1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Chodorkowski": Film o sławnym rosyjskim więźniu politycznym

9 lutego 2011

„Chodorkowski” - niemiecki dokument o słynnym więźniu politycznym Rosji, byłym magnacie naftowym, wywołał burzę jeszcze przed premierą na tegorocznym Berlinale. Taśmy z filmem już trzykrotnie zniknęły.

https://p.dw.com/p/10Emo
14.02.11 na festiwalu Berlinale będzie można zobaczyć film o Michaile ChodorkowskimZdjęcie: AP

Historia niczym w szpiegowskim filmie akcji. Dosłownie w ostatniej chwili niemiecki reżyser rosyjskiego pochodzenia, Cyril Tuschi, wysłał do organizatorów festiwalu Berlinale taśmę z prawie gotową wersją dokumentu o Michaile Chodorkowskim, niegdyś najbogatszym człowieku Rosji - tuż przed włamaniem do jego biura, z którego zniknął oryginalny materiał filmowy. Ale to nie pierwszy raz.

Niewygodna taśma prawdy

Film Regisseur Cyril Tuschi und Armin Mey
Dokumentalista Cyril Tuschi, reżyser filmu o Chodorkowskim ze współpracownikiem Arminem MeyemZdjęcie: Cascari

Wcześniej, złodzieje dwukrotnie ukradli film i komputery reżysera - kilka tygodni temu na Bali, gdzie Tuschi pracował nad ostatnimi zdjęciami, a drugi raz przed tygodniem z berlińskiego biura reżysera. Włamywaczy interesowała tylko taśma z filmem. Zniknęła ostateczna wersja filmu, podczas, gdy inne wartościowe przedmioty pozostały nienaruszone.

W wywiadzie, udzielonym „Berliner Zeitung”, Tuschi przyznał, że po drugim włamaniu przeżył szok i zdecydował się na przeprowadzkę. To nie przypadek, że film znikł w ostatniej fazie pracy, tuż przed premierą. „Ktoś próbuje mnie przestraszyć i muszę przyznać, że mu się to udało”, powiedział dziennikowi „Süddeutsche Zeitung”. Sprawców nie ujęto, ale wygląda na to, że złodzieje mają żywotny interes w tym, by opinia publiczna nie poznała treści filmu.

„W okresie, gdy zacząłem ten projekt filmowy, zamordowano dziennikarkę Annę Politikowską. Jechałem przez Rosję i stwierdziłem, że powinienem bać się rosyjskiej policji (…) Gdy na Syberii jechaliśmy pociągiem z Nowosybirska do Czity, gdzie Chodorkowski siedział w łagrze, zaatakowało nas trzech młodych mężczyzn. To funkcjonariusze lokalnej komórki KGB” - powiedział reżyser „Berliner Zeitung”.

Tuschi przeprowadził wnikliwe dziennikarskie śledztwo i szereg wywiadów. Wszystko po to, by rozjaśnić prawdziwą historię skazanego w 2003 roku za oszustwa podatkowe i malwersacje ówczesnego wpływowego oligarchę, stojącego na czele paliwowego giganta Jukos.

Flash-Galerie Mikhail Khodorkovsky Urteilsverkündung
Michaił Chodorkowski i skazany z nim Platon Lebiediew wyprowadzani z sali sądowej w Moskwie, 27.12.2007Zdjęcie: AP

W grudniu 2010 roku, w czasie drugiego procesu Chodorowskiego, na Rosję patrzył cały demokratyczny świat. Jego obrońcy twierdzą, że proces był mistyfikacją, za którą stoją najwyżsi mocodawcy na Kremlu - to zemsta za polityczne aspiracje Chodorowskiego - finansowe wsparcie politycznych przeciwników Władimira Putina, w tym komunistów. Spekulowano, że Chodorkowski musi odsiedzieć wyrok co najmniej do przyszłych wyborów prezydenckich w Rosji. Posiedzi jednak o wiele dłużej - aż do 2017 roku.

Wywiad z więźniem

Khodorkovsky Film Berlinale Berlin
Scena z drugiego procesu i filmu "Chodorkowski"Zdjęcie: Internationale Filmfestspiele Berlin

W 111-minutowym dokumencie nie zabraknie wywiadu z matką i mieszkającym w Stanach Zjednoczonych synem najsłynniejszego więźnia Rosji. Reżyser prowadził śledztwo w wielu krajach, rozmawiał z przyjaciółmi Chodorkowskiego oraz z przedstawicielami władz w Rosji. Ale przede wszystkim udało mu się, jak pisze „Süddeutsche Zeitung”, przeprowadzić „jedyny na przestrzeni minionych 7 lat, prawdziwy wywiad z byłym oligarchą”.

Premiera filmu odbędzie się w poniedziałek, 14 lutego w Berlinie, w ramach Festiwalu Filmowego Berlinale. Jeden z rosyjskich dzienników już zapowiedział, że osoby, które udzieliły wywiadów do tego dokumentu muszą się liczyć z tym, że zostaną pociągnięte do odpowiedzialności.

Na Berlinale film będzie pokazany czterokrotnie, ale prawdopodobnie nie będzie to koniec, lecz raczej początek jego historii.

Jochen Kürten /Berliner Zeitung/ Magdalena Szaniawska-Schwabe

Red. odp.: Iwona D. Metzner