1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kolekcja Gurlitta. Dalej będzie się badać proweniencję dzieł

barbara Coellen25 października 2015

Swoją działalność kończy zespół ekspertów badający pochodzenie kolekcji sztuki Gurlitta zawierającej też eksponaty zrabowane przez III Rzeszę. Ale eksperci będą kontynuować prace, zapewnia Ingeborg Berggreen-Merkel.

https://p.dw.com/p/1Gtoi
Screenshot Camarote.21 Gurlitts Sammlung
Zdjęcie: DW

DW: Prace zespołu ekspertów powołanego w celu zbadania pochodzenia tzw. kolekcji Gurlitta były prowadzone dyskretnie, ale opinia publiczna dużo wiedziała na ich temat. Prace zespołu ekspertów spotkały się z dużym uznaniem. Pod koniec roku zespół, którym Pani kierowała, ma być rozwiązany. Czy wykonali państwo swoje zadanie i z jakim skutkiem?

Dr. Berggreen-Merkel: Najpierw muszę coś sprostować. My, jako eksperci, nie kończymy naszej działalności, bo będziemy ją kontynuować w innych ramach. Badania proweniencyjne na taką skalę nie mogą być sfinalizowane w ciągu dwóch lat. Przypomnę, że zbiór znaleziony w Monachium liczy 1258 dzieł sztuki; do tego doszło 239 obiektów z mieszkania Gurlitta w Salzburgu. Tego nikt się tefgo nie spodziewał. Zespół był pierwotnie pomyślany jako projekt badawczy na rok. Jednak po przejęciu zapisanej w spadku w testamencie kolekcji przez Fundację Muzeum Sztuki w Bernie, prace naszego zespołu przedłużono do dwóch lat. Podstawą do tego stała się umowa, którą podpisał rząd w Berlinie z rządem krajowym Bawarii i fundacją-muzeum w Bernie. Do końca roku 2015 sporządzimy raport z opisami wszystkich obiektów ze znaleziska w Monachium i w Salzburgu.

Pracowała Pani w zespole, który miał międzynarodowy skład. Jakie doświadczenia zebrali niemieccy badacze, jeśli chodzi o badania proweniencyjne za granicą? Które z nich były szczególnie cenne?

Skład naszego zespołu był w tym samym stopniu niezwykły co znaleziona kolekcja. Jeśli chodzi o stosunek do sztuki, to już przed wojną, w czasach narodowego socjalizmu miał on wyraźny wymiar międzynarodowy. Dotyczy to też rynku sztuki, artystów i kolekcjonerów – ale też reżimu nazistowskiego. Na przykład Hildebrand Gurlitt, twórca kolekcji, robił też interesy we Francji. Dlatego musieliśmy prowadzić nasze badania poza granicami Niemiec. Dzięki uprzejmości francuskich władz mieliśmy dostęp do tamtejszych archiwów. Zawiązaliśmy też formalną współpracę z instytucją zajmującą się kwestiami odszkodowań (CIVS) we Francji.

Dr. Ingeborg Berggreen-Merkel
Ingeborg Berggreen-Merkel od dwóch lat kieruje badaniami proweniencyjnymiZdjęcie: DW/H. Mund

Także USA są ważnym partnerem w tej pracy. Wielu potomków ofiar Shoah żyje obecnie w Stanach. Tam też są archiwa z pokaźnymi zasobami. Przez izraelskich członków naszego zespołu mamy dostęp do ważnego archiwum w Jad Waszem. Bardzo pomocne w naszej pracy są kontakty globalnie związanych ze sobą organizacji ofiar Shoah jak np. Jewish Claims Conference. Praca w naszym zespole polega na wymianie informacji o wynikach badań, wymianie pomysłów i dzieleniu się przypuszczeniami. Każdy z nas ze sporządzonymi przez siebie ekspertyzami włącza się w prace zespołu.

Głównym zadaniem zespołu ekspertów było zbadanie, które z obiektów pochodzących z kolekcji Gurlitta to eksponaty zrabowane przez III Rzeszę. Ile takich obiektów zespół zidentyfikował?

Mamy już gotowe raporty odnośnie czterech obiektów z kolekcji, wobec których istnieje wysokie i bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że zostały skradzione w ramach prześladowań przez nazistów. I już udało nam się odnaleźć prawowitego właściciela. Ale ta liczba niewiele mówi o pracy naszego zespołu. Na wyjaśnieniu, że w przypadku danego obiektu nie chodzi o sztukę zrabowaną, w rzeczywistości kończy się praca zespołu. Tak jest w przypadku 500 obiektów z ogółem 1258 z monachijskiej kolekcji.

Deutschland Gurlitt Rückgabe des Gemälde In einem Sessel sitzende Frau von Matisse
Ten obraz Matisse´a został zwrócony rodzinie RosenbergówZdjęcie: picture-alliance/dpa/Art Recovery Group/W. Heider-Sawall

Pomijając to, trzeba przypomnieć, że w przypadku kolekcji Gurlitta nie mamy do czynienia ze zbiorem muzealnym, zinwentaryzowanym, z całą dokumentacją zakupów, lecz z prywatną kolekcją, która najpierw musi być poddana badaniom naukowym, zanim zaczniemy dochodzić innych spraw. Jeśli nie da się ustalić pochodzenia danego dzieła, ponieważ nie ma dostatecznie wielu punktów zaczepienia, wtedy stwierdzamy, że obecny stan wiedzy i badana na to nie pozwalają. Tych trudności przysparzają nam zresztą zaniedbania badań proweniencyjnych z lat 50-tych i 60-tych.

Ile zapytań otrzymał zespół – także z zagranicy – o przeprowadzenia dochodzenia ws. zagrabionych dzieł sztuki, a ile zgłoszeń o ich zwrot? Ile takich spraw zostało załatwionych pozytywnie?

Otrzymaliśmy dotychczas ogółem 300 zapytań z Niemiec i zza granicy. 187 zapytań dotyczyło dzieł sztuki lub dzieł konkretnego artysty. 499 obiektów zostało opublikowanych na portalu Lost Art, ponieważ w stosunku do nich nie można wykluczyć, że zostały zrabowane w związku z prześladowaniami nazistowskimi. Jeśli chodzi o te obiekty to złożono 113 wniosków o zwrot 104 z nich.

Kunstmuseum von Bern Außenansicht
Kolekcja Gurlitta przypadła w spadku Muzeum Sztuki w BernieZdjęcie: picture-alliance/dpa/Thomas Eisenhuth

Ta różnica między liczbą wniosków o zwrot dzieł sztuki a liczbą osób, które je złożyły pokazuje, że osób roszczących sobie prawa do nich jest więcej. Wyjaśnienie kwestii roszczeń danej osoby do danego dzieła sztuki nie oznacza automatycznie wyjaśnienia pochodzenia tego obiektu sztuki. Co to znaczy? Jeśli badania wykazały, że dzieło sztuki do tego i tego roku należało do pewnej konkretnej osoby, a ślad po niej ginie przed 1945 rokiem, wtedy badania proweniencji właśnie nie są zakończone.

Na ile konieczne jest, przede wszystkim przy wnioskach od osób pochodzenia żydowskiego, dostarczanie przy wnioskach o zwrot dzieł sztuki dokumentów czy materiału dowodowego? Wiele osób, które przeżyły Holocaust nie jest prawdopodobnie w stanie tego zrobić.

Zadanie naszego zespołu polega wyłącznie na tym, żeby wyjaśnić dwie kwestie: Czy chodzi o dzieło sztuki, w przypadku którego można dowieść, że zostało zrabowane przez nazistów i komu ten obiekt został zrabowany. Jesteśmy oczywiście wdzięczni, jeśli do wniosku o zwrot obiektu jest dołączona dokumentacja, jak to było w 17 przypadkach. 96 wniosków nie miało żadnych wymaganych wskazówek. I dlatego trzeba ciągle mieć przed oczami sytuację rabunku mienia, ucieczki przed represjami i bardzo często deportacji, aby zrozumieć, że jest trudno lub wręcz niemożliwe przedłożenie dzisiaj jakichkolwiek dokumentów.

Nasz zespół udziela także wsparcia osobom, które nie mają środków finansowych na opłacenie adwokata czy badaczy, aby zebrać taką dokumentację. My rozpoczynamy nasze prace nawet wtedy, jeśli nie został zgłoszony wniosek o zwrot dzieła sztuki. W zbrodni nazistów na milionach europejskich Żydów, nie ma często członków rodziny, którzy przeżyli Holocaust. Przez naszą pracą badawczą poczuwamy się do historycznej odpowiedzialności.

Praca zespołu miała charakter polityczny i była z uwagą obserwowana za granicą. Jaki jest Pani osobisty bilans pracy zespołu, którym Pani kierowała?

Kierowanie tym zespołem, poza wymiarem politycznym, miało też wymiar osobisty. Jeśli bada się genezę tych obrazów, wtedy poznaje się niezwykłe osobowości, a z akt dowiaduje o barbarzyńskim poniżaniu ludzi, niszczeniu ich godności, rabowaniu sztuki i tak częstych, straszliwych zbrodniach. Poszerzanie wiedzy o tym jest i zostanie w sferze niemieckiej odpowiedzialności. Jestem wdzięczna za to, że wnoszę w to swój wkład.

Rozmawiała Heike Mund

tł. Barbara Coellen