1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polska opiekunka: "Czuję się jak niewolnica"

24 listopada 2010

Po ostatnim artykule na temat pracy polskich opiekunek w Niemczech, zgłosiło się do nas kilka kobiet, które chciały się podzielić doświadczeniami. Niektóre mówią wprost: "Ta praca to nowoczesna forma niewolnictwa".

https://p.dw.com/p/QGWy
W Niemczech rośnie liczba osób wymagających opiekiZdjęcie: picture-alliance/ dpa

Jolanta z Dolnośląskiego zwróciła się do naszej redakcji po tym, jak przeczytała artykuł "Polskie opiekunki nie stawiają warunków". Od 2005 roku kobieta opiekowała się blisko dziesięcioma starszymi osobami w Austrii i Niemczech oraz pracowała dla dwóch dużych firm pośrednictwa pracy. Z pięcioletniej perspektywy opowiada o pracy opiekunek jako o "pracy na warunkach zbliżonych do niewolnictwa".

"Przez pierwsze tygodnie zwykle wszyscy są zauroczeni, bo Polki nie podchodzą do chorych jak do pacjentów tylko jak do ludzi", opowiada Jolanta, która poprosiła o zmianę imienia. "Ale najdalej, gdy po miesiącu lub dwóch przypominam o ustalonych warunkach pracy, o przerwach czy wolnych dniach i staram się egzekwować te warunki, szybko kończy się zauroczenie moją osobą", mówi. Jolanta uważa, że winne są przede wszystkim firmy pośredniczące, które "przyzwyczaiły Niemców do niskich stawek i dlatego trudno pracować w tej branży z godnością".

House of Life - Pflege kranker Menschen
Praca opiekunki często wymaga stałej dyspozycyjnościZdjęcie: picture-alliance/dpa

Róża Romaniec: W Niemczech stale mówi się o rosnącym zapotrzebowaniu na opiekunki, więc warunki powinny być coraz lepsze. Jak wypada pani ocena?

Jolanta: Warunki wcale nie są coraz lepsze. Kiedy zaczynałam, stawki były niemal takie same jak teraz, bo firmy pośredniczące w załatwianiu pracy tłumaczą się kryzysem i nie podnoszą stawek. Na początku pracowałam za 28 euro dziennie na rękę, to było w Austrii. Chciałam się lepiej nauczyć niemieckiego, więc na początku byłam zadowolona. Dziś kobiety wyjeżdżające po raz pierwszy za granicę nie dostają dużo więcej. Za tę stawkę oczekuje się jednak od opiekunek bardzo wiele.

RR: Co konkretnie ma pani na myśli?

J.: Mówię o obowiązkach i stałej dyspozycyjności. W zależności od stanu chorej osoby trzeba się nią odpowiednio zajmować oraz dbać o dom. Z reguły nie ma się urlopu, dni wolnych, nie można nic zaplanować, bo rodzina chce spontanicznie decydować, kiedy daje opiekunkom wolne. Każdy wiele od nas oczekuje, ale mało chce dać. Dlatego obserwują powszechną frustrację i coraz częściej widzę, że Polki nadużywają alkoholu lub innych środków odurzających, płaczą i męczą się. Im dłużej jest się poza domem, tym większa jest frustracja, a czasem i rezygnacja.

RR: Ile zrozumienia dla sytuacji opiekunek mają rodziny chorych?

J.: Większość rodzin nie chce wiele zrozumieć, lecz unikają konfrontacji z naturalnymi problemami, jakie mają opiekunki. W domu często czekają dzieci, którymi opiekują się dziadkowie. Ja akurat jestem rozwódką, a mój syn też jest za granicą, więc przynajmniej nie mam tego problemu. Ale mimo to czuję się często jak niewolnica, bo nie mam własnego życia. Kiedy pojawiam się w nowej rodzinie, ona chce mną zawładnąć, jakbym była tylko na potrzeby chorego i jakbym nie mogła mieć żadnych potrzeb oprócz egzystencjalnych. Nikt się nie zastanawia nad tym, że my jesteśmy w miarę młodymi kobietami, że też czujemy, iż życie szybko umyka i potrzebujemy trochę czasu dla siebie - chociaż jednego wolnego popołudnia w tygodniu czy weekendu poza domem. Niemcy wysoko cenią własne intymne potrzeby i komfort życia, ale zachowują się tak, jakby Polki były istotami z innej planety i mogły żyć bez takich potrzeb. Nasze życie osobiste ma się ograniczać do opieki i egzystencji w czterech ścianach chorego. Czasem trzeba przy nim zostać na święta, ale rodziny rzadko się zgadzają, by przyjechały wtedy do nas w odwiedziny dzieci. Zwykle mówią: "Wolelibyśmy nie".

NO FLASH Altenpflege
Liczba wymagających opieki rośnie szybciej, niż stawki opiekunekZdjęcie: picture-alliance/dpa

RR: Ile rodzina chorego musi zainwestować, by utrzymać opiekunkę z Polski?

J.: Jeżeli opiekunka mieszka u chorego, to przy dobrej znajomości niemieckiego może liczyć na średnią stawkę około 50 euro za dzień. Na rękę dostaje się od 800 do 1100 euro (miesięcznie przyp. red.), rzadko jest to więcej.

RR: A kto opłaca ubezpieczenia i podróże do domu?

J.: Teoretycznie rodziny lub firmy pośredniczące, ale w praktyce nawet duże firmy omijają prawo jak tylko mogą. Ubezpieczają nas tylko na wypadek nagłej choroby, nie mówiąc o świadczeniach emerytalnych, których nie mamy. Mało która opiekunka ma zapewnioną pełną opiekę zdrowotną, bo te ubezpieczenia, które firmy dla nas podpisują to mydlenie oczu. Często pośrednicy przejmują organizację pobytu dla opiekunek i rejestrują je jako jednoosobowe firmy czyli zakładają im tzw. "Gewerbe" na okres pobytu. Tym samym nie ponoszą potem żadnej odpowiedzialności, a za pośrednictwo kasują od rodzin wysoką opłatę, podczas gdy nam wypłacają dużo mniej. Opiekunki zarabiają średnio 1000-1200 euro, ale teoretycznie powinny jeszcze od tego zapłacić kiedyś podatek, powinny się lepiej ubezpieczyć, tak więc na rękę zostaje im nie więcej niż kilkaset euro. To jest wypłata za nierzadko 24-godzinną dyspozycyjność! Dla mnie to jest nowa forma pracy niewolniczej.

RR: Ale przecież w umowach o pracę mowa jest o 8-godzinnym dniu pracy...

J.: Teoretycznie tak, ale większość firm reklamuje się u rodzin oferując 24-godzinną opiekę, a niektóre nawet wpisują to do umów o pracę. Kobiety nie wiedzą, że to jest niedopuszczalne i dają się wykorzystywać. Brak znajomości języka i niemieckich realiów sprawia, że boją się walczyć o swoje. Rodziny, które traktują opiekunki jak partnerów to rzadkość. Są wyjątki i trzeba to powiedzieć, ale proszę mi uwierzyć, że to tylko wyjątki. Zdarzało mi się już, że nawet ludzie na tzw. "poziomie" zachowywali się tak, że wstyd mi o tym mówić. Wywierają psychiczną presję i nie chcą się trzymać wynegocjowanych warunków. Kiedy kobiety zwracają uwagę, że pewne rzeczy nie należą do ich obowiązków często natrafiają na oburzenie. To są czasem naprawdę skandaliczne zachowania. Moim zdaniem, gdyby opieka kosztowała więcej, bardziej szanowanoby naszą pracę. Ale opiekunki niestety nie mają własnego lobby, bo nikt na tym nie zarobi jeśli my dostaniemy więcej.

Symbolbild Abkapselung deutscher Arbeitsmarkt Schranke
1 maja 2011 kończą się ograniczenia pracy dla Polaków na niemieckim rynkuZdjęcie: BilderBox

RR: Czy sądzi pani, że od maja coś się poprawi? Wtedy będzie można przecież pracować bez zezwoleń na pracę, więc zatrudnienie będzie łatwiejsze, także bez pośredników.

J.: Nie sądzę, by się wiele polepszyło. Otwarcie rynku może nawet sprawić, że zwiększy się wręcz konkurencja, a to nie wróży dobrze dla naszych warunków pracy. Przyzwyczailiśmy Niemców do niskich cen i to potrwa, zanim coś się zmieni. Moim zdaniem w Niemczech pokutują też stereotypy sięgające jeszcze okresu wojny. Zwłaszcza starsze pokolenie jest przekonane, że my, Słowianie, wytrzymujemy w pracy więcej niż oni mogą wytrzymać. Skoro Polacy pracują po 12 godzin przy szparagach, podczas gdy Niemcy nie dają rady, to wielu tutaj sądzi, że polskie opiekunki mogą być za marne grosze dyspozycyjne przez 24 godziny na dobę, choć żadna Niemka by się na to nie zgodziła. Myślę, że najwyższa pora, by zacząć im uświadamiać, że to nieporozumienie.

RR: Dziękuję za rozmowę.