1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ekspert: "To nie będą zwykłe wybory"

4 czerwca 2017

Na kilka dni przed przyspieszonymi wyborami do parlamentu Wielka Brytania stała się ponownie celem ataku terrorystycznego. Jego skutki analizje w wywiadzie dla DW brytyjski politolog Anthony Glees.

https://p.dw.com/p/2e6uG
London am Tag nach den Anschlägen Polizei
Zdjęcie: picture alliance/dpa/I.Infantes

Deutsche Welle: Panie Profesorze, po sobotnim ataku terrorystycznym obie wielkie partie brytyjskie zawiesiły kampanię wyborczą. Czy można już przewidzieć, jakie skutki polityczne pociągnie za sobą ten zamach, do którego doszło tuż przed ważnymi wyborami do parlamentu?

Anthony Glees: Skutki mogą być różnorakie i dalekosiężne. I to nie tylko dla Partii Konserwatywnej i Partii Pracy, ale także dla ich przywódców. Szef laburzystów Jeremy Corbyn stale powtarzał, że jest przeciwny strzelaniu do domniemanych terrorystów, ale wczoraj wieczorem policja zastrzeliła trzech zamachowców. Ciekawe, co teraz na to powie?

Theresa May Ansprache London
Theresa May jako minister spraw wewnętrznych ograniczyła wydatki na policjęZdjęcie: picture alliance/dpa/A.Matthews

Wiemy, że w Wielkiej Brytanii żyje około 23 tys. osób podejrzewanych o sprzyjanie dżihadystom. Nie możemy jednak ich kontrolować, ponieważ Theresa May jako minister spraw wewnętrznych w 2010 roku zniosła ich inwigilowanie. Dwoje przywódców obu wielkich partii ma zatem nieczyste sumienie. To samo odnosi się do tajnych służb. Po zamachu bombowym w Manchesterze najpierw podniesiono stopień alarmowy związany z zagrożeniem atakiem terrorystycznym, a później go obniżono, co oznacza, że władze w ogóle nie miały pojęcia o nadciągającym ataku.

DW: Była minister spraw wewnętrznych Theresa May wprowadziła także cięcia w wydatkach na policję. Z drugiej strony Brytyjczycy tam, gdzie chodzi o bezpieczeństwo wewnętrzne, w większym stopniu ufają konserwatystom niż lewicy. Co, Pana zdaniem, przeważy tym razem?

AG: Uważam, że torysi wypadają na tym polu lepiej niż laburzyści. Nawet jeśli sami, podobnie jak Theresa May, popełnili poważne błędy, to ideologicznie opowiadają się za utrzymywaniem twardego kursu wobec terrorystów. Tymczasem Partia Pracy pod przewodnictwem Jeremy'ego Corbyna, który jak wiadomo sympatyzował z IRA, podczas kampanii wyborczej była przeciwna wprowadzeniu rozkazu strzelania do terrorystów i opowiadała się za zaproszeniem ich do stołu rokowań. Każdy zdrowo myślący Brytyjczyk zdaje sobie jednak sprawę z tego, że terroryści nie chcą zasiąść za tym stołem, tylko wysadzić go w powietrze.

DW: Po każdym zamachu terrorystycznym policja zostaje postawiona na baczność, szefowie innych państw i rządów składają kondolencje i zapewniają o swojej solidarności, ale w gruncie rzeczy nic się nie zmienia. Czyżby politycy byli bezradni?

Professor Anthony Glees
Prof. Anthony Glees: Wielka Brytania się zmieni Zdjęcie: University of Buckingham

AG: Politycy są bezradni, bo Wielka Brytania znajduje się w wyjątkowo trudnym położeniu. W ubiegłym roku głosowaliśmy za Brexitem chociaż żaden polityk nie wyjaśnił nam do końca, co ów Brexit dla nas oznacza. Można powiedzieć, że żyjemy w kraju, który nie wie, jak ma zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom, i nie wie w jakim kierunku ma zmierzać w następnych latach. W rezultacie stosunkowo łatwo jest nas zaatakować. Staliśmy się podatni na atak.

DW: Nie mamy jeszcze żadnych informacji, kto kryje się za atakiem w Londynie, ale podejrzewamy, że i tym razem zamachowcami byli islamiści. Gdyby tak było, to dlaczego atakują oni tak często właśnie Wielką Brytanię?

AG: Wynika to z przyczyn historycznych i naszych bliskich związków Ze Stanami Zjednoczonymi, ale ma także pewne powody natury społecznej. Chodzi o to, że staliśmy się słabsi i tak nas widzą nasi przeciwnicy. To jest tak, jak w dżungli, w której ranne zwierzę częściej pada ofiarą ataku ze strony innych zwierząt. To problem polityczny, z którym będzie musiał się zmierzyć rząd. Nie wykluczam, że w obecnej sytuacji przewidziane na najbliższy czwartek wybory do parlamentu się nie odbędą, ale nawet jeśli się odbędą, to nie będą to żadne zwykłe wybory ze względu na terroryzm i niepewność związaną ze znaczeniem i skutkami Brexitu.

DW: Brytyjczycy są znani z tego, że trudno ich wyprowadzić z równowagi i do tej pory powściągliwie reagowali na zamachy terrorystyczne. Czy teraz może się to zmienić?

AG: Brytyjczycy są opanowani. Burmistrz Londynu, nota bene muzułmanin, powiedział, że terrorystom nie uda się zniszczyć ani zmienić naszego stylu życia, bo dopiero to oznaczałoby zwycięstwo terroryzmu. Będziemy postępować tak, jak do tej pory. Ale jeżeli będziemy działać w dotychczasowy sposób, to zagrożenie ze strony terroryzmu  zwiększy się jeszcze bardziej. Nie sądzę, żeby Brytyjczycy byli gotowi na to przystać. Coś się musi zmienić, bo w przeciwnym razie część ludzi weźmie po prostu sprawy w swoje ręce. Żyjący w Wielkiej Brytanii muzułmanie, z których ogromna większość nie chce mieć nic wspólnego z terroryzmem, też znaleźli się teraz w trudnym położeniu.

Prezydent Francji François Hollande w trzy dni po zamachach bombowych w Paryżu zarządził zbombardowanie pozycji Państwa Islamskiego w Rakce w Syrii. My natomiast nie uczyniliśmy niczego, nawet po zamachu bombowym na nasze dzieci w Manchesterze przed dwoma tygodniami. Bardzo możliwe, że teraz podniosą się głosy, że powinniśmy zacząć postępować inaczej. 

Anthony Glees jest profesorem politologii na Uniwersytecie Buckingham i specjalizuje się w polityce bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii. Rozmawiał z nim Andreas Noll.

tł. Andrzej Pawlak