Fotografował gwiazdy. Nawet na oddziale odwykowym
4 maja 2016Robert Lebeck to jeden z najważniejszych fotoreporterów niemieckich. Był genialnym samoukiem i choć jego zdjęcia nie zawsze były doskonałe technicznie, zawsze opowiadały o bardzo konkretnym wycinku rzeczywistości lub emocjach. Był nad wyraz skromny i nienachalny, dzięki czemu - niebywale skuteczny artystycznie, aż do przedwczesnej śmierci w 2014.
Znakiem rozpoznawczym Roberta Lebecka było chodzenie po zakamarkach najróżniejszych miejsc, ze sprzętem fotograficznym, który mieścił się jedynie w maleńkiej torbie na ramię. Tym również zaskarbiał sobie sympatię swoich nawet najbardziej wybrednych modeli.
Jego obrazy były tak precyzyjne, że widz miał wrażenie bycia niemal w centrum fotografowanego wydarzenia. Taka magia bije np. ze zdjęcia zrobionego podczas podejmowania Churchila przez Adenauera (1956), Elvisa Presleya i kasynie wojskowym we Friedbergu (1958), Jackie Kennedy z siostrą Lee Radziwill przy trumnie z ciałem Roberta Kennedy'ego (1968) i samego Helmuta Kohla przed Capitolem, w pozie Napoleona. Sfotografował także ikonę niemieckiego kina, Romy Schneider, tańczącą w jednym z barów w Quiberon (1981).
Podczas spotkania z Romy Schneider założył jej na głowę swoją czapkę. Tak zrodziła się między nimi więź, która przerodziła się w zaufanie. Lata później aktorka pozwoliła się sfotografować w klinice odwykowej we Francji.
Krótko po śmierci fotografa jego żona znalazła w archiwum liczne portrety, zrobione ludziom na całym świecie. Zdjęcia były tak przejmujące, że zdecydowała się pokazać je szerszej publiczności.
„Gdy patrzę na zdjęcie, widzę Roberta. I widzę dokładnie ten głęboki, intymny moment, w którym osoba naprzeciwko niego na krótko się przed nim otwiera, i wiem dokładnie jak Robert na niego patrzy. To jest jak lustro” – wspomina wdowa po artyście, Cordula Lebeck.
Nieznane dotąd prace wybitnego fotografa można zobaczyć do 22 maja na wystawie „Face the camera” w berlińskim Domu Willy'ego Brandta.