1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Najbardziej korzysta na uchodźcach skrajna prawica

Volker Wagener 14 października 2015

Poszły już prawie w zapomnienie: Pegida, AfD i NPD. Prawicowe, populistyczne partie. Teraz korzystają na kryzysie uchodźczym i przyciągają sympatyków – także z pozornie umiarkowanej części społeczeństwa.

https://p.dw.com/p/1GoYd
Dresden Pegida Demonstration
Zdjęcie: Reuters/H. Hanschke

Jesienna ofensywa. Pojęcie z wojskowego żargonu krąży dzisiaj w szeregach Alternatywy dla Niemiec (AfD). Partia, która po swoim rozłamie jeszcze kilka miesięcy temu wydawała się załatwiona, znowu przybiera na sile. Gdyby dzisiaj były wybory parlamentarne, Instytut Forsa daje jej w całych Niemczech 7 procent głosów, w Bawarii dziewięć a nawet trzynaście w Saksonii. Mocne robi się zwłaszcza pozostałe po rozłamie partii jej prawe skrzydło, ukrywające się za skrótem AfD.

Jeden z jej liderów, szef AfD w Brandenburgii zbiera punkty podczas publicznych wystąpień modyfikując minimalnie, ale sprytnie cytat z wypowiedzi Angeli Merkel: „Nie chcemy sobie poradzić“. Poglądy Gaulanda podziela zaplecze partii przede wszystkim na wschodzie Niemiec. AfD nie kryje tam populizmu i otwarcie, i coraz głośniej wypowiada się przeciwko uchodźcom. W ramach swojej jesiennej ofensywy Alternatywa dla Niemiec zamierza we wzmożony sposób wzywać do demonstracji przeciw polityce Berlina. Już w marcu odbywają się wybory krajowe w Saksonii Anhalckiej, Nadrenii-Palatynacie i Badenii-Wirtembergii. Temat uchodźców został właśnie odkryty jako TEN temat kampanii wyborczej.

Strach ulicy

Berlin Flüchtlinge frieren vor dem LaGeSo
Chłodne przyjęcie - w deszczu i temperaturze bliskiej zera uchodźcy czekają w Berlinie na rejestracjęZdjęcie: picture-alliance/dpa/K. Nietfeld

Nastroje w Niemczech rzeczywiście zdają się zmieniać. „kultura powitania” przeobraża się pomalutku w „kulturę dezaprobaty”. W sondażu instytutu demoskopijnego Infratest dimap 51 procent respondentów przyznało, że są zaniepokojeni masowym napływem uchodźców. Ostrzejszy staje się też ton tych, którzy odrzucają politykę kanclerz Merkel. „Uciekajcie proszę dalej!”, to tylko najbardziej łagodne żądanie ulicy, by przybysze opuścili Niemcy. Politolog Hajo Funke, emerytowany profesor Wolnego Uniwersytetu Berlina mówi tymczasem o „codziennej wszechwładzy motłochu”. Konkretnie Funke odnosi się do Miśni, gdzie granice między skrajną prawicą a częściami politycznej klasy średniej zdają się zacierać. W czerwcu Miśnia była miejscem zamachu na, szczęśliwie jeszcze niezamieszkały, ośrodek dla azylantów, od miesięcy Inicjatywa dla Ochrony Ojczyzny wzywa tam do łączenia sił przeciwko wszelkiego rodzaju imigrantom.

Zacieranie się tych granic obserwuje także Urząd Ochrony Konstytucji Saksonii Anhalckiej. Coraz więcej obywateli traci opory wobec skrajnej prawicy, ostrzega urząd. Socjolog Heinz Bude nazywa tę grupę politycznej klasy średniej „zgorzkniałym środowiskiem”. Na uchodźcach koncentruje się nienawiść, bo też o nich państwo się troszczy, jego właśni obywatele tymczasem czują się zaniedbani. Obywatele ci należą przy tym do jak najbardziej wykształconej klasy średniej, zaznacza Bude.

Deutschland Soziologe Heinz Bude
Socjolog Heinz BudeZdjęcie: picture-alliance/dpa/U. Zucchi

Gniew proletariatu usługowego

Ta kipiąca z zawiści klasa średnia, to na przykład sfrustrowani pięćdziesięciolatkowie, którzy czują się powołani do wyższych celów niż te, które realizują w pracy zawodowej. Socjolog Bude mówi o „proletariacie usługowym”, potężnej grupie ludzi z sektora usług, często spotykanych choćby w kwitnącej branży dostaw przesyłek.

Ludzie ci są źle opłacani i cieszą się niewielkim poważaniem. Tylko ta grupa stanowi jakieś dziesięć procent społeczeństwa.

Tego rodzaju odkrycia niepokoją także w coraz większym stopniu polityczny Berlin. Posiedzenia partii są coraz bardziej emocjonalne, zdradzają wtajemniczeni. Częściej niż jeszcze kilka tygodni temu odzywają się przeciwnicy zbyt dużej dawki kultury powitania. W CDU posłowie odwracają się od Angeli Merkel. „Boimy się ludu”, przyznaje jeden z czołowych polityków chadecji. Strach przed niemiecką frakcją gniewnych.

Pegida żyje – znowu

Nie dziwi zatem, że pogrążony już prawie we śnie ruch Patriotycznych Europejczyków przeciwko Islamizacji Zachodu (Pegida) znowu odżył. Rytualne „spacery poniedziałkowe” przez Drezno i inne miasta należały już właściwie do przeszłości. W poniedziałek (9.10) do stolicy Saksonii znowu przybyły tysiące. Merkel jako przedstawicielka narodu została obrzucona błotem, szukający w Niemczech azylu obrażeni jako „robactwo”. Akurat w tej zaostrzonej atmosferze zbliża się w poniedziałek (19.10) rocznica pierwszego „spaceru” Pegidy. W tym klimacie rośnie w siłę także Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD). Gdyby w Saksoni były dzisiaj wybory, NPD bez trudu pokonałoby tam pięcioprocentowy próg wyborczy. Wykazują sondaże. Byłoby to możliwe także dzięki temu, że NPD wie, jak znaleźć nowych sympatyków w politycznej klasie średniej.

Głęboki podział

Nastroje w Niemczech wahają się obecnie między wielkim zaufaniem w politykę rządu („Damy radę”) a początkami neurozy tożsamości (”Łódź jest pełna”). Socjolog Naika Foroutan jest zdania, że w kwestii uchodźców niemieckie społeczeństwo jest głęboko podzielone. Prezydent Niemiec Joachim Gauck z urządu próbuje trzymać razem oddalające się od siebie frakcje społeczne. „W naszym sercu jest dużo miejsca”, mówi z jednej strony, z drugiej przewidująco ostrzega „ale nasze możliwości są ograniczone”.

Za kulisami rządzącej chadecji tymczasem wrze i to potężnie. Na wtorkowym (13.10), posiedzeniu polityków spraw wewnętrznych CDU, zresztą za zamkniętymi drzwiami, toczył się ponoć zaciekły spór. Eksperci do spraw wewnętrznych mieli obrzucić kanclerz szeregiem zarzutów. Należy to uznać za wyraz powagi sytuacji i sygnał, że nastroje w kraju zmieniają się na niekorzyść uchodźców. Mimo to stanowisko kanclerz jest, jak się zdaje, niezmiennie silne, uważa w rozmowie z Deutsche Welle politolog Timo Lochocki. Społeczna akceptacja dla polityki prowadzonej przez Merkel zmniejszyła się tylko minimalnie a co ciekawe, rośnie jednocześnie sympatia dla jej rządu. A tam siedzą szef MSW Thomas De Maizière i minister finansów Wolfgang Schäuble, hamulcowi jej polityki otwartych drzwi.

Timo Lochocki - The German Marshall Fund of the United States EINSCHRÄNKUNG
Politolog Timo LochockiZdjęcie: The German Marshall Fund of the United States

Volker Wagener / tł. Elżbieta Stasik