1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Im gorzej będzie rządzić Trump, tym lepiej dla Merkel

Barbara Cöllen
22 listopada 2016

W sobotnich (19.11.) wydaniach niemiecka prasa komentuje możliwość kandydowania Angeli Merkel po raz czwarty na urząd kanclerza.

https://p.dw.com/p/2SwAG
USA Donald Trump designierter Präsident
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Reynolds

Berliner Zeitung" pisze, że „siła Merkel jest także jej dylematem. Jeśli kryzys jest długotrwały, obsadzenie tego kluczowego politycznego urzędu zwykle jest trudne. Taka sytuacja może się powtórzyć przy kolejnej kadencji, kiedy okazałoby się, że po jej upływie Merkel rządzi tak długo jak Helmut Kohl. Jego przykład w odczuciu Merkel zawsze był przestrogą, aby odpowiednio wcześnie przygotować swoje odejście. Kohl był pod koniec swoich rządów, także w szeregach własnej partii, postrzegany jako trudny do zniesienia patriarcha”.

Dziennik „Nürnberger Nachrichten” cytuje na wstępie francuskiego premiera Vallsa, który powiedział: „Europa może umrzeć”. „I faktycznie tak jest” – pisze norymberski dziennik – bo „szefowie rządów, z którymi Merkel teraz spotkała się w Berlinie, mają podstawy, aby bać się o utratę swoich urzędów. Mogą ich bowiem zmusić do odejścia prawicowi populiści w każdym z tych krajów”. Ale jak niemiecka kanclerz chce ratować Europę? – pyta gazeta. „Na zjeździe CDU na początku grudnia dużo czasu mają zająć rozmowy na temat bezpieczeństwa i porządku. Ale to i tak za mało. Barack Obama dał kilka wskazówek rządzącym w Berlinie, np. że należy zadbać o przyzwoite wynagrodzenia i lepszą edukację. Głupio tylko, że ani on, ani jego koledzy, z którymi się spotkał, sami nie przestrzegali tych wskazówek”.

Mittelbayrische Zeitung” z Regensburga pisze, że „prawdopodobna aprobata Seehofera (premier Bawarii i szef bawarskich chadeków - CSU – red.) dla ponownej kandydatury chadeckiej kanclerz zostanie udzielona z zaciśniętą pięścią w kieszeni. Ale szef bawarskich chadeków wie, że alternatywy także jego partia nie jest w stanie zaproponować. Kto inny ma to robić, jeśli nie Merkel?”.

Landeszeitung” z Lüneburga w Dolnej Saksonii pisze, że o tym, „czy Angela Merkel weźmie sobie do serca uznanie Baracka Obamy, który polecił ją Niemcom, dowiemy się prawdopodobnie już jutro. Wtedy rządząca dokładnie jedenaście lat kanclerz Niemiec wyszłaby po posiedzeniu zarządu CSU i w obecności dziennikarzy prawdopodobnie ogłosiła, że będzie ponownie kandydować. Nie przesądzi to wprawdzie od razu o jej wyborze, ale szanse na to istnieją, jeśli weźmie się pod uwagę jej możliwych konkurentów.

Obama obarczył ją, przede wszystkim ze względu na swojego następcę Donalda Trumpa, wielką odpowiedzialnością – reprezentowania zachodnich wartości i transatlantyckiego Sojuszu. Mało tego: Merkel jest podporą międzynarodowej polityki – podkreślił Obama. W rzeczywistości zaś myślał: W przyszłości musicie sami sobie radzić w Niemczech i w Europie”.

Münchner Merkur" zauważa, że sama kanclerz i główny establishment myślą, że bez niej ani rusz. „Prezydent Obama wyznaczył przyjęcie linii w tej kwestii: Gdyby mógł, wybrałby Merkel jako silną przywódczynię w trudnych czasach. Prawdą jest, że Europa po wyborze Donalda Trumpa prezentuje się jak kurnik po odwiedzinach lisa. Rządowi Renziego we Włoszej grozi fiasko, a euro grozi koniec. We Francji Marine Le Pen sięga po władzę. Kto poza Merkel byłby w stanie poskromić coraz silniejsze tendencje odśrodkowe? I kto poza nią znalazłby siłę na opanowanie chaosu w polityce migracyjnej, za który sama odpowiada? Tak brzmi melodia, którą CDU i CSU będą nucić do wrześniowych wyborów. Im gorzej będzie rządzić Trump, tym lepiej dla Merkel – i odwrotnie”.

opr. Barbara Cöllen