1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Żałobnicy-wolontariusze oddają ostatnią posługę samotnym zmarłym

Iwona-Danuta Metzner31 października 2013

Coraz więcej ludzi umiera samotnie. W czasie pochówku nie ma przy ich grobie rodziny i znajomych. W Saarbrücken rolę bliskich przejmują wolontariusze, którzy oddają zmarłemu ostatnią posługę.

https://p.dw.com/p/1A9ET
Köln, Friedhof Melaten. Deutschland entdecken. Copyright: DW / Maksim Nelioubin.
Zdjęcie: DW/Maksim Nelioubin

Mimo że nie znają zmarłego, są na jego pogrzebie na Centralnym Cmentarzu (Saarbrücker Hauptfriedhof). Zbierają się w Domu Pogrzebowym przed przystrojoną kwiatami urną i towarzyszą zmarłemu w ostatniej drodze.

Ci ludzie są gośćmi żałobnymi; wolontariuszami, jedynymi „bliskimi“ osoby zmarłej.

- Chodzi nam o to, by zmarły został godnie pochowany - mówi Hans Heine (67). – Aby zmarli, którzy może całe życie byli samotni, nie byli sami w swojej ostatniej drodze.

Heine już kilkakrotnie był na pogrzebach jako żałobnik-wolontariusz.

„Przecież ktoś musi przyjść”

Ein Grabstein steht am 30.10.2013 auf einem Friedhof in Meerbusch (Nordrhein-Westfalen). NRW will Anfang 2014 ein neues Bestattungsgesetz verabschieden. Foto: Jan-Philipp Strobel/dpa (Zu lnw: "Grabsteine aus fairem Handel - NRW plant neues Bestattungsgesetz" vom 30.10.2013)
Coraz więcej ludzi umiera samotnieZdjęcie: picture-alliance/dpa

- To bardzo smutne chować zmarłego, który nie ma ani rodziny, ani przyjaciół - mówi szef Centrum Pogrzebowego Hubert Laubach. W minionych latach nie raz był na uroczystościach pogrzebowych, na których obecni byli tylko on, ksiądz i organista. - Wtedy człowiek mimo woli odwraca się do tyłu i myśli, że przecież jeszcze ktoś musi przyjść - podkreśla 57-letni Laubach.

W poszukiwaniu żałobników

Żeby coś zmienić, na początku 2013 roku Laubach wspólnie z synem dał ogłoszenie do gazety, że „pilnie poszukują żałobników-wolontariuszy”.

Na liście ma coraz więcej ludzi, których ściąga w razie potrzeby. – Stoimy wtedy razem na cmentarzu, jak gdybyśmy byli rodziną zmarłego – mówi dyrektor Centrum Pogrzebowego „Hubert Laubach GmbH” w Saarbrücken.

Zawsze ubrany na czarno

Hans Heine zawsze przychodzi w czarnym garniturze i białej koszuli. – Ubieram się stosownie do okoliczności. Chodzi o respekt wobec osoby zmarłej – wyjaśnia. Raz uczestniczył w pogrzebie jako ministrant. Oprócz niego byli jeszcze tylko pastor i drugi ministrant. Po powrocie z pogrzebu popłakał się, przyznaje. Dziś Heine zaczyna się do tego pomału przyzwyczajać. - Takie pochówki zdarzają się coraz częściej.

Prawie nic nie wie o osobie zmarłej

Fotolia #44597518 © arsdigital - Fotolia.com
Rodziny, przyjaciele i znajomi pielęgnują pamięć o zmarłychZdjęcie: arsdigital - Fotolia.com

Laubach urządza rocznie ok. 20 pogrzebów bez udziału bliskich i znajomych, bo ich po prostu nie ma. Osoby samotne umierają w domach starców, w szpitalach, albo na ulicy.

Laubach otrzymuje zlecenie chowania zmarłych samotnie od władz miasta. Nie wie o nich przeważnie nic. Zna tylko nazwisko i ostatnie miejsce zamieszkania. Szef Centrum Pogrzebowego przypuszcza, że jego firma jest jedyną w Niemczech, która angażuje żałobników-wolontariuszy.

Według Niemieckiego Federalnego Stowarzyszenia Zakładów Pogrzebowych na podobnych zasadach działa także jedna inicjatywa z Getyngi. Tam Bractwo „Tobiasbruderschaft”, organizuje godne ramy dla uroczystości pogrzebowych, jeśli nie ma nikogo, kto by się tym zajął.

Może przyjdą sąsiedzi zmarłego

W Kraju Saary Laubach próbuje szukać gości żałobnych również wśród sąsiadów osoby zmarłej. – Drukujemy nawet klepsydry, które wywieszamy w domu zmarłego, na tablicy informacyjnej na klatce schodowej. W nadziei, że ktoś przyjdzie na pogrzeb – mówi.

- Poza tym sprawdzamy też, jakiego nieboszczyk był wyznania, żeby zorganizować odpowiedniego duchownego. Nawet, jeśli ktoś nie należy do żadnej wspólnoty religijnej, staramy się kogoś znaleźć.

Centrum Pogrzebowe Laubacha z 13 zakładami pogrzebowymi w Kraju Saary urządza rocznie około tysiąca pogrzebów.

dpa / Iwona D. Metzner

red. odp.: Małgorzata Matzke