1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Odżyły dawne koszmary

13 kwietnia 2010

"Polska żegna prezydenta Kaczyńskiego", "Naród zjednoczony w bezradnym milczeniu", "Śmierć elity" - to tylko niektóre tytuły obszernych artykułów, komentarzy i felietonów jakie ukazały się dziś (12.04) w FAZ

https://p.dw.com/p/MuZX
Lech i Maria Kaczyńscy
Lech i Maria KaczyńscyZdjęcie: AP

Samolot prezydencki z Marią i Lechem Kaczyńskimi, zanim się rozbił, cztery razy podchodził do lądowania, próbując w gęstej mgle - przypuszczalnie wbrew poleceniu kontrolerów lotu - wylądować na lotnisku w pobliżu Katynia. (...)

Podróż, która prowadziła do miejsca polskiej traumy, zakończyła się nowym narodowym nieszczęściem - stwierdza w artykule wstępnym FAZ.(...)

Szukanie sensu w ofiarach

Do tradycji katolickiej Polski należy doszukanie się głębszego sensu w ofiarach. (...) Według frankfurckiej gazety to spojrzenie odnosi się również do powstania warszawskiego przeciwko niemieckiemu okupantowi z 1944 roku, gdzie Polacy zostali skonfrontowani z sytuacją bez wyjścia i ponieśli straszliwe straty w ludziach i majątku. W tym kontekście gazeta postrzega także zbliżającą się beatyfikację solidarnościowego księdza Jerzego Popiełuszki, zabitego przez oprawców dyktatury komunistycznej oraz Katyń. Polacy zabici w Katyniu na rozkaz Stalina już dawno stali się bohaterami w polskiej pamięci zbiorowej.

FAZ nie dziwi zatem, że w dniu katastrofy postawiono pytanie o "sens" nowego nieszczęścia, które zdziesiątkowało elitę narodu i że zaraz też na nie odpowiedziano.

Najważniejszym głosem był według FAZ głos prymasa Polski, arcybiskupa gnieźnieńskiego, Henryka Muszyńskiego. W przekonaniu prymasa tylko wierząc można ufać, iż ofiary tysięcy Polaków, których pomordowano na wschodzie, nie były nadaremne, tak samo jak wysiłki i śmierć tych, którzy przez wiele lat zabiegali o pojednanie między narodami polskim i rosyjskim.

Istotą prezydentury Lecha Kaczyńskiego było kultywowanie pamięci o zbrodniach dokonanych w XX wieku na Polakach przez Niemców i Związek Sowiecki - podkreśla frankfurcka gazeta. Teraźniejszość - dodaje - Kaczyński postrzegał przez pryzmat polskiej walki z obcą hegemonią. Zarówno powstanie warszawskie było symbolem tej walki, jak i mord w Katyniu.

W przekonaniu FAZ ryzykowny lot Tupolewa z dnia 10. kwietnia 2010 roku będzie miał bez wątpienia następstwa, które każdy polski patriota i katolik będzie rozpatrywał w kategorii głębszego "sensu". FAZ widzi już pierwsze tego oznaki: "Śmierć 96 Polek i Polaków koło Lasu katyńskiego zmusiła premiera Władimira Putina do odwiedzenia tego miejsca po raz drugi w ciągu jednego tygodnia; miejsca, którego istnienie, jego poprzednicy chcieli całkowicie przemilczeć. Zbrodnie, dokonane w imieniu Rosji, ukazuje się teraz Rosjanom w sposób, który uniemożliwia odwrócenie wzroku". (...)

Późne pojednanie z zachodnim sąsiadem

Również jeśli chodzi o Niemcy, Kaczyński walczył uparcie o to, by straszliwa wspólna historia nie została skazana na zapomnienie, a ocena wydarzeń poddana rewizji. "Z niemieckiego punktu widzenia, Kaczyński czasami przebierał miarę. Jego podejrzliwość, że berlińskie elity potajemnie pracowały nad tym, by naród niemiecki ustylizować na ofiary drugiej wojny światowej, a Polaków uczynić sprawcami, nie świadczyło o głębokiej znajomości prowadzonej w Niemczech debaty" - zaznacza FAZ. "Przesadna była również jego nieustanna walka przeciwko wypędzonym. Niezależnie od tego, czy miał rację, czy błądził, to stałe wywieranie presji i nieufność sprawiły, że zmusił Niemców do zrewidowania ich sposobu postrzegania wojny i wypędzenia, do rozszerzenia pola widzenia, zmodyfikowania spojrzenia. To, że to się dziś zaczyna udawać, jest również wynikiem jego walki".

Całe życie walczył

Lech Kaczyński całe życie walczył: przeciwko dyktaturze, przeciwko zapomnieniu, przeciwko liberalnym modelom życia, przeciwko sąsiadowi na zachodzie. Jednak jako prezydent wskazał polskiej prawicy drogę prowadzącą do pokoju z Niemcami i Europą - stwierdza Frankfurter Allgemeine Zeitung w obszernym artykule na drugiej stronie. Całą trzecią stronę gazeta poświęca narodowi polskiemu i jego bezmiernemu bólowi i żałobie po śmierci pasażerów prezydenckiego samolotu. Artykuł zaopatrzony jest w wielkie kolorowe zdjęcie, przedstawiające morze białych i czerwonych zniczy, ustawionych przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.

Dawne koszmary

"Śmierć elity". W tej samej FAZ ukazał się pod tym tytułem obszerny artykuł na temat osób towarzyszących prezydentowi Kaczyńskiemu w drodze do Katynia. "Wraz z prezydentem, życie straciła duża część politycznej i wojskowej elity kraju". (...) "Wszystkie reprezentowane w sejmie partie polityczne straciły po kilku czołowych polityków".

W części felietonowej zamieszczono publikację Marty Kijowskiej "Tragedii narodowej część II".

Nie tylko Lech Wałęsa mówi o utracie najlepszych w narodzie: w Polsce śmierć prezydenta i osób Mu towarzyszących przywołuje na pamięć dawne koszmary.

Dlaczego nie zawrócili?

W kolejnym artykule zatytułowanym "Mgła nad Smoleńskiem. Dlaczego piloci chcieli lądować pomimo ostrzeżenia?

czytamy, że po wstępnej ocenie zapisu pokładowych rejestratorów parametrów lotu, nie natrafiono według rosyjskiego prokuratora generalnego Aleksandra Bastyrkina na żadne wskazówki, które by sugerowały, że w maszynie pojawiły się problemy natury technicznej. (...)

Szukając odpowiedzi na pytanie dlaczego piloci zdecydowali się na lądowanie mimo gęstej mgły, FAZ nawiązała do incydentu z sierpnia 2008 roku, gdy podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej prezydent Kaczyński, na znak solidarności z zaatakowaną przez Rosjan Gruzją, udał się do tego państwa z prezydentami Estonii, Litwy i Łotwy. Ponieważ lotnisko w Tbilisi było zamknięte, polski samolot prezydencki miał lądować w stolicy Azerbejdżanu Baku. Wtedy pilot nie zgodził się - pomimo żądania prezydenta Kaczyńskiego - lądować w Tbilisi. Postawa pilotowi nie zaszkodziła - podkreśliła FAZ. Za "poczucie odpowiedzialności " został później odznaczony. Gdyby maszyna prezydencka wylądowała w Mińsku albo Moskwie - konkluduje FAZ - Kaczyński nie zdążałby na uroczystości do Katynia".

Iwona Metzner

red. odp. Andrzej Pawlak