1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: "Kibice z całego świata patrzą na Düsseldorf"

30 czerwca 2017

Tegoroczny Tour de France wystartuje z Düsseldorfu. Miasto wyda na ten cel 13 mln euro, ale liczy na dużo większy zysk.

https://p.dw.com/p/2fU5U
Düsseldorfs Oberbürgermeister Thomas Geisel
Burmistrz Düsseldorfu Thomas Geisel jest zapalonym kolarzem amatoremZdjęcie: Picture alliance/dpa/I. Fassbender

DW: Düsseldorf ma w tym roku ambitne plany związane ze sportem. Po mistrzostwach świata w tenisie stołowym i mistrzostwach Europy w triatlonie, miasto podjęło się zorganizowania startu do Tour de France. Dacie radę?

Thomas Geisel*: Na pewno odbiega to od rutyny. Nie przypominam sobie, żeby w jednym roku Düsseldorf był areną aż trzech imprez sportowych tej rangi. Ale jesteśmy do nich dobrze przygotowani i cieszymy się, że kibice z całego świata spoglądają na nasze miasto.

DW: Uprawia Pan jogging i kolarstwo. Czy to czynne zainteresowanie sportem miało wpływ na realizację projektu "Sportowy rok 2017"?

TG: W jakimś stopniu na pewno, ale nie dlatego, że sam uprawiam sport, tylko uważam, że ten projekt świetnie pasuje do Düsseldorfu. To doskonała okazja, żeby pokazać wszystkim, że nasze miasto pasjonuje się sportem, ale jest także przyjazne turystom, pogodne, otwarte i miłe. Takie wydarzenie sportowe jak Tour de France łączy w sobie imprezę sportową najwyższej klasy z wielkim festynem ludowym. Liczymy na milion gości, o ile tylko dopisze pogoda. Angażuję się w ten projekt jako pasjonat sportu, ale przede wszystkim jako wielki entuzjasta i fan Düsseldorfu. Dumny jestem z tego, że po 30 latach po starcie tego wyścigu w Berlinie Zachodnim, Tour de France ponownie wystartuje z Niemiec.

DW: Przez wiele lat wskutek licznych afer dopingowych kolarstwo zawodowe nie cieszyło się w Niemczech dobrą opinią. Co się teraz zmieniło?

TG: Poświęciłem dużo czasu na rozmowy z działaczami i czynnymi zawodnikami, takimi jak Tony Martin czy Marcel Kittel, i mam wrażenie, że dobrze zdają sobie oni sprawę z tego, że kolarstwu uważnie patrzy się na ręce. I jeśli dojdzie w nim do nowej afery na dużą skalę, to będzie ona oznaczała koniec tej dyscypliny i koniec ich kariery sportowej. Dlatego jestem przekonany, że dzisiejsze kolarstwo jest czyste i wszyscy są zainteresowani, żeby tak było.

DW: Czy to prawda, że w umowie z Amaury Sport Organisation (ASO), organizatorem wyścigu, znalazła się klauzula, że w razie większego skandalu dopingowego Düsseldorf wycofa się ze startu do Tour de France?

TG: Możemy to zrobić, jeśli telewizja ARD z tego samego powodu wycofa się z transmitowania wyścigu. Wiem, że ARD zastrzegła to sobie w umowie z ASO.

DW: Niemcy są zagrożone atakiem terrorystycznym. Takie imprezy jak Tour de France mogą łatwo stać się celem zamachu. Jak Düsseldorf chce zapewnić bezpieczeństwo tej imprezie?

TG: Nigdy nie ma stuprocentowego bezpieczeństwa, ale robimy, co możemy. Düsseldorf ma spore doświadczenie w organizowaniu wielkich imprez masowych. Co roku obchodzimy "Dzień Japonii", który odwiedza od pół miliona do 750 tys. gości, oraz karnawał z udziałem kilkuset tysięcy gości. Ściśle współpracujemy z policją i niczego nie zaniedbujemy. Stoję na stanowisku, że nie wolno oszczędzać na bezpieczeństwie i dlatego nie skąpimy na nie pieniędzy. To kosztuje, ale w sumie się opłaca.

DW: Mieszkańcy Hamburga i Monachium odrzucili pomysł zorganizowania olimpiady w ich mieście. Pan natomiast wziął się za zorganizowanie aż trzech wielkich imprez sportowych. Dlaczego?

TG: Wynika to z kilku różnych czynników. Hamburg miał zastrzeżenia do pracy takich wielkich organizacji sportowych jak FIFA i MKOL. Wiele się też mówiło o skandalach związanych z mundialem z 2006 roku. Ja z kolei stale powtarzam, że jeśli Düsseldorf nie poradzi sobie ze zorganizowaniem dużej imprezy sportowej, to kto ma sobie z tym poradzić? Uważam też, że Niemcy nie mogą pozwolić sobie na wycofanie się z organizowania dużych zawodów, bo jesteśmy krajem i narodem, których kocha sport.

DW: Start do Tour de France będzie kosztował miasto 13 mln euro. Czy to się mu opłaci?

TG: Na początku planowaliśmy wydać na to 11,5 mln euro, ale koszty wzrosły do 13 mln euro, bo musieliśmy wydać więcej na zapewnienie bezpieczeństwa tej imprezie. Z drugiej strony już zarobiliśmy na niej ponad 6 mln euro, a eksperci szacują, że Düsseldorf jako miasto, w którym wystartował Tour de France, zyska na tym 30 mln euro. Ten wyścig to gigantyczna promocja Düsseldorfu, na którą w innych warunkach nie byłoby nas stać. Pokaże nasze miasto całemu światu i jestem przekonany, że długo jeszcze będzie ściągać do nas dodatkowych gości i turystów.

Liczy się też jeszcze jeden, bardzo ważny aspekt. Ten start jest też dużym, europejskim wydarzeniem politycznym, bo podkreśla przyjaźń niemiecko-francuską. Ma to dziś znaczenie szczególne i stanowi jasny i czytelny dla każdego sygnał polityczny. No i wreszcie ten start to opowiedzenie się przez nas za rowerem jako zdrowym i czystym środkiem transportu, który zyskuje na popularności i znaczeniu.

DW: Czy po ping-pongu, triatlonie i kolarstwie do Düsseldorfu zawita także olimpiada?

TG: Będziemy o tym mówić, kiedy przyjdzie na to czas. Jeśli w 2024 roku olimpiada nie odbędzie się w Paryżu, to wtedy będziemy mogli zastanowić się na serio nad naszą ofertą. Z tym, że sam Düsseldorf sobie nie poradzi ze zorganizowaniem igrzysk, ale Nadrenia już tak, bo ma wiele dużych i nowoczesnych obiektów sportowych i dobrze rozwiniętą infrastrukturę komunikacyjną i transportową, która zostałaby wtedy unowocześniona i rozbudowana. Moim zdaniem olimpiada w Nadrenii to bardzo interesująca opcja.

*Thomas Geisel od 2014 jest burmistrzem Düsseldorfu. Rozmawiał z nim Joscha Weber.

opr. Andrzej Pawlak