1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polska bajka o jabłkach. Hurtownik bezskutecznie szuka solidnych dostawców

Róża Romaniec13 grudnia 2014

Hurtownik z Niemiec chciał kupić w Polsce jabłka na eksport do Egiptu. Nie udało się. Przyczyn jest cały szereg, wszystkie po stronie polskich producentów.

https://p.dw.com/p/1E3e5
Obstbörse Äpfel
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Róża Romaniec: Krótko przed świętami liczył Pan na dobry interes związany z handlem polskimi jabłkami. Byli kupcy z Egiptu, którzy chcieli kupić wiele ton polskich owoców. Niby prosta sprawa...

Claus Sumperl: Tak też myślałem. Handluję różnymi produktami na całym świecie. Wiadomo, że w Polsce jest obecnie jabłek pod dostatkiem, zwłaszcza po ograniczeniach eksportu do Rosji. Miałem duże zamówienie z Egiptu i już we wrześniu zacząłem poszukiwania polskich producentów. Normalnie po dwóch tygodniach pierwsze kontenery powinny opuścić gdański port. Niestety nie udało mi się kupić w Polsce jabłek...

RR: Trudno mi w to uwierzyć, dlaczego?

CS: Zaczęło się bardzo dobrze. Pierwsze kontakty dostałem z polskiej amabsady w Berlinie, która mi bardzo szybko podała namiary na 20 polskich firm, głównie w woj. świętokrzyskim. Napisałem do wszystkich, ale odpowiedziało tylko sześciu. Kiedy przeszliśmy do konkretów, większość odpadła, na końcu pozostał jeden kontrahent. Kiedy poprosiłem o pisemną ofertę przyszła już ze zdecydowanie wyższą ceną. W końcu znaleźliśmy kompromis, wysłałem zamówienie i od tej pory...czekam. Po prostu od wielu tygodni nikt się nie odzywa. Poprosiłem polskojęzycznych znajomych, aby się dowiedzieli, co się stało, ale to nie pomogło.

RR: Dlaczego pozostali kontrahenci odpadli?

CS: Bo egipscy importerzy mają bardzo konkretne oczekiwania. Chcą dużych, słodkich i czerwonych jabłek, najlepiej jeżeli są specjalnie woskowane, bo wtedy się atrakcyjnie świecą.

Symbolbild Schulobstprogramm 2014
Problemem nie jest sam towar tylko komunikacja i logistykaZdjęcie: picture-alliance/dpa

Ale mimo tego ponownie zwróciłem się do kilku firm z zapytaniem. Znalazłem dużego polskiego producenta, ustaliliśmy cenę - oczywiście już o 25 procent wyższą niż jeszcze parę tygodni wcześniej, co jest logiczne, bo z czasem dochodzą wyższe koszty magazynowania. Wszystko było ustalone, zamówiliśmy pierwszy kontener, ale znowu nic się nie dzieje. Jabłka powinny przed świętami opuścić port w kierunku Egiptu, ale niestety producent do dziś nie przysłał rachunku, by mu wysłać zaliczkę. Z doświadczenia wiem, że już z dostawą nie zdąży. Jeżeli coś z tego wyjdzie to dopiero w następnym roku.

RR: Nie chce się Pan tak szybko poddać?

CS: Oczywiście, że nie, ale szkoda, że od paru miesięcy nie znajduję partnera, na którym mogę polegać. Nie jest to ogromne zamówienie, ale jakby nie było miałbym odbiorców na rocznie 300 do 500 ton jabłek. To nie jest tak mało, jeżeli ma się nadwyżki.

RR: Czyli głównym problemem jest komunikacja?

CS: Owszem, po pierwsze korespondencja powinna być po angielsku oraz pisemnie. Ustalenia telefoniczne zawsze trzeba jeszcze potwierdzić mailem. Normalnie handlowcy odpisują jeszcze tego samego dnia. W Polsce zdarza się, że firmy nie odpowiadają na maile w ogóle lub dopiero w kilka dni pźniej po zapytaniu. Przyznam, że dotąd nie spotykałem się z takim podejściem. Bardzo profesjonalnie pracują Czesi oraz Europa Zachodnia. Oczywiście na południu Włoch zdarzają się przypadki, że umowy nie są dotrzymywane, ale to rzadkość. Dlatego doświadczenia w Polsce zaskoczyły mnie.

RR: Jak sobie Pan tłumaczy te problemy?

CS: Mam wrażenie, że polscy producenci żywności przetrzymują towar, żeby dostać wyższe ceny. Poza tym rozpacz z okazji ograniczeń eksportu do Rosji nie jest tak wielka, jak to się wydaje. Wszyscy wiedzą, że teraz towary z Europy jadą na wschód przez Białoruś. W rosyjskich sklepach są nawet krewetki z Grenlandii z napisem: wyprodukowane na Białorusi. Podobnie jest z polskimi jabłkami i inną żywnością, która nie ma prawa trafiać do Rosji.

RR: Dlaczego nie kupi Pan jabłek w Niemczech. Tutaj też są w nadmiarze..

CS: Niestety eksport z Niemiec wiąże się z dużo wyższą ceną jabłek. Takie kraje jak Egipt gotowe nie są gotowe tak dużo płacić.Transport, koszty pracy, kontrole, kontener - wszystko jest w Niemczech dużo droższe.

Carsten Sumperl Lebensmitttelhändler
Claus Sumperl - handlarz szukający polskich jabłek na eksport do EgiptuZdjęcie: DW/Rosalia Romaniec

RR: Czy polski rynek spisuje Pan już na straty czy chce Pan jeszcze powalczyć?

CS: Ciągle jeszcze walczę. Ostatnio zwróciłem się do polskiego pośrednika w Berlinie, który zaproponował mi dostawy, ale żądał 100 procent wyższe ceny niż w Polsce, więc przestało się to opłacać. Nadal jednak wierzę, że jest gdzieś w Polsce partner, na którym będę mógł polegać. Na razie jednak musiałem poinformować moich egipskich partnerów, że na Nowy Rok nie dostaną ode mnie świeżych, polskich jabłek.

RR: Dziękuję za rozmowę.