1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

UE płaci za blokowanie migracji, ale spiera się o relokację

23 stycznia 2018

Bułgarzy z wielkim wigorem rozpoczęli prace na reformą prawa azylowego UE, która obejmuje obowiązkowy rozdzielnik uchodźców. Polska i Węgry nadal są przeciw.

https://p.dw.com/p/2rOPZ
Die Integration von Flüchtlingen in der Türkei
Turcja skutecznie powstrzymuje dopływ uchodźców do UEZdjęcie: DW/D. Cupolo

Na bułgarską prezydencję w Radzie UE spadło w tym półroczu zadanie wykucia kompromisu w polityce azylowej Unii. Z projektem Komisji Europejskiej z wiosny 2016 r., który obejmuje relokację skrojoną pod przyszłe kryzysy uchodźcze, nie poradziły sobie poprzednie prezydencje - Słowacja, Malta i Estonia. Wielu ekspertom wydawało się, że ta bardzo kontrowersyjna reforma zostanie na długo pogrzebana w unijnych szufladach. – Ale Bułgarzy żywo ruszyli do negocjacji w unijnych grupach roboczych w Brukseli. Najpewniej zamierzają do czerwca położyć na stole finalny rezultat – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE.

Poprzedni, doraźny rozdzielnik do 160 tys. osób Rada UE (ministrowie krajów Unii) przyjęła jesienią 2015 r. przy sprzeciwie Węgier, Rumunii, Słowacji i Czech. Obejmował uchodźców, którzy przybyli do wybrzeży Grecji i Włoch do września 2017 r. Objął niecałe 35 tys. uchodźców i jeszcze kilka kolejnych tysięcy czeka teraz na relokację w Grecji i Włoszech.

Stanowisko polityków: Merkel i Kurz o uchodźcach. "Skuteczna ochrona granic"

Węgierski premier Viktor Orbán od początku ostro zwalczał rozdzielnik z 2015 r., ale część obserwatorów dopatrzyła się w jego niedawnym wywiadzie dla „Die Welt” sygnałów, że Budapeszt byłby gotów poprzeć nowy, stały rozdzielnik. Tyle, że węgierscy dyplomaci w Brukseli – jak wynika z naszych informacji – nie złagodzili swego sprzeciwu. – Premier Orbán od dawna powtarza, że Węgry mogą przyjmować uchodźców, ale jeśli same zdecydują, jak i których. To oznacza sprzeciw wobec podziałów na unijnym poziomie. I jest aktualne – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w Brukseli.

Rząd Orbána ogłosił niedawno, że przyjął ponad tysiąc uchodźców w 2017 r., co – jak przyznają nasi rozmówcy – być może było propagandowo dopasowane do podobnej kwoty przypadającej Węgrom z rozdzielnika z 2015 r. Celem miałoby być pokazanie Brukseli łagodniejszego oblicza Węgrów. Budapeszt już przed rokiem zadeklarował, że jest gotów rozpatrywać codziennie do 40 wniosków o ochronę międzynarodową, co – przy węgierskiej statystycznej średniej podań odrzuconych – daje ponad tysiąc przyjętych na rok. Tyle, że to ludzie spoza unijnej relokacji, więc skarga Komisji Europejskiej do Trybunału Sprawiedliwości UE na Węgry, Polskę i Czechy za sabotowanie rozdzielnika z 2015 r. nadal ma solidne podstawy.

Stytystyki UE: Unijna statystyka: mniej wniosków o azyl, mniej nielegalnych wjazdów

Nowa bitwa o rozdzielnik?

Punktem wyjściowym dla Bułgarów jest teraz zarys kompromisu przygotowany przez Estończyków. W razie bardzo poważnego kryzysu uchodźczego zakłada – po uruchomieniu relokacji w głosowaniu Rady UE – rozmieszczenie w krajach Unii do 200 tys. ludzi w ciągu dwóch lat. Gdyby to nie wystarczyło, o dalszych działaniach decydowałaby jednomyślnie Rada Europejska. Wprawdzie Parlament Europejski popiera wręcz federacyjny podział wszystkich migrantów do granic UE (pod groźbą zawieszania funduszy unijnych), ale to bez szans. Natomiast estoński plan dopuszcza wielkie ulgi dla takich krajów, jak Polska (z „tradycyjnie niską liczbą wniosków o azyl”). W pierwszym roku po uruchomieniu relokacji musiałyby przyjmować tylko ćwierć kwoty wyliczonej przez Brukselę na podstawie liczby ludności i wielkości ich gospodarki. Ponadto w „nadzwyczajnych wypadkach” można też zawiesić udział w relokacji, ale ostatecznie żaden kraj Unii nie mógłby się całkowicie uchylić od rozdzielnika.

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk próbował w styczniu uzyskać deklarację przywódców krajów Unii, że rozdzielnik może być przyjęty tylko za jednomyślną zgodą – to dawałby m.in. Polsce prawo weta. Ale Tusk napotkał sprzeciw. Kilku premierów publicznie zadeklarowało, że nie zrezygnują z traktatowego prawa do większościowego głosowania ich ministrów w Radzie UE. – Bułgarskie przyspieszenie może oznaczać, że Sofia za parę miesięcy zacznie przeć do głosowania. I znów będą wybuchowe spory m.in. z Polską – mówi jeden z unijnych dyplomatów.

Przeciąć szlak przez Libię

Rozdzielnik stał się w wielu krajach UE symbolem „unijnej solidarności” – dlatego spór nie chce wygasnąć, choć Unia od dawna skupia się przede wszystkim na sposobach, jak nie dopuścić migrantów (w tym uchodźców) do swych granic. Szefowie dyplomacji dyskutowali w poniedziałek m.in. o współpracy w hamowaniu – także za pieniądze - migracji z krajami Afryki, skąd ludzie przez Libię i morze docierają do Włoch. W najbliższych tygodniach kraje UE i Komisja Europejska będą ustalać, jak zebrać kolejne 3 mld euro dla Turcji, która w 2016 r. prawie całkowicie zablokowała napływ migrantów do Grecji.

– Pomimo sporów politycznych z Europą prezydent Recep Tayyip Erdogan nie porzuci tej współpracy. Ona działa bardzo dobrze, a agendy UE skutecznie uczestniczą w pomocy humanitarnej dla migrantów w Turcji – mówi nam Marc Pierini, ekspert brukselskiego Centrum Carnegie. Ponadto Komisja Europejska wzywa kraje Unii, by dobrowolnie przesiedlały uchodźców wprost z ONZ-owskich obozów na Bliskim Wschodzie, ale jednocześnie szybko deportowały przybyszów, którym odmówiono azylu w krajach Unii.

Tomasz Bielecki, Bruksela

Grecja. Zapomniani uchodźcy na wyspie Lesbos