1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Freya – miłość w czasach oporu”

2 kwietnia 2018

Rozmowa z twórcami filmowymi Antje Starost i Hansem Helmutem Grotjahnem o filmie, będącym historią miłości z czasów wojny.

https://p.dw.com/p/2ujFJ
Freya von Moltke mit ihren Söhnen Helmuth Caspar und Konrad
Freya von Moltke z synami Helmuthem Casparem i KonrademZdjęcie: Helmuth Caspar von Moltke

W wypełnionej przez młodzież z kilku warszawskich liceów jednej z sal stołecznego kina Atlantic dwoje niemieckich filmowców pokazało niedawno, po raz pierwszy z polskimi napisami, swój dokument „Freya – miłość w czasach oporu”. Film opiera się z jednej strony na więziennej korespondencji skazanego na śmierć twórcy antynazistowskiego Kręgu z Krzyżowej Helmutha Jamesa von Moltke i jego żony Freyi*, z drugiej na rozmowie, którą jego twórcy, Antje Starost i Hans Helmut Grotjahn**, przeprowadzili przed laty z tytułową bohaterką.

Hans Helmuth Grotjahn, Antje Starost
Twórcy filmu Hans Helmut Grotjahn i Antje StarostZdjęcie: DW/Aureliusz M. Pędziwol

Deutsche Welle: Jak poznali Państwo Freyę von Moltke i kiedy to było?

Antje Starost: To był rok 1998. Zabraliśmy Freyę z Berlina do Weimaru na pokaz naszego filmu „Der Diplomat” („Dyplomata”) [zrealizowany wspólnie z Manfredem Flügge. Bohaterem jest francuski partyzant, więzień Buchenwaldu, po wojnie dyplomata francuski przy ONZ, który na zlecenie ONZ i francuskiego MSZ zajmował się prawami człowieka, dekolonizacją i mediatorstwem w konfliktach – przyp.]. Przez kilka dni rozmawialiśmy ze sobą, jedliśmy wspólnie turyński chleb i zbliżyliśmy się do siebie…

Hans Helmut Grotjahn: A potem za każdym razem, kiedy ją spotykaliśmy, Freya pytała nas, czy byliśmy w Turyngii, czy jedliśmy turyński chleb i czy przywieźliśmy jej bochenek. To pierwsze spotkanie było mało spektakularne, ale ona ciągle do niego wracała.

Pisaliśmy także: Freya Gräfin Moltke żyje we wspólnej pamięci Polaków i Niemców

DW: Kiedy narodził się pomysł, żeby nakręcić film o niej?

AS: To też był przypadek. Kiedy w Bostonie zbieraliśmy materiały do naszego kolejnego filmu, Freya przyjechała i zaprosiła nas do swego domu w Vermont. Spędziliśmy z nią trzy dni wypełnione długimi rozmowami, które po części zarejestrowaliśmy. Ale tylko dla siebie. Nie myśleliśmy o filmie. Była dla nas po prostu zbyt wielką osobowością.

HHG: Pomysł, żeby zrobić film, pojawił się dopiero, gdy przeglądaliśmy w Berlinie, co nakręciliśmy. Dopiero tam dotarło do nas, że mamy coś, co musi przetrwać, zostać ocalone. To był rok 2001. A film ukończyliśmy w 2017. Czyli kręciliśmy szesnaście lat. Ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tak będzie.

DW: Dlaczego tak długo?

AS: Po prostu nie jesteśmy dziennikarzami. Ktoś inny prawdopodobnie by natychmiast wziął się do roboty. Ale nie my.

HHG: Od samego początku próbowaliśmy jednak zwrócić uwagę sponsorów na ten materiał. Ale w Niemczech to wcale nie było łatwe i nadal jest bardzo trudne. Wprawdzie Holokaustowi i III Rzeszy poświęca się wiele czasu, ale raczej na poziomie fikcji. Robi się filmy fabularne, wielkie dramaty.

A my mieliśmy pomysł na obraz spokojniejszy, którego centralnym punktem byłaby historia miłosna ukazująca osobowość Freyi. Do czegoś takiego trudno jednak znaleźć partnerów. Słyszeliśmy, że „tak się dzisiaj nie robi już filmów”, że „to wszystko już znamy”...

AS: …czy też, że „ten temat został już opowiedziany”. Bardzo deprymujące i trudne do przełknięcia.


Helmuth Caspar und Freya von Moltke
Helmuth Caspar i Freya von Moltke, 2009Zdjęcie: Dorothea von Haeften

 

DW: Żadna telewizja się nie zainteresowała?

AS: Żadna. Teraz będziemy próbować raz jeszcze, tym razem już z gotowym filmem. Ale obawiam się, że to beznadziejne. Dla mnie to zagadka.

DW: Kto umożliwił sfinalizowanie projektu?

AS: Złożyliśmy wniosek w MEDIA [podprogramie programu Creative Europe mającego na celu wspieranie twórczości filmowej i audiowizualnej w Unii Europejskiej]. I chociaż byliśmy tam kompletnie nieznani i nie mieliśmy żadnych kontaktów, natychmiast uzyskaliśmy dofinansowanie, co pozwoliło rozpocząć produkcję. Poza tym jednak nie uzyskaliśmy żadnego wsparcia publicznego, dlatego znów musieliśmy zrezygnować z tego projektu. Możliwości realizacji pojawiły się dopiero dzięki Krzyżowej.

HHG: To wsparcie europejskie napełniło nas szczególnie dumą, sprawiło nam radość, bo Niemcy nie tak często są wspierani.

DW: Poświęćmy kilka słów samemu filmowi. Bardzo powolny rozwój akcji, statyczne, kilkudziesięciosekundowe ujęcia – mogłoby się wydawać, że będzie to trudne w odbiorze. A jednak odniosłem wrażenie, że film trzymał w napięciu nie tylko mnie, ale i wielu młodych widzów na sali…

AS: Gdy zaczęliśmy zajmować się intensywnie listami Freyi i Helmutha, wydawało nam się, że z tego można zrobić jedynie słuchowisko, a nie film. No bo jak to zilustrować? Nie da rady. Ale trwało to tak długo, że w końcu znaleźliśmy obrazy, które wprawdzie nie ilustrują, lecz niosą te listy w sposób, który trudno dokładnie opisać.

HHG: Chodziło o to, żeby ich nie zabić obrazem. Dlatego nie ma tam żadnych ujęć z propagandowych kronik filmowych, żadnych straszliwych, głośnych historii. A poza tym mieliśmy to wielkie szczęście, że zdobyliśmy do projektu dwoje niemieckich aktorów, Ninę Hoss i Ulricha Matthesa, którzy te listy czytają. Ich głosy przykuwają uwagę. No a staromodne czytanie listów jest czynnością powolną, wymagającą czasu.

Przy całej skromności myślę, że nam się to całkiem nieźle powiodło – zwłaszcza w środkowej części, kiedy widzimy pszczoły [Freya ukryła więzienną korespondencję z mężem w ulu], a atmosfera się zagęszcza. Udało się całkiem nieźle wykrystalizować tę ciszę przed burzą… czy raczej przed końcem… tę sytuację, w której oboje się znaleźli. A możliwe to było tylko w ten sposób.

Buchcover Helmuth James und Freya von Moltke: Abschiedsbriefe Gefängnis Tegel

DW: I tak właśnie przyjęli to młodzi widzowie, co potwierdziła jedna z uczennic, wykrzykując z końca sali „bardzo, bardzo, bardzo Państwu dziękujemy!” Ten film nosi tytuł „Freya - miłość w czasach oporu”, ale przecież nie jest jedynie o niej, lecz o obojgu, także o Helmucie, choć pojawia się on jedynie na starych zdjęciach. A może jeszcze o czymś?

AS: To jest film o tym, co Freya kiedyś nazwała słowami „co potrafi miłość”. I nie ma to nic wspólnego z romantyczną miłością, lecz z ludzkim życiem. Tych dwoje odnalazło się, uzupełniało się i wzajemnie dawało sobie tę siłę, która pozwalała im jakoś przetrzymać. Każdemu na swój sposób. Jest w tym coś wyjątkowego, bo ta miłość została udokumentowana w prywatnych listach. Bez nich nigdy byśmy jej nie poznali. Tych ostatnich listów z więzienia Tegel Freya sama nie opublikowała i zastrzegła, że będzie można to zrobić dopiero po jej śmierci. Dla mnie to jest najsilniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek czytałam.

Flash-Galerie Wochenrückblick KW1 Freya von Moltke
Freya von Moltke na uroczystości upamiętnienia 60. rocznicy zamachu na Hitlera, obok kanclerz Gerhard Schroeder (p) i prezydent Horst Koehler (l), 2004Zdjęcie: AP

DW: Te listy rzeczywiście robią wrażenie, ponieważ ci dwoje doskonale wiedzą, co będzie, nie mają co do tego cienia wątpliwości. Piszą całkiem otwarcie o nadchodzącej śmierci…

HHG: Wcześniej tych listów nie było, a bez nich nasz film byłby zupełnie inny. Ukazały się dopiero w 2011 roku i nadały naszej koncepcji inną dynamikę. Zwłaszcza, że tę miłość można prześledzić od samego początku. W archiwum literatury w Marbach [w Badenii-Wirtembergii] leżą pierwsze, nieporadne listy miłosne Helmutha, w których pisze: „Czy sprostam tej miłości…” To wyjątkowe, że możemy to wszystko prześledzić już od 1921 roku, czyli od momentu narodzin miłości aż do śmierci Helmutha.

DW: Te ostatnie listy, wydane po śmierci Freyi, ukazały się niedawno po polsku. Myślę, że będą się znakomicie uzupełniać z filmem. Książka będzie zachęcać do filmu, a film do sięgnięcia po książkę.

AS: To by było wspaniale.

Rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol, Warszawa, 7 marca 2018

 

* Prawnik Helmuth James Graf von Moltke (urodzony w 1907 roku w Krzyżowej) został aresztowany w styczniu 1944, ale prawdopodobnie dopiero zamach na Hitlera przeprowadzony przez von Stauffenberga pół roku później spowodował, że został potraktowany z najwyższą surowością i 11 stycznia 1945 roku skazany na śmierć. Wyrok wykonano dwanaście dni później w berlińskim więzieniu Plötzensee.

Wdowa po nim, Freya, zmarła 1 stycznia 2010 roku w USA w wieku 99 lat.

Ich więzienne „Listy na pożegnanie” (pod redakcją Helmutha Caspara von Moltke, Ulrike von Moltke i Agnieszki von Zanthier) ukazały się w ubiegłym roku nakładem krakowskiego Wydawnictwa Znak. Słowem wstępnym opatrzył je emerytowany arcybiskup opolski, Alfons Nossol, który 12 listopada 1989 roku odprawił Mszę Pojednania w byłym majątku von Moltków w Krzyżowej. Podczas niej kanclerz Niemiec Helmut Kohl i premier Polski Tadeusz Mazowiecki objęli się, przekazując sobie znak pokoju i rozpoczynając nowy rozdział w stosunkach Polski i Niemiec.

** Antje Starost (rocznik 1950) i Hans Helmut Grotjahn (1943) tworzą filmy razem od 1981 roku, kiedy to powstał ich pierwszy wspólny film „Marika und Caterina” („Marika i Caterina”) wyprodukowany przez drugi program niemieckiej telewizji publicznej ZDF. Film o Freyi i Helmucie Jamesie von Moltke (tytuł oryginalny: „Geschichte einer Liebe – Freya”) powstał w 2017 roku. Można go obejrzeć na pokazach specjalnych lub DVD.