Berlin: Polska dużyna trzecia na European Homeless Cup
29 czerwca 2015Godz. 19.30 na placu przed halą na terenie byłej fabryki w Berlinie. Przybyli właśnie Belgowie demonstrują żonglerskie umiejętności z piłką. - Robią wrażenie, że są zdecydowanym faworytem - komentuje jeden z zachwyconych kibiców.
Nieco później podjeżdża mikrobus, z którego wysypują się piłkarze berlińskiej drużyny „Ocker Beige”. Zawodnicy, to grupa żylastych oraz mocno korpulentnych mężczyzn od 35 do 55 lat. Ole, Ralf, Roger, Stanisław, Stefan i kapitan zespołu Christian (dwóch nie chciało podać imion), prawie wszyscy są bezdomni.
- Bezdomnym można zostać bardzo szybko. Utrata miejsca pracy, śmierć partnera lub dziecka, długa choroba mogą sprowadzić każdego na margines społeczeństwa. Można czuć się bardzo osamotnionym. Kopanie piłki w drużynie daje przynajmniej pewne poczucie normalności – tłumaczy pracownik socjalny Andreas Abel. Wraz z koleżanką Stefanie Seewald zajmuje się on z ramienia stowarzyszenia streetworkerów „Ganway” projektem piłkarskim dla bezdomnych oraz organizacją berlińskiego turnieju.
Uczestnicy
Powoli wysypują się pozostałe drużyny sadowiąc się na porozstawianych stołach. Reprezentują 7 europejskich krajów: Węgry, Polskę, Litwę, Holandię, Belgię, Austrię i Niemcy. Obecni są też reprezentanci innych narodowości określani angielskim pojęciem „homeless” posiadającym w tej wersji językowej o wiele szersze znaczenie niż w wersji niemieckiej. Wykorzystali je założyciele stowarzyszenia „Anstoß!”. W turnieju oprócz bezdomnych uczestniczą także osoby ubiegające się o azyl, zubożałe oraz byli nałogowcy i osoby wciąż od nałogów uzależnione.
Dlatego do turnieju w Berlinie zaproszono także drużynę „Champions ohne Grenzen” („Czempioni bez granic"), w której grają sami uchodźcy, ponieważ Katrin Kretschmer ze stowarzyszenia „Anstoß!” bardzo zależy na wymianie międzynarodowej. – Początkowo organizowaliśmy wyłącznie rozgrywki drużyn powstałych wg koncepcji „homeless”. Tymczasem w Hamburgu gra prawie 20 zespołów i rozgrywają pojedynki ligowe – wyjaśnia Andreas Abel. W Kilonii są coraz oni częściej zapraszani do udziału w meczach ulicznych (streetssoccerów), albo do rozgrywek pucharowych policji. Zdarza się, że drużyny grają też przeciwko reprezentacjom wielkich przedsiębiorstw.
Reguły turnieju
Zasady rozgrywek w Berlinie są proste. Każdy mecz ma dwie połowy po 7 minut i rozgrywany jest na boisku 15x10 metrów. Drużyny mają po 8 graczy. Zawodników można zmieniać bez ograniczeń. Rozgrywkom w grupach towarzyszy tylko 1 mediator rozstrzygający wszelkie kwestie sporne podczas meczu. Dopiero od półfinału spotkanie prowadzi sędzia. W turnieju obowiązują zasady fair-play. Na zwycięzców czekają też nagrody w postaci pucharów.
Start
Rozgrywkom grupowym na placu Breitscheidplatz przygląda się wielu turystów. Stosunkowo szybko wyłaniają się pierwsi faworyci: to berlińska drużyna „Champions ohne Grenzen” oraz 6-osobowa ekipa z Austrii. Jej zawodnicy w wieku od 19 do 25 lat pochodzą z Somalii i Afganistanu, i ubiegają się o azyl.
Do finału turnieju pod wieczór kwalifikują się ku zaskoczeniu wszystkich Litwa i Austria. Niemiecka drużyna „Ocker Beige” walczy jeszcze o piąte miejsce.
Finał
Zwycięzcą turnieju Homeless CUP w Berlinie została drużyna z Litwy, która przyjechała do Berlina tylko z piątką zawodników. Zans, Stas, Deima, Mantas, Kaius i Marius mają gdzie mieszkać w swoim kraju, ale są uzależnieni od alkoholu. Wkrótce okazuje się, że wszyscy grali profesjonalnie w piłkę, a Mantas występował nawet w litewskiej reprezentacji młodzieżowej U-21. W karierze przeszkodził mu właśnie alkohol.
Na końcu jeszcze wręczenie pucharu zwycięskiej drużynie. Podjął się tego niemiecki aktor, producent filmowy i reżyser Detlev Buck. Drugie miejsce w berlińskim turnieju zajęła drużyna z Austrii, a trzecie mieszana ekipa z Polski, bo grali w niej mężczyźni i kobiety.
Narodowe akcenty
Oprócz sportowej rywalizacji nie zabrakło w turnieju radosnych narodowych akcentów. Kiedy Afgańczycy z austriackiej drużyny odkryli, że w berlińskim zespole „Champions ohne Grenzen” grają ich ziomkowie, nie było końca śpiewom i tańcom. Na krótki czas uczestnicy turnieju sprawiali wrażenie, jakby byli jedną wielką rodziną.
Fink Vibeke/ opr. Alexandra Jarecka