1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Die Zeit o polskiej krytyce wobec Domu Historii w Brukseli

3 maja 2018

Polskie zarzuty wobec wystawy w Domu Historii Europejskiej w Brukseli, że przedstawia komunizm w pozytywnym świetle są absurdalne, ale rok 1989 w Europie Środkowej został potraktowany po macoszemu – pisze "Die Zeit".

https://p.dw.com/p/2x5gI
Dom Historii Europejskiej w Brukseli
Dom Historii Europejskiej w BrukseliZdjęcie: Chaix & Morel et Associés, Paris/JSWD, Köln

Autor materiału opublikowanego w najnowszym wydaniu tygodnika „Die Zeit” - Matthias Krupa przypomina, że Dom Historii Europejskiej (HEH – House of European History) to muzeum powstałe z inicjatywy Parlamentu Europejskiego, a jego pomysłodawcą był w 2009 roku ówczesny szef PE Hans-Gert Poettering. Istniejąca od roku stała ekspozycja przedstawia zarys historii europejskiej. Koncentruje się na historii Europy w XX wieku i historii integracji europejskiej, przy jednoczesnym uwzględnieniu najważniejszych procesów historycznych wcześniejszych epok i „nie jest sumą historii narodowych”.

Polskie argumenty przeciwko wystawie

Nawiązując do argumentów polskiego rządu przeciwko wystawie, Krupa wymienia m.in. list wicepremiera - ministra kultury Piotra Glińskiego do szefa PE Antonio Tajaniego. Zdaniem polskiego polityka wystawa „narusza w kwestiach fundamentalnych prawdę historyczną oraz pomija wiele istotnych faktów historycznych”. „Wydaje się też, że przedstawianie religii i idei narodu jako źródła wszelkiego zła w dziejach naszego kontynentu jest wyrazem ideologicznego, lewicowego zacietrzewienia twórców tej wystawy” – cytuje Glińskiego Krupa.

Piotr Gliński skarżył się na "lewicowe zacietrzewienie twórców wystawy"
Piotr Gliński skarżył się na "lewicowe zacietrzewienie twórców wystawy"Zdjęcie: picture-alliance/PAP/L. Szymanski

Dziennikarz „Die Zeit” nadmienia, że pisząc list, Gliński nie widział jeszcze wystawy, a swoją krytyczną ocenę oparł na opiniach historyków i dziennikarzy, według których Niemcy zostały przedstawione jako największa ofiara II wojny światowej, komunizm pokazany został w pozytywnym świetle, a chrześcijaństwo w sposób „selektywny i negatywny”, z pominięciem postaci Jana Pawła II.

W listopadzie 2017 roku do krytyki wystawy przyłączyła się, „zaostrzając polityczny spór”, Platforma Europejskiej Pamięci i Sumienia (PEMC), której współzałożycielami są Instytut Pamięci Narodowej oraz Muzeum Powstania Warszawskiego.

Sympatie dla komunizmu?

W raporcie tego gremium mowa jest o „błędach, pominięciach, błędnej interpretacji i zniekształceniach”, a także o „sympatii dla komunizmu” i chęci stworzenia „homo sovieticusa” – ludzi „pozbawionych narodowości, homogenicznej masy identycznych narodów” – pisze Krupa.

Zdaniem autora większość zarzutów wynika z prób podejmowanych przez polski rząd, by „podporządkować historię własnej narodowo-konserwatywnej idei”. Krytyczne argumenty strony polskiej są równocześnie świadectwem „zasadniczego konfliktu” na polu bitwy, jakim stała się polityka historyczna w Europie. „Przedmiotem sporu jest znaczenie pamięci o komunistycznej dyktaturze krajów Europy Środkowo-Wschodniej dla całej Unii Europejskiej” – tłumaczy Krupa.

Dom Historii Europejskiej powstał z inicjatywy Parlamentu Europejskiego
Dom Historii Europejskiej powstał z inicjatywy Parlamentu EuropejskiegoZdjęcie: DW/B. Riegert

Do roku 1989 UE opierała się na Holokauście i drugiej wojnie światowej jako negatywnych mitach założycielskich. Po demokratycznym zwrocie w 1989 roku ujawniły się podziały. Niemiecki historyk Stefan Troebst mówi wręcz o „rowie między Holokaustem a totalitaryzmem”, dzielącym politykę historyczną UE od czasu wstąpienia byłych krajów komunistycznych. Dom Europejskiej Historii „balansuje” nad tym rowem – pisze Krupa.   

Absurdalny zarzut

„Zarzut, że wystawa sympatyzuje z komunizmem jest absurdalny i wystawia świadectwo samym autorom tej krytyki. Kto wyczytał z wystawy takie ideologiczne przesłanie, ten musi sam tkwić głęboko w ideologicznych okopach rodem z XX wieku” – pisze Krupa.

„W przesadnej krytyce tkwi jednak coś, nad czym warto się zastanowić. Wkrótce minie 30 lat od 1989 roku, ale UE ciągle jeszcze ma problemy z przyswojeniem sobie doświadczeń i odczuć swoich wschodnich członków” – czytamy w „Die Zeit”.

Zdaniem Krupy, Dom Historii Europejskiej nie jest całkiem wolny od tego błędu. „Epokowa data 1989 r. została rzeczywiście zbagatelizowana. Pokojowe rewolucje, które doprowadziły do końca komunizmu zostały potraktowane po macoszemu. Tak, jakby nie były kamieniem milowym integracji europejskiej i nie zmieniły zasadniczo Europy” – pisze Krupa.