1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Przeżywamy moment uświadamiania sobie własnych pomyłek" [WYWIAD]

Barbara Coöllen18 marca 2014

"Ogromną pomyłką w ciągu 20 lat był totalny brak jakiejkolwiek efektywnej komunikacji między Kijowem i Krymem. Krym był zaniedbany i niezrozumiany" - mówi w rozmowie z DW Olesja Ostrowska-Ljuta*.

https://p.dw.com/p/1BRFb
Olesja Ostrowska-Ljuta
Olesja Ostrowska-LjutaZdjęcie: Barbara Cöllen

DW: Jak ważne są wspólne działania ukraińskich pisarzy i artystów z Polakami i Niemcami?

OO: Dotychczas były ona bardzo intensywne z Polakami. Współpraca z Polakami jest na Ukrainie bardzo ważna. To jest doświadczenie solidarności, niespotykanego w innych formatach czy czasach. Polscy pisarze, wydawcy, tłumacze są dla ukraińskich kolegów partnerami do rozmów. Takie rozmowy pozwalają na kształtowanie refleksji. Polacy promują ukraińską literaturę u siebie i na Zachodzie. Bardzo ważną postacią dla nas jest Andrzej Stasiuk oraz wydawnictwo Czarne. Ubiegłoroczna Nagroda Angelus dla Oksany Zabużko to ważny sygnał dla pisarzy ukraińskich, że ich głos jest słyszany na świecie. Od Polaków doświadczamy solidarności, pisarze najwięcej, bo oni najbardziej wykorzystują słowo. Także w obszerze sztuk wizualnych są bliskie kontakty. Nie są one zażyłe w sferze teatru, bo ukraiński teatr jest zły, a polski jednym z najbardziej ciekawych w Europie.

DW: A jakie są relacje z Niemcami? Ukraińscy pisarze świetnie znają niemiecki…

OO: Niemcy to jakby następny krok. Wielu ukraińskich pisarzy otrzymało stypendia w Niemczech, co pozwala im pracować. Są zapraszani do Niemiec na spotkania literackie. Albo są organizowane takie projekty jak Tranzyt na Targach Książki w Lipsku. Niemcy odgrywają więc też rolę integracyjną. I w tym sensie Niemcy są bardzo cennym partnerem. Ja bym powiedziała, że te relacje na linii Ukraina-Polska-Niemcy są dla nas bardzo organiczne.

DW: Literatura była, jak Pani powiedziała, wmieszana w wydarzenia na Majdanie…

OO: Literatura w pewnym sensie. Protest narodził się z kilku wpisów, m.in. bardzo znanego i ważnego na Ukrainie dziennikarza Mustafy Najema. Najem napisał, że trzeba protestować, jeśli rząd nie wykonuje swoich zobowiązań. Od tego się zaczęło. Tysiąc osób przeczytało ten wpis, wyszło protestować, potem dołączyła reszta. Na Ukrainie wszyscy żyją przekonaniem, że im więcej ludzi na ulicy, tym bezpieczniej. Jeśli chcemy, żeby protest był bezpieczny, to trzeba przychodzić. To był taki modus vivendi w Kijowie.

Rewolucja godności

DW: Od kilku tygodni są w obiegu są różne opinie o Ukrainie. Które są najbardziej krzywdzące w Pani opinii?

OO: To, co kursuje to są sztampy, którymi ludzie posługują się, żeby zrozumieć, to, co się dzieje na Ukrainie. A te protesty są na europejską skalę dość oryginalnym zjawiskiem, bo chodzi o podstawowe prawa człowieka i o godność. Dlatego nazywa się je „rewolucją godności”. Kiedy wyszło na ulicę najwięcej ludzi? Wtedy, kiedy zostali pobici bezbronni studenci. Mieszkańcy Kijowa oburzyli się, że bije się w mieście bezbronnych. To był zamach na godność. Mieszkańcy Kijowa wychodzili na ulicę całymi rodzinami. Nie zgadzali się może z poglądami politycznymi, ale byli zgodni, co do tego, że nie można bić ludzi na ulicy.

DW: Co moglibyśmy wszyscy zrobić dla Ukrainy?

Leipziger Buchmesse Olesja Ostrowska-Ljuta Martin Pollack
Olesja Ostrowska-Ljuta z tłumaczem Martinem PollackiemZdjęcie: Barbara Cöllen

OO: Na Ukrainie bardzo doceniane jest inne spojrzenie na ten kraj, nie takie przez stereotypy, ale uznanie tego, co tam się dzieje. To być może jest czymś bardzo unikalnym, czymś ważnym. Ludzie zaś nie są pionkami w grze geopolitycznej. Cenne byłoby uznanie, że Ukraińcy nie są dziećmi, które zawsze trzeba prowadzić za rękę. Oni mają swoje własne doświadczenia. I może warto wysłuchać, co mają do powiedzenia. To są doświadczenia z Majdanu. Z 20 lat życia na Ukrainie też wyrosło cenne doświadczenie. To było życie w sytuacji rujnowania wszystkich instytucji.

DW: Pani jest częściowo Polką

OO: Ja jestem Ukrainką, ale w rodzinie są Polacy.

DW: Co Pani obserwuje, jeśli chodzi o miejsce, jakie zajmują Polacy w świadomości społecznej Ukraińców?

OO: Przez szerokie masy są niezauważeni. Są natomiast postrzegani w grupach pisarzy, artystów, intelektualistów. Na przykład, jeśli chodzi o pamięć o Wołyniu. O tym się pamięta. To jest dyskutowane. Istnieją też próby rozrachunku z własnymi grzechami. To wynika z tego, że intelektualiści nie byli dotychczas słuchani. Teraz panuje sytuacja ogromnej tolerancji na Ukrainie. Przeżywamy moment uświadamiania sobie własnych pomyłek. Bo na przykład ogromną pomyłką w ciągu 20 lat był totalny brak jakiejkolwiek efektywnej komunikacji między Kijowem i Krymem. Krym był zaniedbany i niezrozumiany. Jest ogromna przepaść między Donbasem a Kijowem, gdzie nie było efektywnego dialogu. Na Ukrainie ludzie zaczynają sobie bardzo uświadamiać, że nie tylko Ukraińcy byli ofiarą na przestrzeni własnych dziejów i też zrobili dużo złych rzeczy. Nie wiem, jak to długo potrwa i z jakim skutkiem, ale na pewno jest to moment głębokiej refleksji.

DW: Jeśli mówi Pani o tolerancji Ukraińców, to, co ma Pani na myśli?

OO: To nie jest nic utopijnego. To jest świadomość, że sytuacja jest złożona, że nie ma prostych odpowiedzi.

DW: Czy to znaczy, że społeczeństwo na Ukrainie teraz z determinacją oczekuje zmian?

OO: Z bardzo dużą. Społeczeństwo, a nie partie, stało się podmiotem polityki. To, co się teraz odbywa, można nazwać demontażem radzieckiego sojuszu. Bo nie został zdemontowanym do końca. To jest przedłużenie demontażu. Jest potrzeba zbudowania nowych struktur.

Rozmawiała Barbara Cöllen

*Olesja Ostrowska-Ljuta, ukraińska działaczka na rzecz praw człowieka. Pracuje w Fundacji Rinata Achmatowa gdzie od Pomarańczowej Rewolucji zajmuje się wspieraniem rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.

red. odp. Bartosz Dudek