Solidarność 2.0: podarowali nadgodziny ojcu chorego dziecka
23 stycznia 2018Jens Roesner jest pracownikiem jednej z berlińskich firm budowy maszyn. Kiedy jego syn ubiegłego lata ciężko zachorował, on chciał każdą chwilę spędzać z dzieckiem. Stan 18-letniego chłopaka wciąż się pogarszał, lekarze zdiagnozowali osłabienie mięśnia sercowego. Jego życie wisiało na włosku, więc lekarze zdecydowali o przeniesieniu go do specjalistycznej kliniki w Heidelbergu. Historię te opisuje Spiegel Online.
Aby móc być cały czas przy dziecku, Jens Roesner zamieszkał w Heidelbergu na campingu w przyczepie. Lecz w pewnym momencie wykorzystał już cały urlop i nadgodziny i jedynym wyjściem było wzięcie bezpłatnego urlopu. Lecz na to nie chciał przystać jego szef. – Nie chciałem, żeby rodzina pozostała bez środków do życia, kiedy zabraknie zarobków ojca – powiedział szef firmy Marcus Piepenschneider w rozmowie ze Spieglem. Wraz z radą pracowniczą wpadł na pomysł, by poprosić 110 pracowników firmy, by podarowali koledze część swoich nadgodzin.
Odzew był ogromny – opowiada Piepenschneider. On sam też dorzucił się do puli nadgodzin. Nie chce powiedzieć, ile godzin oddał, bo o tym wie tylko dział kadrowy. Obojętne było przy tym, czy nadgodziny podarował członek dyrekcji firmy czy dozorca – zaznacza.
W ten sposób nazbierało się 930 nadgodzin, co odpowiada 133 wolnym dniom przy 35-godzinnym tygodniowym wymiarze czasu pracy. Czyli pan Roesener może wziąć teraz sześć miesięcy wolnego, bez uszczerbku w dochodach.
Akcja kolegów z firmy bardzo go poruszyła. „Mam nadzieję, że kiedyś będę miał okazję jakoś się wam odwdzięczyć” – napisał w mailu do kolegów. Do tej pory nie wyczerpał jeszcze wszystkich wolnych dni. Mógł wrócić do pracy, jego syn chodzi znów do szkoły, ale czeka go przeszczep serca - nie ma jeszcze dawcy. Kiedy przyjdzie „godzina X” i ojciec będzie potrzebował wolne, będzie mógł skorzystać z podarowanych mu nadgodzin.
opr.: Małgorzata Matzke