1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Trybunał UE odpowie, czy można ufać sądownictwu w Polsce

14 marca 2018

Decyzja unijnego Trybunału w Luksemburgu będzie kluczowa dla sporu o państwa prawa. To może być prawdziwa "broń nuklearna".

https://p.dw.com/p/2uIej
Dublin, City Hall, Justitia
Temida w wydaniu irlandzkim może przysporzyć Polsce kłopotówZdjęcie: picture-alliance/akg-images

Irlandzki sąd nie wydał aresztanta do Polski, bo boi się, że reformy ostatnich dwóch lat naruszyły tam praworządność. A to może utrudnić uczciwy proces. Decyzja unijnego Trybunału w Luksemburgu będzie kluczowa dla sporu o państwa prawa.

Wysoki Trybunał (High Court) w Dublinie odmówił w poniedziałek (12.03.2018) odesłania do Polski aresztowanego Artura C. na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, czyli bardzo uproszczonych zasad ekstradycyjnych między krajami Unii. Sędzia Aileen Donnelly postanowiła zadać Trybunałowi Sprawiedliwości UE pytanie prejducyjalne (pytanie o wykładnię przepisów Unii), co zrobić z Arturem C. – Dochodzimy do wniosku, że praworządność jest systematycznie naruszana w Polsce wskutek łącznego efektu zmian legislacyjnych z ostatnich dwóch lat – oświadczyła Donnelly.

Irlandzki Wysoki Trybunał w uzasadnieniu swej decyzji co do Artura C. obficie przywoływał opinie Komisji Europejskiej oraz – stanowiącej agendę Rady Europy – Komisji Weneckiej, które są nadzwyczaj krytyczne wobec wydarzeń wokół Trybunału Konstytucyjnego oraz zmian w wymiarze sprawiedliwości wprowadzonych kilkoma ustawami z 2017 r. „Te zmiany uderzyły we wspólne wartości praworządności i demokracji” – głosi uzasadnienie. Irlandczycy zamierzają poprosić unijny Trybunał w Luksemburgu o rozstrzygnięcie pytania prejudycjalnego w trybie pilnym, co może zająć co najwyżej do pół roku.

Der Gebäudekomplex Four Courts, es beherbergt den High Court of Justice, die zweithöchste Rechtsinstanz in der Republik Irland
Sędzia Aileen Donnelly z High Court of Justice w Dublinie jest przeciwna ekstradycji Polaka, co może ruszyć lawinę Zdjęcie: picture-alliance/Photoshot

Ryzyko dla europejskiego nakazu aresztowania

Odpowiedź Luksemburga będzie miała bezpośredni wpływ na los Artura C., poszukiwanego przez polską policję w związku z podejrzeniami o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i handlu narkotykami. – Ale jeśli Trybunał w Luksemburgu orzeknie, by nie wydawać go Polsce, inne kraje UE też zapewne będą zawieszać działanie europejskiego nakazu aresztowania w związku z Polską – powiedział jego adwokat Ciaran Mulholland. To byłby zarówno cios reputacyjny dla Polski, jak i ryzyko erozji współpracy sądowej w UE. Wprawdzie ekstradycje byłyby możliwe nadal na podstawie przewlekłych procedur z przepisów międzynarodowych, ale nie prawie automatycznie, jak dzieje się to teraz w UE.

W bardzo pesymistycznym scenariuszu można sobie wyobrazić, że w innych krajach Unii z czasem będą poddawane w wątpliwość wyroki polskich sądów w innych dziedzinach, co miałoby fatalne skutki m.in. dla funkcjonowania rynku wewnętrznego UE.

Trybunał groźniejszy od artykułu 7.

Jednak odpowiedź Trybunału Sprawiedliwości UE będzie bodaj najważniejsza dla obecnego sporu Brukseli z Warszawą o praworządność. Polska w ten piątek (16.03.2018) organizuje seminarium ekspertów z krajów UE, Rady UE oraz Komisji Europejskiej, podczas którego zamierza przekonywać – na podstawie „białej księgi” premiera Mateusza Morawieckiego – że reformy ostatnich dwóch lat nie zmniejszają, lecz wręcz zwiększają niezawisłość polskiego wymiaru sprawiedliwości. Tyle, że irlandzkie pytanie prejudycjalne może pchnąć sędziów z Trybunału w Luksemburgu, by to oni wkrótce dali ocenę stanu państwa prawa w Polsce. Swoją opinię w Luksemburgu będzie musiała zaprezentować Komisja Europejska.

 – To prawdziwa „broń nuklearna”. Dla Trybunałowi Sprawiedliwości UE możliwość zrecenzowania sytuacji sądów w Polsce w świetle Traktatu o UE. Bez względu, czy postępowanie w ramach artykułu 7. Ugrzęźnie czy nie – skomentował prof. Laurent Pech, uznany specjalista od prawa unijnego z Middlesex University w Londynie.

„Bronią nuklearną” bywa często nazywany dyscyplinujący artykuł 7. z Traktatu o UE. Teraz trwa jego pierwszy, niesankcyjny etap z art.7.1., w którym unijni ministrowie w Radzie UE (za zgodą Parlamentu Europejskiego) mogą orzec o „wyraźnym ryzyku poważnego naruszenia praworządności w Polsce”. Jednak unijny Trybunał to narzędzie twardsze od art. 7.1. Traktatu o UE, bo decydują nie europosłowie i politycy w Radzie UE, lecz niezawiśli sędziowie. I jeśli Trybunał da - przy okazji sprawy aresztowanego Polaka - szerszą wykładnię, jak polskie zmiany w wymiarze sprawiedliwości mają się do reguł UE, to może stać się dla Komisji Europejskiej zachętą do śmielszego stosowania postępowań przeciwnaruszeniowych w sprawie polskich ustaw sądowych.

Pisaliśmy także: Asselborn: Polska może w każdej chwili powstrzymać art.7

A takie postępowania mogą prowadzić do skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE (na razie tak stało się tylko z ustawą o ustroju sądów powszechnych), który jest władny do nakładania olbrzymich grzywn. Dotkliwszych od reputacyjnych konsekwencji z art. 7.1.

Ponadto odpowiedź prejudycjalna dla Irlandii ze stwierdzeniem naruszeń praworządności w Polsce zapewne stałaby się silnym politycznym argumentem w debatach o uzależnieniu wypłat funduszy UE od spełniania wymogów państwa prawa.

Niemcy pytały o aresztowanego Węgra i Rumuna

Sprawa Artura C. to nie pierwszy przypadek ograniczeń w  europejskim nakazie aresztowania. Trybunał UE, pytany przez sąd niemiecki, stwierdził w 2016 r., że europejski nakaz aresztowania (czyli bardzo uproszczona procedura ekstradycyjna w ramach UE) nie może służyć szybkiemu wydawaniu ludzi do krajów, gdzie warunki w zatłoczonym areszcie czy więzieniu przeczą zasadzie godnego traktowania (chodziło o Węgry i Rumunię). Natomiast w lutym tego roku jeden z irlandzkich sądów wniósł pytanie prejudycjalne, czy europejski nakaz aresztowania można zastosować wobec Brytyjczyka, skoro najprawdopodobniej zostałby osądzony w Wlk. Brytanii już po brexicie, czyli poza unijnym porządkiem prawnym.

Tomasz Bielecki, Bruksela

Przeczytaj także: Komentarz: Europa dwóch prędkości nadchodzi. I słusznie