1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Postprawda" i nowe narzędzia uprawiania polityki

10 grudnia 2016

„Postprawda“ jest niemieckim słowem roku 2016. Słowo to wpisuje się w ważną debatę publiczną - mówi prof. Joachim Scharloth*.

https://p.dw.com/p/2U3o0
Illustration Hasssprache
Zdjęcie: DW/S. Didszuweit

 Co Pan myśli o wyborze terminu „postprawda” ("post-faktisch") na "słowo roku 2016" w Niemczech? 

Joachim Scharloth*: To na pewno dobry wybór, ponieważ słowo to wpisuje się w ważną debatę publiczną. Ale nie zapominajmy, że etymologia terminu „fakt” wskazuje na to, że w przypadku faktów zawsze chodzi o stworzony stan rzeczy, a jednocześnie, że nie ma „prawdy obiektywnej”. Polityka jest zawsze sporem o kwestie, dla których nie ma prostych rozwiązań w sensie „dobre” czy „złe”. Termin „postprawda“ upomina nas jednak, że kłamstwo czy ignorowanie faktów nie wnosi niczego pozytywnego do kultury politycznej. 

Czy można w ogóle dotrzeć rzeczowymi argumentami do ludzi, którzy tworzą postprawdę?

Joachim Scharloth: Mowa nienawiści i polemika to narzędzia, którymi przyciąga się uwagę i uprawia politykę. Ponieważ nie chodzi w nich o prawdę, argumenty też nie mają tu znaczenia. Z mojego punktu widzenia należy zwiększyć świadomość społeczeństwa na temat takich agresywnych form uprawiania polityki. Powinien się też zmienić sposób informowania o werbalnym przekraczaniu pewnych granic. Chodzi o to, aby się nie urzeczywistniały plany prowokatorów, których zamysłem jest wywołanie pewnych reakcji.

Dlaczego niektórzy ludzie nie wyrażają się w sposób bardziej wyważony?

Joachim Scharloth: Sądzę, że istnieją dwa powody. Po pierwsze, w erze cyfrowej skupienie na sobie uwagi w przestrzeni publicznej stało się czymś rzadkim. Podczas gdy kiedyś w ogóle trudno było dostać się do mediów, dzisiaj każdy może wpradzie o każdej porze dnia wypowiedzieć się publicznie, ale szansa na to, że będzie wysłuchany, jest minimalna.

Czy może to Pan to dokładniej wytłumaczyć?

Joachim Scharloth: Mówienie w sposób mało wyważony, wykluczający, pogardliwy daje tę korzyść, że inni ludzie denerwują się z tego powodu. Na skutek tego kierują oni swoją uwagę na to, co się mówi i osobę, która to powiedziała. Często zamiar wywoływania pewnej reakcji skłania takie ruchy jak Pegida czy polityków do wyrażania się w sposób niewyważony, mówienia  o sprawach, które są częściowo tabuizowane w myśl hasła: "There is no such thing as bad publicity" ("Wszystko jest dobre, co przynosi rozgłos"). Z drugiej strony, twierdzenie z uporem, że wolność wyrażania opinii jest zagrożona przez przesadną "Political Correctness" (poprawność polityczną), daje politykom możliwość autoinscenizacji jako niezależne, autonomiczne osobowości, które nie są jeszcze skorumpowane przez „establishment” lub rzekomo wyobcowaną „klasę polityczną”. 

Skąd się wzięło określenie “poprawność polityczna”?

Joachim Scharloth: Zostało ono ukute przez skrajną prawicę w Stanach Zjednoczonych po to, aby zakwestionować zabiegi o większą wrażliwość w sferze werbalnej i uodpornić się na krytykę.

Określenie „poprawność polityczna“ zakłada, że coś jest „poprawne" tylko z powodu politycznie motywowanego szacunku, ale błędne w zderzeniu z „rzeczywistością”.

Tę ideologię definiują takie hasła jak "Truth is the new Hate Speech" ("Prawda jest nową mową nienawiści"). Kto mówi rzeczy, które przez rzekomy establishment określane są jako mowa nienawiści, mówi więc prawdę wbrew wszelkim oporom.

Od kiedy obserwowuje się te tendencje?

Joachim Scharloth: Nie sądzę, abyśmy dzisiaj mówili w sposób mniej wyważony niż dawniej. Dawne polityczne spory nie cechowała akurat rzeczowość i wyważanie argumentów. Strategiczne i emocjonalne aspekty konfliktów były zawsze dominujące w publicznej komunikacji politycznej.

Być może przeżywamy akurat coś w rodzaju ostrego sprzeciwu. Ale generalnie tendencja jest taka, że wzrosła wrażliwość językowa w naszym społeczeństwie, a szczególnie w obszarze polityki.

Wyważony sposób wyrażania się to także kwestia szacunku dla innych. Czy ten szacunek zanika? 

Joachim Scharloth: Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno jest tak, że portale społecznościowe korzystają na tym, że ludzie się stale eksponują i ciągle manifestują swoją tożsamość. Wielu z nich bardzo mocno uzależnia swoje poczucie wartości od innych, przecież nawet wręcz obcych ludzi. To czyni ich podatnymi na ataki. Subiektywnie jeden atak ma dla nich na pewno większe znaczenie niż 10 lajków. To może wywołać wrażenie zaniku szacunku.

KNA / tł. Barbara Cöllen

Prof. Joachim Scharloth* jest wykładowcą na wydziale Lingwistyki Stosowanej Politechniki w Dreźnie.