1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Der Spiegel: Neonaziści wśród fanów Wikingów

14 sierpnia 2017

Tysiące fanów Wikingów co roku odwiedzają polską wyspę Wolin. Obok toporów i hełmów coraz częściej widać tam nazistowskie symbole – pisze tygodnik Der Spiegel.

https://p.dw.com/p/2iCrx
Symbolbild Wikingerin
Zdjęcie: Demian /Fotolia

Niemiecki tygodnik pisze o tegorocznym zjeździe miłośników kultury Wikingów, który tradycyjnie odbył się na wyspie Wolin. Wyspa ta była we wczesnym średniowieczu ważnym ośrodkiem handlu żywnością i metalami, o czym świadczą zabudowania i eksponaty miejscowego Centrum Słowian i Wikingów.

Coraz więcej neonazistów

Rekonstrukcje historyczne, odtwarzające życie dawnych Słowian i Wikingów w malowniczej scenerii średniowiecznego osiedla należą do największych tego typu spektakli w Europie.

Wśród 20-tysięcznej rzeszy uczestników i widzów można coraz częściej spotkać neonazistów – pisze Der Spiegel, przytaczając jako przykład ubrania ze swastykami i symbolami zakazanej w Niemczech organizacji „Blood and Honour”. Redakcja tygodnika zapewnia, że posiada zdjęcia z sierpniowego zjazdu na wyspie Wolin, na których symbole te mieszają się z symbolami Wikingów.

Nawiązania do Wikingów to „alibi”

Tygodnik uważa nagromadzenie tych symboli na tarczach, chorągwiach i łańcuchach za „uderzające”. – Nie mają one bezpośrednich historycznych wzorców – mówi szef skansenu archeologicznego w Oerlinghausen w Nadrenii Północnej-Westfalii Karl Banghard, który badał związki skrajnej prawicy z kulturą Wikingów i tradycjami starogermańskimi. Znaki, które później stały się symbolami nazistów, niesłychanie rzadko są jego zdaniem odkrywane przez archeologów badających tamte czasy. – Jeśli dziś ktoś nosi takie symbole, to świadczy to jedynie o jego sympatiach – podkreśla Banghard, zaznaczając, że dziś te symbole są kojarzone wyłącznie z nazizmem, zaś łączenie ich z czasami Wikingów to zwykłe „alibi” używane przez zwolenników skrajnej prawicy.

Do Wolina zjeżdżają się nie tylko neonaziści z Niemiec, lecz także członkowie zakazanego „Sojuszu Słowiańskiego” z Rosji czy „skrajnie prawicowego” ugrupowania „Radykalne Południe” – pisze tygodnik Der Spiegel.

Wikingermuseum Haithabu präsentiert Programm 2017
Wykopaliska na terenie dawnej osady Wikingów w Szlezwiku-Holsztynie odbywały się pod patronatem HimmleraZdjęcie: picture-alliance/dpa/C.Rehder

Neonazistowski „koń trojański”

Fascynacja Wikingami i Germanami bierze się zdaniem Bangharda z tego, że kultura, która jest stosunkowo mało znana, oferuje niewyczerpane możliwości interpretacyjne i może służyć między innymi jako oręż w walce z postępem.

- Epoka Wikingów to dla neonazistów koń trojański, z pomocą którego próbują wprowadzić prawicową propagandę do grup społecznych o umiarkowanych poglądach – twierdzi badacz z Oerlinghausen, podkreślając, że interpretacja historii to narzędzie „podprogowego uprawiania polityki”.

Przykładów dostarcza niemiecka historia. W czasach nazizmu sam Heinrich Himmler objął specjalnym patronatem wykopaliska archeologiczne w dawnej osadzie Wikingów w Haithabu w Szlezwiku-Holsztynie, zaś starogermańskie znaleziska służyły nazistom jako święte symbole rzekomej starożytnej aryjskiej potęgi, która miała usprawiedliwiać nazistowskie dążenie do panowania nad światem.

„Nowa ezoteryka narodowa”

Banghard z niepokojem obserwuje wzrost zainteresowania neonazistów i skrajnej prawicy tradycjami Wikingów i dawnych Germanów. Taką tendencję dostrzega także na Węgrzech. Jego zdaniem w krajach rządzonych przez ugrupowania prawicowe i nacjonalistyczne istnieje coraz większa tolerancja dla rozwoju „nowej ezoteryki narodowej”.

opr. Monika Sieradzka