Ale na ulicach bawarskich miast trudno jest wieczorem usłyszeć język czeski.

– Co najmniej 20 z 25 tysięcy Czechów pracujących w Bawarii dojeżdża tu dzień w dzień zza granicy – wyjaśnia Michael Moritz z Instytutu Badania Rynku Pracy i Zawodów (Institut für Arbeitsmarkt- und Berufsforschung, IAB) w Norymberdze. Po fajrancie ruszają do domów, na czeską stronę.

W połowie kwietnia Moritz uczestniczył konferencji „Do sąsiadów ‘po lepsze’. Czescy gastarbeiterzy w Niemczech i Austrii”. Mówił, że Czesi niechętnie migrują za pracą. Zresztą nie tylko za granicę, ale i w ramach swojego kraju. I że w Bawarii mogłoby ich pracować znacznie więcej.

W ciągu ćwierćwiecza najwyraźniej niewiele się pod tym względem zmieniło.

– W Niemczech więcej jest reprezentantów innych unijnych nacji, przede wszystkim Rumunów i Polaków. Nawet gdy się ich liczbę przeliczy na całkowitą liczbę mieszkańców krajów ich pochodzenia – podkreśla ekspert IAB.

Zapisane w DNA?

Według Euraktiv.cz liczba unijnych gastarbeiterów w całej Unii sięga 17 milionów. Portal Money.pl podaje powołując się na GUS, że za wewnątrzunijnymi granicami żyje 2,5 milionów Polaków.

Ponieważ Czechów jest nieco więcej niż 10 milionów, Polaków 38 milionów a Europejczyków pół miliarda, łatwo wyliczyć, że poza swoim krajem pracuje co 15. Polak, co 30. obywatel UE – a jedynie co 50. Czech. Przy czym to wcale nie Polacy są najbardziej mobilnym narodem, bo poza swoją ojczyzną pracuje tyle samo, a może nawet i więcej Rumunów. Ale Rumunia ma niemal dwa razy mniej mieszkańców niż Polska, za granicą pracuje więc w przybliżeniu co dziewiąty jej obywatel.

To, co wynika z tych liczb, potwierdzają w całej rozciągłości wyniki ankiety przeprowadzonej na wiosnę ubiegłego roku w 33 krajach świata przez międzynarodową agencję zatrudnienia Randstadt.

– Czy chciałbyś emigrować za pracą, która nie jest dostępna w twoim kraju? – pytali ankieterzy.

– Tak – odpowiedziało jedynie 35 procent Czechów, co im zapewniło przedostatnie miejsce w rankingu, o jeden punkt procentowy przed Danią, o jeden za Austrią. Na emigrację za pracą zdecydowałoby się natomiast 43 procent Niemców. Średnia całego sondażu wyniosła 51 procent. Powyżej uplasowali się Polacy, Włosi i Hiszpanie (58, 59 i 60 procent).

Jeszcze bardziej mobilni okazali się mieszkańcy Ameryki Łacińskiej i Azji. W Meksyku (nr 1 na liście) pozostałby tylko co szósty mieszkaniec kraju.

A z Czech jedynie co trzeci by wyjechał.

– Czesi niechętnie migrują z powodów historycznych – twierdzi ekspert IAB Michael Moritz.

Rzeczywiście, zamknięci od wieków w otoczonej górami Kotlinie Czeskiej, Czesi nigdy nie byli zmuszeni do wędrówek ludów.

Być może zapisało się to już w ich DNA.