1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Język polski dla maluchów w Hesji

Alexandra Jarecka24 września 2008

We Frankfurcie nad Menem odbywają się od roku z inicjatywy rodziców zajęcia w języku polskim dla najmłodszych. Spotkania odbywają się w miejscowym Domu Współpracy Narodów, Haus der Volksarbeit.

https://p.dw.com/p/FOKw
Dzieci do lat trzech lepią z plasteliny na zajęciach z polskiego we Frankfurcie nad Menemsteliny
Dzieci do lat trzech lepią z plasteliny na zajęciach z polskiego we Frankfurcie nad MenemZdjęcie: Alexandra Jarecka

Polonistka Ewa Zródlewska-Banachowicz oraz studentka wychowania plastycznego Agnieszka Barnett prowadzą zajęcia z dziećmi w dwóch grupach wiekowych: do lat trzech i od trzech do sześciu. Zajęcia z języka polskiego w Zentrum Familie we Frankfurcie są jednymi z wielu grup językowych.

- "Tutaj w Zentrum Familie tego typu grupy funkcjonują już od lat. Jest grupa rosyjska, turecka, włoska, angielska, francuska, lecz brakowało polskiej i to wyszło bardzo spontanicznie z inicjatywy mojej i Ewy Banachowicz. Szukałyśmy instytucji, która pomogłaby nam w realizowaniu takiego projektu. Znalazłyśmy wśród znajomych dużo zainteresowanych osób i tak się to zaczęło" - wyjaśnia Agnieszka Barnett.

Poczta pantoflowa

Wychowawczyni Ewa Barnett w trakcie zajęć z trzylatkami
Wychowawczyni Ewa Barnett w trakcie zajęć z trzylatkamiZdjęcie: Alexandra Jarecka

Informacja o zajęciach z polskiego rozniosła się na początku głównie pocztą pantoflową. Dzisiaj rozdawane są nie tyko ulotki, lecz powstała też profesjonalna witryna internetowa: krasnale.de. Rodzice powołali też do życia niemiecko-polskie stowarzyszenie wspierania dwujęzyczności u dzieci (Deutsch-Polnische Elterninitiative zur Förderung der Zweisprachigkeit). Inicjatywa zatacza coraz szersze kręgi, czego dowodem jest istnienie sześciu grup po 10-cioro dzieci. W zajęciach, które odbywają się dwa razy w tygodniu biorą udział również rodzice.

- "Mamy dużo mieszanych małżeństw, mężowie są zazwyczaj Niemcami, ale był też ojciec z Australii. Mamy również mamę Amerykankę, która przychodzi tu ze swoją dziewczynką na zajęcia. Są zatem różne małżeństwa, gdzie tatusiowie są nie tylko Niemcami, ale Anglikami, Amerykanami" - mówi Agnieszka Barnett.

Zabawa i nauka

Półtoragodzinne spotkania dla maluchów mają charakter integracyjny. Są prowadzone w formie zabawy i uczą dzieci polskich piosenek, wyliczanek, wierszy. Są również ćwiczenia na koncentrację, umiejętność kojarzenia oraz artykulację.

Magdalena Kohl przyprowadza regularnie na zajęcia dwóch synów.

- "Ja konsekwentnie staram się mówić w domu tylko po polsku, ale językiem, którego używam, kiedy jesteśmy razem jest niemiecki. Dlatego zajęcia są takie ważne, bo dzieci widzą, że są też inni rówieśnicy, którzy mówią po polsku. Chcą się też spotkać z nimi po zajęciach. Dzięki temu powiększył się również krąg polskojęzycznych znajomych i to jest dla dzieci bardzo przydatne" - tłumaczy mama Kuby i Marcina.

Wciąż dużo uprzedzeń

Rodzice z dzieciakami
Rodzice z dzieciakamiZdjęcie: Alexandra Jarecka

Nauczycielki korzystają z metod i materiałów znanych zarówno w Niemczech jak i w Polsce. Podstawą pomysłu są „Zabawy Fundamentalne”, program wspierania rozwoju dzieci od lat najmłodszych do 6 roku życia. Wprowadza się także elementy popularnego w Niemczech kursu PEKiP czy teorii Emmi Pikler.

Zajęcia są odpłatne i cykl dziesięciogodzinny kosztuje 45 euro. Nauczycielki otrzymują też honoraria z Zentrum Familie. Maria Pepper odpowiedzialna w Zentrum za grupy obcojęzyczne od lat popiera politykę wielojęzycznego wychowywania dzieci.

- "Jesteśmy ośrodkiem kształcącym od ponad dziesięciu lat. Punktem ciężkości naszej działalności jest wspieranie wielojęzyczności w rodzinach binacjonalnych. Zdajemy sobie sprawę, że wielojęzyczność w społeczeństwie zafiksowanym na język niemiecki nie jest szczególnie popularna. Zaczęliśmy od grupy angielskojęzycznej i powoli dołączały inne języki. Aktualnie mamy grupę turecką, węgierską, kilka rosyjskich, angielską i kilka polskich. Organizujemy seminaria dla rodziców ze związków binacjonalnych, by przekonać ich do dwujęzycznego wychowywania dzieci. Mimo wieloletniego doświadczenia wciąż spotykamy się z krytyką, uprzedzeniami, choć językoznawcy są dzisiaj zgodni co do tego, że dwujęzyczność nie ogranicza, a wręcz rozwija dziecko dodatkowo" - mówi niemiecka pedagog.

Inicjatywa rodziców

Magdalena Kohl przed wejściem do Domu Narodów we Frankfurcie nad Menem
Nauczycielka Ewa Banachowicz i matka Magdalena Kohl przed wejściem do Domu Narodów we Frankfurcie nad MenemZdjęcie: Alexandra Jarecka

Tymczasem niemiecko-polska inicjatywa rodzicielska z Frankfurtu zamierza na wzór Berlina i Monachium, gdzie działają już niemiecko-polskie przedszkola, założyć takie również w swoim mieście. Już wkrótce do miejscowego Urzędu Szkolnego trafi opracowywana jeszcze przez niemiecko-polskie stowarzyszenie koncepcja pedagogiczna, a inicjatorka pomysłu Ewa Zródlewska-Banachowicz rozgląda się już za odpowiednim lokalem:

- "To jest bardzo ciężka i wieloletnia praca, ale przede wszystkim musimy mieć zezwolenie. Przedszkole będzie państwowe, a nasze stowarzyszenie jego organizatorem. To może pójść bardzo szybko, Rosjanie potrzebowali trzy lata. Wszystko zależy od tego, ile osób będzie chętnych do aktywnego działania" - opowiada polonistka.

Zainteresowanie przedszkolem jest duże, tymczasem miejsc wystarczy tylko dla 40 dzieci w różnych grupach wiekowych. Potrzebni są dwujęzyczni pedagodzy. Jeśli będzie trzeba - sprowadzi się ich z Polski. Plany te popiera frankfurcka Zentrum Familie. W bankowej metropolii rośnie bowiem grupa nowej emigracji z Polski i przedszkole jest potrzebne.