1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bośnia. Arabscy turyści odwołują przyjazd - przez uchodźców

20 lipca 2018

Przedstawiciele turystyki w Bihać użalają się, że kryzys migracyjny szkodzi ich interesom.

https://p.dw.com/p/31pia
Arabscy turyści zaczynają omijać Bośnię
Arabscy turyści zaczynają omijać Bośnię i HercegowinęZdjęcie: DW/A. Kamber

– W naszym hotelu jest od 30 do 35 proc. mniej gości w porównaniu z ub. rokiem. W zeszłym roku było ciężko dostać wolny pokój, a teraz wiele jest wolnych – przyznaje Šemsudin Sulejmanagić, menedżer hotelu Paviljon w Bihaciu. Uważa on, że ​​głównym powodem anulowania rezerwacji jest to, że Bihać jest pełen uchodźców. Co ciekawe, niemal wyłącznie goście z krajów Bliskiego Wschodu odwołują rezerwacje, europejscy turyści natomiast nie.

"Może znają ich lepiej"

–  Wraz z przybyciem imigrantów do Bihać nie ma dnia, żeby nie anulowano rezerwacji. Moim zdaniem jest to spowodowane napływem migrantów. Innego powodu nie widzę. I to nie tylko u nas; rozmawiałem z kolegami z innych hoteli i u nich jest podobnie – mówi menedżer. Martwi się, czy zdoła utrzymać swoich pracowników, bo praca tu daje podstawy egzystencji 128 osobom, rodzinom 31 pracowników.

Bosnien und Herzegowina - Flüchtlinge
Arabowie przeszkadzają Arabom, paradoks kryzysu migracyjnegoZdjęcie: DW/A. Kamber

Šemsudin Sulejmanagić zastanawia się, co mogłoby przeszkadzać turystom z Bliskiego Wschodu.

– Przypuszczam, że ci ludzie nie chcą mieć kontaktu z uchodźcami. Może wiedzą lepiej od nas, co to za ludzie. Z pewnością wśród nich są tacy, którzy są migrantami ekonomiczni lub którzy uciekli przed prawem – mówi i dodaje: – Najgorsze jest to, że tak trudno jest odróżnić, kto z nich naprawdę potrzebuje pomocy.

W ubiegłym roku w jego 3-gwiazdkowym hotelu było średnio 70 proc. gości z Bliskiego Wschodu. Arabscy turyści zaczęli przyjeżdżać do Bihaciu przede wszystkim ze względu na park narodowy i przyrodę, jakiej nie zobaczą w swoim kraju.

Problem przemilczany publicznie

Park Narodowy Una nie podaje żadnych informacji o tym, żeby spadała mu liczba gości, nieoficjalnie mówi się tylko o spadku liczby rezerwacji hotelowych.

– Każdy kryzys, turbulencje, zamieszki czy niepewność tworzą negatywny wizerunek dla zwiedzających i mogą wpływać na obraz całego kraju – wyjaśnia Amarildo Mulić, dyrektor Parku Narodowego Una. Dodaje, że turystyka jest bardzo wrażliwą branżą, tak że kryzys migracyjny może wpłynąć na liczbę turystów, chcących przecież przyjemnie spędzić czas.

O kryzysie mówi także urzędnik w kantonie uńsko-sańskim, zajmujący się turystyką. Potwierdza, że nastąpiło masowe anulowanie zakwaterowań i umów w minionym okresie, często w ostatniej chwili.
– To nie jest jakimś wielkim problemem, ale powinno się o tym mówić. Trzeba zrozumieć ludzi pracujących w turystyce: dla nich jest to niekiedy całe ich życie. My też zainwestowaliśmy dużo pieniędzy w infrastrukturę, a teraz mamy sytuację, której sami nie zawiniliśmy. Kryzys migracyjny przyszedł na nasze podwórko.

Uchodźcy najchętniej spotykają się w parku
Uchodźcy najchętniej spotykają się w parkuZdjęcie: DW/A. Kamber

Bośnia to tylko przystanek

W ubiegłych miesiącach coraz więcej migrantów i uchodźców zaczęło przybywać do zachodniej części Bośni i Hercegowiny, zwłaszcza do Bihaciu i Velikej Kladušy. Według informacji policji i administracji, są to głównie imigranci z obszaru dotkniętego wojną (Syrii i Iraku), ale także imigranci z Pakistanu, Libii, Afganistanu, Maroka, Tunezji i innych krajów. Do 16 lipca br. w kantonie uńsko-sańskim było ich zajestrowanych 4261, najwięcej w Bihaciu: 3262.

Ludzie uciekają przed wojną, biedą, prześladowaniem i w poszukiwaniu lepszego życia. Bihać jest dla nich tylko przystankiem, bo chcą przemieszczać się dalej na północ Europy. Najwyraźniej kryzys migracyjny zastał lokalne władze zupełnie nieprzygotowane. Nie zorganizowano tu żadnego ośrodka recepcyjnego dla migrantów, którzy są pozostawieni sami sobie, śpią w opuszczonych budynkach, na ulicach, w parkach. Rezultatem jest kryzys humanitarny, ponieważ wszyscy ci ludzie nie mają dachu nad głową, niezbędnych lekarstw i posiłków. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy nadejdzie zima.

Uchodźcy koczujący w parku w Bihać
Uchodźcy koczujący w parku w BihaćZdjęcie: DW/A. Kamber

Znikła młodzież

Prowizorycznie dano uchodźcom zakwaterowanie w opuszczonym budynku, który miał być akademikiem. Są tam katastrofalne warunki, więc nie dziwi fakt, że większość uchodźców za dnia najczęściej przebywa na ulicach i w parkach. Co kilka metrów spotyka się grupki mężczyzn. Niektórzy są lepiej, inni gorzej ubrani. Wielu w czasie deszczu i zimna chodziło boso w chustach, owiniętych w koce, które prawdopodobnie były częścią pomocy humanitarnej.
– Nasz hotel jest najbardziej wrażliwy ze względu na położenie. Uchodźcy przyjeżdżają tu autobusami i przesiadują w parku wokół hotelu. Wielu ludzi to zraziło i już nie przychodzą do naszej restauracji – skarży się Šemsudin Sulejmanagić.
W parkach miejskich i kawiarniach też się zrobiło nieprzyjemnie. – Nasza młodzież już tu nie przychodzi, coraz mniej młodych ludzi widać na ulicach i w kafejkach. W parku nie ma już matek z małymi dziećmi, które wcześniej się tam spotykały. Tak jakby wszyscy przeszli na emeryturę i wyprowadzili się z miasta – wzdycha menedżer Paviljonu.

Andrea Jung-Grimm, Ajdin Kamber /DW

 

Wzrasta zagrożenie ze strony islamistów na Bałkanach