1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Brak wizji kalifatu spowolnił rozwój salafizmu w Niemczech

Peter Hille
5 kwietnia 2018

W Niemczech mieszka ok. 11 tys. salafitów. To dwukrotnie więcej niż pięć lat temu, ale brak wizji kalifatu przyhamował rozwój salafizmu - twierdzi badacz islamu Michael Kiefer*.

https://p.dw.com/p/2vVpL
Od 2013 roku podwoiła się liczba salafitów w Niemczech. W tym samym czasie rozwój tego środowiska spowolnił się. Na zdjęciu radykalni salafici na Placu Poczdawskim w Berlinie rozdają Koran
Od 2013 roku podwoiła się liczba salafitów w Niemczech. W tym samym czasie rozwój tego środowiska spowolnił się. Na zdjęciu radykalni salafici na Placu Poczdawskim w Berlinie rozdają KoranZdjęcie: imago/Christian Mang

DW: Jak donosi prasa, od 2013 roku podwoiła się liczba salafitów w Niemczech. W tym samym czasie rozwój tego środowiska spowolnił się. Co Pan obserwuje? 

Michael Kiefer: Odnoszę wrażenie, że środowisko to już nie rośnie. Jest to spowodowane tym, że "Państwo Islamskie" poniosło wierutną klęskę w Iraku i Syrii. Propaganda była rzeczywiście ukierunkowana na to, że zawsze mówiono: "prowadzimy wojnę wojen, ostateczną bitwę". To przedsięwzięcie spaliło na panewce. I przyjmując, że „Państwo Islamskie” w latach 2013-2014 działało mobilizująco, teraz można powiedzieć, że ciężka klęska demobilizuje. Dlatego zakładam, że środowisko salafitów w ciągu najbliższych kilku miesiącach prawdopodobnie niewiele wzrośnie.

DW: Jak salafici próbują się zmobilizować w Niemczech po klęsce wizji kalifatu?

MK: Próbuje się przetrawić tę porażkę i wzywa do tworzenia sieci kontaktów, aktywnych działań w środowisku lokalnym itp. Dzieje się tak głównie za pośrednictwem platform społecznościowych, komunikatorów typu WhatsApp i podobnych kanałów. Oczywiście nadal istnieje dość aktywne środowisko kaznodziejów, które tu też próbuje być aktywne. Ale nie ma już wielkiej wizji kalifatu. Więc pracuje się nad zmianą strategii, a ta zmiana w tym środowisku z pewnością nastąpi.

Przeczytaj także„Dzieci salafizmu“ w Niemczech: radykalizacja już w szkołach podstawowych

DW: Środowisko salafitów szybciej rozwinęło się w wielkich miastach, takich jak Berlin czy Hamburg. Dlaczego?

Dr Michael Kiefer bada na Uniwersytecie Osnabrück kwestie związane z radykalizacją i prewencją.
Dr Michael Kiefer bada na Uniwersytecie Osnabrück kwestie związane z radykalizacją i prewencją.Zdjęcie: Privat

MK: Jest to zgodne z logiką ruchów społecznych, że w obszarach miejskich takie fenomeny są bardziej widoczne niż na terenach wiejskich. Jeśli posłużymy się przykładem Zagłębia Ruhry zamieszkałego przez 9 mln ludzi, to znajdziemy tutaj naturalnie więcej takich zjawisk niż w Lesie Bawarskim czy regionie Sauerland.

Jeśli chodzi o rozwój takich środowisk w niektórych miejscach, należy też zachować ostrożność, ponieważ są one bardzo mobilne i bardzo dobrze usieciowione. W przeszłości wielokrotnie obserwowaliśmy, że ludzie z tych środowisk przemieszczają się, przejmują kontakty i odbudowują na nowo struktury. I może się zdarzyć, że w ciągu kilku tygodni powstaje nowa grupa w jakimś mieście i szybko zaczyna sprawiać kłopoty. To różni środowiska salafitów od prawicowych ekstremistów, bo scena prawicowa jest lokalnie bardziej zakorzeniona.

Przeczytaj także:  Niemcy: Policja rozbiła ugrupowanie salafitów

DWBadał Pan przebieg radykalizacji młodych salafitów m.in. na podstawie protokołów czatów. Jak to się odbywa?

MK: Radykalizacja nigdy nie przebiega według jednolitego schematu, ale zawsze jest zjawiskiem grupowym. Zwykle nie odbywa się w odosobnieniu. Zawsze są inni młodzi ludzie, z których część od dawna należy do grona znajomych. A więc są to kuzyni, koledzy ze szkoły podstawowej, a nawet z czasów przedszkola. Od pewnego momentu można rozpoznać zgubną dynamikę grupy. Oznacza to, że te grupy się zamykają, izolują od świata zewnętrznego. Czasami zdarza się, że rodzi się w nich pewien rodzaj otwartej konkurencji o to, kto jest obecnie najbardziej radykalny, i jeśli tak się stanie, to bardzo trudno jest temu zapobiec.

Przeczytaj także: Niemiecka prasa: „Policja Szariatu” to nie grupa folklorystyczna

DW: Pan zajmuje się prewencją radykalizacji. Kiedy trzeba ingerować?

MK: Kiedy pojawią się pierwsze oznaki. Nie dzieje się to błyskawicznie, zmiany następują stopniowo. Liczy się poprawna interpretacja tych oznak. Przede wszystkim ważne jest, aby nauczyciele, pracownicy socjalni, rodzice, ale także inni ludzie w środowisku młodzieżowym przejęli coś w rodzaju czujnej opieki. Żeby wcześnie zapytali: "Hej, co słychać, co robisz, gdzie mieszkasz?". A następnie ważne jest, aby rzeczywiście wcześniej zacząć przeciwdziałać radykalizacji, mówić młodym ludziom, że się o nich martwimy. Aby być do ich dyspozycji i interweniować, jeśli zajdzie ku temu konieczność. Na to nie ma patentu. Zasadniczo podejmowane są w każdym przypadku indywidualne działania. Jest to bardzo czasochłonne, ale jeśli robi się to dobrze, można odnieść sukces.

Przeczytaj także: Partia "Lewica": rząd bagatelizuje islamistyczne zagrożenie

Rozmawiał Peter Hille

*Dr Michael Kiefer jest badaczem islamu, pracownikiem Uniwersytetu w Osnabrueck. Zajmuje się problemem radykalizacji i prewencją.