1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dwa lata więzienia w zawieszeniu dla Schleckera

Elżbieta Stasik
27 listopada 2017

Na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu skazał sąd w Stuttgarcie b. właściciela sieci drogeryjnej Schlecker. Odpowiadał on za umyślne doprowadzenie do bankructwa firmy.

https://p.dw.com/p/2oKKE
Anton Schlecker usłyszał wyrok: dwa lata więzienia w zawieszeniu
Anton Schlecker usłyszał wyrok: dwa lata więzienia w zawieszeniuZdjęcie: picture-alliance/dap/M.Murat

„Więzienie czy nie, wyrok niczego nie zmienia. Utraconych miejsc pracy to nie przywróci” – mówi Christel Hoffmann, była szefowa rady pracowniczej sieci drogeryjnej Schlecker. Dla Hoffmann ważniejsze byłoby coś innego: „Życzyłabym sobie od pana Schleckera szczerych przeprosin, nie tylko powierzchownych wyrazów ubolewania”. I dodaje, że żaden sąd nie zwolni rodziny handlowców od odpowiedzialności za to, co się stało.

Dwa lata w zawieszeniu 

W poniedziałek (27.11.2017) sąd krajowy w Stuttgarcie ogłosił wyrok – Anton Schlecker został uznany winnym celowego bankructwa firmy i skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnę w wysokości 54 tys. euro. Rozprawa trwała od początku marca. 73-letni Anton Schlecker odpowiadał za celowe doprowadzenie do upadłości firmy. Prokuratura żądała dla niego 3 lat pozbawienia wolności.

O współudział w umyślnym bankructwie oskarżone były też dzieci Schleckera – Lars (46 lat) i Meike (44 lata). Kary dla nich wypadły surowiej: Synowi wymierzono karę 2 lat i 9 miesięcy więzienia, córce - 2 lat i 8 miesięcy więzienia bez zawieszenia. Sąd w Stuttgarcie uznał dzieci Schleckera winnymi m.in. umyślnego przeciągania procesu upadłościowego, sprzeniewierzenia i pomocy w bankructwie firmy. Wymiar nałożonej kary jest zgodny z tym, którego żądała prokuratura.

Tysiące miejsc pracy

Największa wówczas sieć drogeryjna w Europie ogłosiła upadłość blisko sześć lat temu. Z chwilą ogłoszenia wyroku w Stuttgarcie dobiega końca pociąganie winnych do odpowiedzialności karnej.

Sędziowie drobiazgowo przeanalizowali upadek koncernu, obracającego niegdyś miliardami euro. Wysłuchali biegłych i świadków. Byli członkowie kadry kierowniczej także ze szczegółami opowiadali, jak Anton Schlecker panował w swoim imperium, nie tolerował sprzeciwu i siał atmosferę strachu, tak że nawet dyrektorzy do końca bali się przekazać szefowi złe wiadomości z firmy. Z drugiej strony przypominali, jak Anton Schlecker jeszcze w obliczu upadku firmy, w końcu 2011 roku nalegał na to, by wszyscy pracownicy otrzymali punktualnie nie tylko wypłaty, ale też gratyfikację bożonarodzeniową. Rzekomo do końca niewzruszenie wierzył w przetrwanie firmy.

Przez bankructwo pracę straciły tysiące ludzi
Przez bankructwo pracę straciły tysiące ludziZdjęcie: dapd

Równie drobiazgowo wyłuszczał postępowanie upadłościowe syndyk Arndt Geiwitz, wyjaśniając, dlaczego fiasko poniosły próby ratowania imperium Schleckera. Geiwitz pokazywał, jak miliarder stopniowo przegrywał walkę z konkurencją, mając nieatrakcyjne, małe sklepy swojej sieci drogeryjnej. Mówił o latach, kiedy brakowało pieniędzy na planowaną koncepcję przebudowy sieci i o tym, jak tuż przed sfinalizowaniem sprzedaży, zrezygnował z niej potencjalny kupiec. Cały czas odczuwalna była przy tym na sali obecność byłych ekspedientek sieci Schleckera. To głównie one ucierpiały w wyniku bankructwa firmy. Schlecker ponosi za to odpowiedzialność, ale do odpowiedzialności karnej nie można go z tego powodu pociągnąć.

Nie znalazł pieniędzy 

„Doprowadzenie do upadłości firmy nie jest przestępstwem” – zaznacza profesor prawa z Mannheim Georg Bitter. To samo podkreślał w swojej mowie końcowej adwokat: „W procesie nie chodzi o to, by ukarać w jakiś sposób przedsiębiorcę Schleckera za jego porażkę”. Tego zdania była także prokuratura.

W ramach postępowania upadłościowego Schlecker przekazał syndykowi Geiwitzowi 14 mln euro. Zupełnie inny wymiar mają żądania finansowe wierzycieli. Jest ich około 22 tysięcy, a suma, jakiej się domagają, opiewa na ponad miliard euro.

Sam Schlecker powiedział w sądzie, że stracił swój cały majątek. Syndyk nie może natomiast zająć tego, co nie należy do niego, tylko do jego żony – na przykład domu. Prowadzący postępowanie upadłościowe Arndt Geiwitz uważnie śledził przebieg procesu „z nadzieją, że prokuratura znajdzie jeszcze gdzieś pieniądze”, jak powiedział dziennikowi „Handelsblatt”. Ale próba ta spełzła na niczym. 

Opr. Elżbieta Stasik