1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bachmann: Polska może wypaść z przestrzeni prawnej UE

19 lipca 2017

Reforma wymiaru sprawiedliwości w Polsce może podważyć zaufanie innych krajów Unii do polskiego sądownictwa. Konsekwencje mogą być poważne - ostrzega prof. Klaus Bachmann.*

https://p.dw.com/p/2glo6
Polen Oberstes Gericht
Zdjęcie: picture alliance/NurPhoto/M. Wlodarczyk

DW: Jedna z niemieckich gazet napisała ostatnio, komentując to co dzieje się w Warszawie, że Europa traci Polskę. Zgadza się Pan z tą oceną?

Klaus Bachmann: To raczej Polska traci Europę, bo gdyby Europa traciła Polskę to stałoby się to, o czym wszyscy mówią, a do czego nie dochodzi, a mianowicie Komisja Europejska przekazałaby sprawę dalej do Rady Unii Europejskiej, a ta uchwaliłaby sankcje. Ale widzimy, że to się nie dzieję i też wiemy dlaczego to się nie dzieje.

DW: A czy Europa może coś zrobić, żeby wpłynąć na sytuację w Polsce? Bo te dotychczasowe kroki chyba nie zrobiły większego wrażenia na rządzie w Warszawie?

Też to tak odbieram. Chociaż na początku, w 2015 roku, były takie przypadki, że pani premier Beata Szydło poczyniła ustępstwa wobec Komisji Europejskiej, które nie były uzgodnione z Jarosławem Kaczyńskim ani własnym obozem politycznym. I gdyby opozycja to sprytnie wykorzystała, to być może doszłoby do przesilenia i do jakiś ustępstw, bo wtedy jeszcze rząd w Warszawie bał się Komisji Europejskiej. Ale obecnie to już sama Komisja pokazała, że nie trzeba się jej za bardzo bać. Doszło do spotkania Kaczyński-Orban, są gwarancje bezpieczeństwa ze strony Węgier i widać, że w Warszawie już nie ma hamulców.

DW: Wygląda na to, że teraz prezydent Andrzej Duda wykonał krok, który nie był skonsultowany z partią i Jarosławem Kaczyńskim, grożąc, że nie podpisze ustawy o reformie Sądu Najwyższego i domagając się wprowadzenia swoich zmian do ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa…

Klaus Bachmann, Professor für politische Wissenschaften
Prof. Klaus Bachmann: To raczej Polska traci Europę Zdjęcie: DW/B. Cöllen

Tak, na razie mamy tylko oświadczenie. Rozmawiamy wieczorem 18 lipca, więc to oświadczenie jest na tyle niejasne, że nie potrafię go odnieść do konkretnego projektu ustawy. Przypominam, że ustawa o KRS polega na tym, że KRS będzie podzielona na dwie części. Ja nie wiem, czy propozycja prezydenta Andrzeja Dudy dotyczy tej pierwszej części, czy tej drugiej. A może prezydent przewiduje, że nie będzie w ogóle podziału i wtedy zastosuje się tę większość kwalifikowaną do wyboru członków KRS. Przypominam też, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że jest gotów do ustępstw, i że Sąd Najwyższy będzie wybierany przez członków KRS. I też nie wiem, jak się ma propozycja prezydenta do propozycji ministra sprawiedliwości. Pomijam tutaj fakt, że kilka istotnych aspektów obu ustaw jest sprzecznych z Europejską Konwencją Praw Człowieka, więc prawdopodobnie będzie przegrana w Strasburgu, ale oczywiście to nie powstrzyma przyjęcia tej ustawy.

DW: Jak należy interpretować tę interwencję prezydenta Dudy?

Mam wrażenie, że to wszystko było robione w dużym pośpiechu, na co wskazuje też samo sformułowanie tej deklaracji prezydenta, która stoi w pewnym, nazwijmy to - napięciu z regułami polskiej gramatyki. Ale mam też wrażenie, że obóz władzy zaczyna się kłócić o to, kto ma kontrolować sądownictwo, a nie czy sądownictwo będzie upolitycznione, bo i tak będzie upolitycznione. Ale to, co prezydent wczoraj ogłosił dotyczy tego, kto będzie to sądownictwo upolityczniał.

DW: A czy można to uznać za wybicie się prezydenta na niezależność?

Być może, ale czy to jest istotne? Głównym problemem jest to, czy w przyszłości będziemy mieli trójpodział władzy i niezależne sądownictwo, to jest ważne. Natomiast czy sądownictwo będzie kontrolowane przez prezydenta, przez większość sejmową czy przez ministra sprawiedliwości, to w tym kontekście jest właściwie obojętne. 

DW: Żaden polityk PiS-u nie mówi głośno, że należałoby wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Ale czy uważa Pan, patrząc na to, co się dzieje w Polsce, że ten Polexit mógłby się zdarzyć?

Tak, i to wieloaspektowo. Może się zdarzyć w wyniku tego, że faktycznie dojdzie do uchwalenia sankcji wobec Polski. Wiem, że jest frakcja w polskim rządzie, która chce wyjść z Unii Europejskiej, ale też cały rząd boi się tego, co stanie się wtedy na ulicach, biorąc pod uwagę 80 procent poparcia dla członkostwa w UE. To jest bardzo ryzykowna gra, ale ona może się udać w sytuacji, gdyby można by za to winić kogoś poza Polską – na przykład Niemcy albo Brukselę.

DW: A jeśli sytuacja polskiego wymiaru sprawiedliwości będzie się nadal pogarszać, co jeśli sądy utraciłyby niezawisłość? Co wtedy z Polską w Unii?

To najbardziej prawdopodobny scenariusz, choć on jest dość długofalowy. Jest to scenariusz, w którym na przykład sąd wyższej instancji w jakimś kraju Unii Europejskiej uzna, że nie wyda Polsce kogoś za kim wystawiono Europejski Nakaz Aresztowania, bo w Polsce nie będzie on mógł liczyć na uczciwy proces.Wtedy trzeba by wrócić do tradycyjnej metody dwustronnych umów ekstradycyjnych, o ile one w ogóle jeszcze obowiązują, bo w Unii wszyscy stosują Europejski Nakaz Aresztowania. Ale ta procedura jest bardzo długa i skomplikowana, a w dodatku na jej końcu jest kontrola polityczna ze strony ministra sprawiedliwości.

DW: I co by się stało, gdyby sądy w innych krajach Unii utraciłyby zaufanie do polskiego sądownictwa?

Wtedy moglibyśmy mieć taki problem, że Polska stałaby się schroniskiem dla przestępców z UE, a reszta Unii dla przestępców z Polski. W pewnym momencie może pojawić się pomysł, żeby przywrócić kontrole graniczne. Jednak tu nie chodzi tylko o prawo karne, ale też prawo cywilne i gospodarcze. To stawia wszystko pod znakiem zapytania. To wypchnęłoby Polskę z europejskiej przestrzeni prawnej.

DW: A jak powinny się zachowywać Niemcy wobec sytuacji w Polsce?

Nie wiem, jak powinny się zachowywać, wiem jak się zachowują. I tutaj w ostatnich dniach widać dość dużą zmianę. W ostatnich latach nad tą całą sprawą rozciągał się parasol ochronny. Kiedy ktoś na konferencji prasowej pytał kanclerz Merkel albo szefa MSZ o Polskę, odpowiedź brzmiała, że to sprawa między Polską a Unią Europejską. Ale teraz mamy kampanię wyborczą w Niemczech i ten parasol koalicji rządowej przestał działać. Na przykład minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel bardzo ostro wypowiada się na temat tego, co się dzieje w Polsce i najwyraźniej już nie uważa, że to jest sprawa wyłącznie dla Komisji Europejskiej. Po drugie, w Berlinie obowiązywała wspólna strategia zapobiegania zaostrzaniu stosunków z Polską. Niemcy wysyłały też wyraźne sygnały Komisji Europejskiej, aby nie stawiać sprawy na ostrzu noża i nie kierować postępowania w kwestii Polski do Rady UE. A teraz minister Gabriel powiedział, że jest za tym, aby popchnąć tę sprawę do przodu. To jest bardzo wyraźna zmiana w stosunku do czasów, kiedy szefem MSZ był Frank-Walter Steinmeier. To jest też trochę sprzeczne z tym, co mówi Angela Merkel, ale mamy kampanię wyborczą...

DW: Niemcy chyba wiedzą, że krytykując rząd Prawa i Sprawiedliwości, tylko by tej partii pomagali?

Na pewno jest duża frakcja w polskim rządzie, która tylko na to czeka. To jest fantastyczny pretekst, aby przeprowadzić kolejną kampanię antyniemiecką, ale też, żeby uderzyć w opozycję. To zawsze działało w Polsce, że to są ci zdrajcy, targowica, agenci zagranicy itd. I to jest jeden z argumentów, który słyszałem wielokrotnie w Berlinie, dlaczego Niemcy się tak powstrzymują, paradoksalnie także dlatego, aby nie osłabić opozycji.

Rozmawiał Wojciech Szymański

*Prof. dr hab. Klaus Bachmann - politolog, socjolog z Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Specjalizuje się w problematyce z zakresu integracji europejskiej, sprawiedliwości w czasach transformacji, historii najnowszej Europy Środkowo-Wschodniej, a także ruchów totalitarnych.