1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Hoeness pozostał, mimo kary więzienia, wolnym człowiekiem"

Malgorzata Matzke15 marca 2014

Prezes Bayernu Monachium, skazany za oszustwa podatkowe na 3,5 roku więzienia zdecydował się nie kwestionować wyroku i idzie do więzienia. Czapki z głów! - okrzyknęła prasa.

https://p.dw.com/p/1BQ84
Prozess Uli Hoeneß Steuerhinterziehung 13.03.2014
Uli Hoeneß z żonąZdjęcie: picture-alliance/dpa

"Luebecker Nachrichten"zaznacza: "Uli Hoeness posypał sobie głowę popiołem całego świata i pokutuje. W ten sposób chroni swój klub, rodzinę, samego siebie i własne pojmowanie świata. Jego przesłanie brzmi: Popełniłem błąd i przejmuję pełną odpowiedzialność. Czapki z głów! Oczywiście, że wywarto na Hoenessa gigantyczną presję. Pomimo to zdumiewa konsekwencja, z jaką zamyka tę sprawę. Wrogowie i przyjaciele czapkują mu i biją brawo. Co prawda zszedł z boiska, ale nagle znów znalazł się w kręgu ludzi darzonych sympatią".

"Die Tagespost" pisze: "Prawdziwy charakter człowieka poznaje się nie w pięknych chwilach, lecz w trudnych. Uli Hoeness – tak chyba wolno nam interpretować jego rezygnację z odwołania się od wyroku sądu i wycofanie się ze wszystkich stanowisk w klubie Bayernu Monachium - uważa wyrok Sądu Krajowego w Monachium za sprawiedliwy. Gdyby było inaczej, ten człowiek, który dosłownie dawał z siebie wszystko, najpierw jako zawodnik na boisku, potem jako menedżer klubu, i który dał się ponieść niekiedy szaleńczym spekulacjom giełdowym, walczyłby o łagodniejszy wyrok. Choć również wzgląd na rodzinę mógłby go odwieść od tego kroku. Ale wówczas jego wczorajsze oświadczenie zabrzmiałoby zapewne inaczej”.

"Rezygnacja z rewizji wyroku jest odpowiedzią Hoenessa na jego życiowy błąd" - uważa także "Sueddeutsche Zeitung". "Ten człowiek, który był dla wielu świetlistym przykładem, w chwili upadku, w drodze do więzienia, znów ukazuje swoją wielkość. Opisując jego energię i werwę posługiwano się kiedyś porównaniem, że łapie byka za rogi. Teraz sam chwycił się za rogi, co robi wrażenie. Jeżeli wyrok się szybko uprawomocni, będzie to miało dla niego także inną korzyść: jego sytuacja nie może się jeszcze bardziej pogorszyć".

"Die Welt" uważa, że "jego postępowanie ma w sobie coś z wyzwolenia. Muszą to znieść teraz wszystkie niemieckie mądrale. Czy to, że był prominentem wyszło mu na korzyść, czy też zaszkodziło mu. Nic z tych rzeczy: Hoeness jest i pozostanie Hoenessem. Żaden polityk, żaden biznesmen, nie potrafił zrobić tego, co jemu się udało: pomimo przyznania się do winy i późniejszej skruchy, nie widzi się w nim przestępcy ograbionego z wszystkich zasług, skończonego towarzysko, nagiego. Składając oświadczenie, do niego należało ostatnie słowo. Oparł się wszystkim, którzy chcieli go traktować wyłącznie w kategoriach wroga państwa. Tuż przed zniknięciem za kratkami pozostał wolnym człowiekiem".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung"pisze: "Zagraniczne media nie mogły zrozumieć, że w Niemczech proces menedżera klubu sportowego wyparł z tytułowych stron konflikt na Krymie. W bardziej plastyczny sposób nie da się chyba przedstawić potęgi piłki nożnej w Niemczech. Ta dyscyplina sportu fascynuje miliony ludzi i pozwala obracać miliardami euro. Nic więc dziwnego, że ludzie wpływowi, jak znaczący politycy czy szefowie koncernów, uwzględniają w swych wystąpieniach nie tylko oddziaływanie piłki nożnej na masy. Oni także ulegają euforii, wywołanej bliskością wielkiego widowiska sportowego. Z czysto ludzkiego punktu widzenia jest to zrozumiałe. Ale sytuacja staje się krytyczna, jeżeli społeczeństwo i jego czołowi reprezentanci padają na kolana przed piłką nożną także poza rozgrywkami na boisku”.

Małgorzata Matzke

red.odp.: Iwona D. Metzner