Kultura to coś więcej niż polityka
31 grudnia 2007W Niemczech działają trzy Instytuty Kultury Polskiej: w Berlinie, Lipsku i Düsseldorfie. Ich działalność finansuje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych - a lokalne władze niemieckie na ogół wspierają ich działalność - między innymi finansując wspólne przedsięwzięcia. W każdej placówce odbywa się rocznie kilkadziesiąt imprez, a ich charakter wiąże się w dużej mierze ze specyfiką landu, w którym się odbywają.
Instytut Polski w Berlinie jest najstarszą placówką tego typu w Niemczech i powstał przed ponad pięćdziesięciu laty.
Stolica Niemiec jest wymagającym miastem i placówka polska konkuruje tutaj z wieloma podobnymi instytucjami reprezentującymi inne kraje. Dlatego program, który oferowany jest przy Burgstrasse 27, musi być na tyle ciekawy, by przyciągnął wybredną stołeczną publiczność. Wyjątkowych imprez było w tym roku co najmniej kilka, uważa dyrektor instytutu, Tomasz Dąbrowski:
- Na pewno ten rok można zaliczyć do udanych, dlatego że zaproponowaliśmy publiczności berlińskiej bardzo ciekawe projekty kulturalne. Bardzo dobrze wpisaliśmy się w obchody pięćdziesięciolecia Unii Europejskiej i podpisania Traktatów Rzymskich. Na kolumnadzie Starej Galerii Narodowej zorganizowaliśmy dwudniową prezentację nocną instalacji świetlnej Sylwestra Łuczaka, która nazywała się: together". Mieliśmy drugą edycję naszego festiwalu: "Film Polska" na otwarciu był pan Kosslick i pani Maria During z Europejskiej Akademii Filmowej. Zorganizowaliśmy pierwszą konferencję polskich i niemieckich producentów filmowych. Wiedza ogólna producentów niemieckich na temat tego, co się dzieje w Polsce, jakie filmy są pokazywane jest narazie nikła.
Ochłodzenie stosunków polsko-niemieckich na szczeblu rządowym w ostatnich dwóch latach spowodowało, że Instytut Polski w Berlinie szukał pogłębionego dialogu między Niemcami i Polakami. Dlatego w tym roku powstał nowy cykl dyskusyjny zatytułowany: "Europa niedokończona przygoda", który zainaugurował polski filozof i intelektualista Zygmunt Bauman.
- Chodzi nam o to żeby wyeksponować szerokie spektrum poglądów niemieckich i polskich intelektualistów. Ale nie odnoszą się one do spraw bilateralnych tylko do spraw ważnych z punktu widzenia europejskiego: jaki jest nasz stosunek do państwa, do naszej tożsamości, jak zmieniają się społeczeństwa polskie i niemieckie - wyjaśnia Tomasz Dąbrowski.
Lipsk i pogranicze
Instytut Polski w Lipsku, który istnieje w Saksonii od 1969 roku, prowadzi swą działalność również w Saksonii-Anhalt i Turyngii. Oznacza to, że koncerty, seminaria czy wieczory literackie odbywają się w co najmniej dziesięciu większych ośrodkach miejskich. Wiele uwagi Instytut poświęca niemiecko-polskiemu pograniczu i zorganizował w Görlitz wielką wystawę
- Uczestniczymy w ogromnym projekcie, który się nazywa "Polska wiosna" i staramy się ożywić kulturalnie tamto miejsce. Leitmotivem jest polskie wzornictwo przemysłowe, ale oczywiście to wydarzenie obrasta w typowe imprezy: koncerty, wystawy. Chcemy pokazać, że wyroby Made Poland to jest coś wartościowego - wyjaśnia dyrektor Instytutu, Michał Maliszewski.
Polska placówka w Lipsku stawia przede wszystkim na młodego odbiorcę niemieckiego. Stąd obecność w programie Instytutu festiwalu polskiej muzyki popowej "Popap", na którym w tym roku zaprezentowano polski hip-hop. Z kolei w Weimarze odbyła się w tym roku duża wystawa polsko-francusko-niemieckiej młodej sztuki. Instytut włącza się też regularnie w takie wydarzenia lipskie, jak: targi książki, festiwal filmu dokumentalnego czy festiwal teatru alternatywnego "Euro Scene". Oprócz promocji polskiej kultury lipska placówka dba również o dialog polityczny między obydwoma krajami.
- Był u nas z wizytą, np. premier landu Saksonii, lub rzecz całkowicie nietypowa: zorganizowaliśmy z miastem Halle z Saksonii -Anhalt uroczystości obchodów zjednoczenia Niemiec 3 października. Niemcy podzielil się tym świętem z nami i było to w gruncie rzeczy polsko-niemieckie święto niemieckiej jedności - wylicza szef Instytutu, Michał Maliszewski.
Bliżej Polski w Düsseldorfie
Przy układaniu programu każdy z instytutów uwzględnia specyfikę swojego terenu. Stołeczny Berlin jest inny niż Lipsk czy Düsseldorf. Ten ostatni jest zamożnym miastem ludzi kochających sztukę i literaturę. Również tutaj, w klasycystycznej kamienicy przy Citadellen Strasse, działa Instytut Polski. Dla dyrektor Anny Brzozowskiej najważniejszym wydarzeniem w ofercie placówki w tym roku był program "Bliżej Europy-Näher an Polen".
- Jest to wymiana uczniów polskich i niemieckich: wspólne warsztaty, pokazy reportaży, wystawy plastyczne. To jest bardzo ważny program. Odbywa się zarówno w Niemczech jak i Polsce. Miał się on odbywać wyłącznie w roku polsko-niemieckim, wtedy został wykreowany przy współpracy landu, miasta Düsseldorf, miasta Gliwice i Województwa Sląskiego. A trwa już trzy lata - tłumaczy Anna Brzozowska.
Nie mniej spektakularny był, zdaniem Anny Brzozowskiej, program poświęcony reżyserowi niemieckiemu Ernstowi Lubiczowi oraz polskiej aktorce kina niemego: Poli Negri. Obok pokazu filmów odbyła się też wystawa, która powstała we współpracy z Muzeum Sztuki Filmowej w Berlinie, Muzeum Sztuki Filmowej z Łodzi i Polską Fundacją Sztuki Filmowej.
Wystawę będzie można obejrzeć w nowym roku również w Berlinie. Bo - jak podkreśla Anna Brzozowska - Instytuty Polskie współpracują ze sobą i często kontynują projekty rozpoczęte przez siostrzaną placówkę.
Tymczasem instytut w Berlinie przygotowuje się nietylko do wystawy o Poli Negri, lecz również do planowanego na kwiecień berlińskiego Biennale. Jego kuratorem będzie Adam Szymczyk, główny kurator w Kunsthalle w Basel. Przewidywane są też inne atrakcje
- Oprócz tego będziemy organizować festiwal polskiej muzyki współczesnej, elektronicznej. Na pewno będziemy chcieli zaprosić ponownie Możdżera i innych przedstawicieli świata jazzowego. Cały czas ustalamy szczegóły aby pokazać taką specjalną wystawę Muzeum Narodowego z Wrocławia - wylicza dyrektor Tomasz Dąbrowski.
Tegoroczna działalność Instytutów Polskich upłynęła bez większych zakłóceń. Ochłodzenie stosunków politycznych między Polską i Niemcami w ostatnich dwóch latach nie miało większego wpływu na pracę instytutów - twierdzą zgodnie dyrektorzy. Widać, że kultura to coś więcej niż bieżąca polityka, a oba społeczeństwa widzą w sobie coś więcej niż twarze tych czy innych polityków. I to również ważny wniosek z minionego roku.