1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Teltschik: Europa nigdy nie miała takiej szansy jaką jest UE

Monika Sieradzka4 lipca 2016

Dokąd zmierza nasza wspólnota, to największe dzieło pokoju po II wojnie światowej? - pyta Horst Teltschik*

https://p.dw.com/p/1JIVJ
Horst Teltschik / Sicherheitsberater
Horst TeltschikZdjęcie: picture-alliance/dpa

Teltschik: Jeszcze nigdy Europa nie miała takiej szansy jaką jest Unia Europejska.DW: Z jakim nastawieniem niemieccy politycy przystępowali do negocjacji z Polską pod koniec lat 80-tych? Czy możliwe było podpisanie jednego traktatu – o granicach i o przyjaźni, jak chciała tego strona polska?

Horst Teltschik: Polska debata na ten temat nie jest mi obca. Ale proszę pamiętać: uznanie granicy na Odrze i Nysie nie miało większego poplecznika niż sam Helmut Kohl. Już w 1972 przeforsowanie w parlamencie układu granicznego PRL-RFN nie było łatwą sprawą. Musiał go ratyfikować nie tylko Bundestag, ale także Bundesrat, gdzie silna była CSU. Byłem już wtedy politycznym doradcą Helmuta Kohla, który stał na czele CDU. I Kohl wtedy postawił ultimatum: albo CSU się zgodzi, albo ja ustępuję z funkcji. Postawił na szali swoją karierę dla układu granicznego z Polską.

Kohl był od początku wielkim zwolennikiem układu granicznego. Musiał jednak uwzględniać sytuację w Bundestagu. Nie mógł pozwolić sobie na to, by w tak ważnym głosowaniu było jakiekolwiek potknięcia, by poparcie było jak najszersze. Dlatego nie działał pośpiesznie. Trzeba pamiętać o związkach wypędzonych, którzy mieli w parlamencie swoich przedstawicieli. Zapewniałem o tym premiera Mazowieckiego.

I sukces był ogromny: układ graniczny został przyjęty przy zaledwie 9 głosach sprzeciwu.

Na ile w świadomości niemieckich polityków, zajętych zjednoczeniem Niemiec, istniała potrzeba uregulowania relacji z Polską?

W 1988 roku pojawiła się idea, by relacjom z Polską nadać nową jakość. Zostałem pełnomocnikiem rządu RFN do spraw kontaktów z Polską. W tym okresie na własnej skórze przeżyłem polską transformację od komunizmu do demokracji. Wydarzenia w Polsce miały dla nas szczególne znaczenie: to był sygnał, że Gorbaczow dotrzymuje swoich zapewnień, że nie będzie się mieszał w wewnętrzne sprawy swoich sojuszników z Układu Warszawskiego. Potwierdziły to wydarzenia w Budapeszcie. Na tej podstawie w listopadzie 1989 roku, gdy Kohl zdecydował, że będzie dążył do zjednoczenia Niemiec, mogliśmy być pewni, że także do naszych spraw nie będzie się mieszał. Dlatego przemiany w Polsce, jako przypadek precedensowy, stały się kluczem do przemian w całej Europie.

Ta nowa jakość polegać miała na dialogu z Polską jako równorzędnym partnerem. Czy było to wówczas możliwe?

Żeby być równorzędnym partnerem, trzeba też się za takiego uważać. Pamiętam spotkanie Kohla z Lechem Wałęsą i Bronisławem Geremkiem, które miało miejsce kilka godzin przed upadkiem berlińskiego muru. Wałęsa powiedział kanclerzowi: „To, co teraz dzieje się w NRD – masowe demonstracje, ucieczka obywateli do RFN, to jest początek zjednoczonych Niemiec. A potem my, Polacy, znów przejdziemy do drugiego rzędu”. Jeśli ktoś wypowiada taką myśl, to już w tym momencie nie ma mowy o „równorzędności”. Wy, Polacy jesteście narodem kochającym wolność, macie wielkie osobowości. Lewandowski to teraz najpopularniejszy Polak w Niemczech. Ale musicie traktować siebie samych jako równorzędnych partnerów.

Traktat graniczny z 1990 roku torował drogę do następnego – dobrosąsiedzkiego, podpisanego w czerwcu 1991 roku. Czy chodziło o relacje bilateralne czy też już wówczas chodziło o włączenie Polski do Europy?

O jedno i drugie. Helmut Kohl powierzył mi wówczas kolejną misję: miałem przekonywać Washington, Londyn i Paryż do gospodarczego wspierania Polski. Tłumaczyłem Margaret Thatcher, że chcemy Polsce pomóc stanąć na nogi i prosiłem ją w imieniu kanclerza Niemiec o wsparcie. Co usłyszałem w odpowiedzi? „Jestem gotowa pomóc Polsce, gdy ta przeprowadzi reformy”. Odpowiedziałem jej: „I na tym polega różnica między nami. Pani żąda, by Polska wskoczyła do rzeki i czeka, by sama dopłynęła do drugiego brzegu. A nasza strategia to rzucenie Polsce koła ratunkowego, by na ten drugi brzeg dotarła”. Podobne stanowisko zajmowała Francja.

Dlaczego Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku nie przywrócił Polakom mieszkającym w Niemczech przedwojennego statusu mniejszości narodowej? I dlaczego Berlin nie chce tego uregulować po dziś dzień?

Z jednej strony rozumiem te zarzuty, ale z drugiej bardzo trudno przychodzi mi stawianie ich w centrum naszych relacji. Jeżeli dziś widzę problemy w Europie, to zupełnie innego kalibru. Przyszłość europejskiej integracji to jeden z największych problemów, z którymi jesteśmy konfrontowani: dokąd zmierza nasza wspólnota, to największe dzieło pokoju, jakie udało się stworzyć po II wojnie światowej? Lękiem napawają relacje z Rosją. NATO chce wzmocnić swoją obecność na Wschodzie. Co przez to osiągniemy? Nic, nie posuniemy się o centymetr do przodu. I to są właśnie sprawy, o których powinniśmy rozmawiać my – Polacy i Niemcy.

Ale co z mniejszością polską w Niemczech?

Pod pojęciem mniejszości narodowych rozumiem współobywateli, którzy – wychodzę z tego założenia – próbują przyzwoicie żyć i zarabiać pieniądze. Ale dziś są problemy innego kalibru, które powinniśmy umiejscawiać w centrum relacji polsko-niemieckich. W Europie, która coraz bardziej się zrasta, kwestie mniejszościowe nie są najważniejsze. Mamy i powinniśmy utrzymać to, co jest najważniejsze czyli pokój. Proszę sobie wyobrazić, że w historii Francja i Niemcy stoczyły 27 wojen, średnio walcząc ze sobą co 15 lat. Mowa jest tylko o tych dużych wojnach. A teraz mamy pokój od dziesięcioleci. Jeszcze nigdy Europa nie miała takiej szansy jaką jest Unia Europejska.

Co w takim razie możemy wspólnie zdziałać w tych globalnych sprawach, na przykład w kwestii relacji NATO-Rosja?

Musimy przeprowadzić bilans relacji z Rosją. W 1990 roku podpisaliśmy Paryską Kartę Nowej Europy, tworząc strefę pokoju, jakiej jeszcze nigdy nie było – od Paryża po Władywostok, mamy umowę NATO-Rosja. Powinniśmy wspólnie zastanowić się, jak skutecznie wykorzystywać te istniejące instrumenty. Na przykład kiedyś przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi proponował utworzenie strefy wolnego handlu między UE a Rosją. Putin był za tym pomysłem. Dlaczego do tego nie doszło? Gdyby taka strefa zaistniała, to może nie doszłoby do konfliktu na Ukrainie. Często nie wykorzystujemy szans. Tusk to najlepszy Polak w Brukseli – to też jest nasza szansa. Nawet, jeśli obecny rząd w Warszawie jest problemem.

Jak widzi Pan przyszłość Europy – jako postępującą integrację czy jako renacjonalizację?

Wszędzie dziś obserwujemy te niebezpieczne tendencje, także w Niemczech. Dlatego wspólne stawianie im czoła interesuje mnie o wiele bardziej niż to, co w przeszłości można czy trzeba było zrobić lepiej. Historii nie da się skorygować.

Rozmawiała Monika Sieradzka

*Horst Teltschik - wieloletni bliski współpracownik Helmuta Kohla, negocjator traktatów z Polską w latach 1989-1990, szef Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Odznaczony m.in. Orderem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej