1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

5 lat arabskiej wiosny. "Zachód był naiwny"

Matthias von Hein / Barbara Cöllen15 stycznia 2016

Przed 5 laty obalony prezydent Tunezji Ben Ali uciekł za granicę. Był to pierwszy sukces Arabskiej Wiosny. Jednak Zachód był naiwny oczekując że nastanie demokracja, praworządność i stabilizacja - mówi Muriel Asseburg*.

https://p.dw.com/p/1HdyO
Symbolbild Arabischer Frühling Ägypten
Arabska wiosna w EgipcieZdjęcie: picture-alliance/AP Photo/Khalil Hamra

Deutsche Welle: Na początku roku 2011 przez świat arabski przetoczyła się fala protestów – od Tunezji, Egiptu, Bahrajnu, po Libię, Jemen i Syrię. W miejsce euforii, która wtedy ogarnęła ludzi na placach i ulicach – także wielu obserwatorów Arabskiej Wiosny – pojawiło się tymczasem otrzeźwienie. Czy w ogóle, w którymś z krajów, gdzie doszło do zrywów, rewolucja ta w ciągu ostatnich pięciu lat zmieniła dla ludzi coś na lepsze?

Muriel Asseburg: Tunezja dokonała nawiększych postępów. Nie sądzę jednak, że można powiedzieć, że rewolucja się udała. Także w Tunezji wcale nie udało się spełnić wszystkich żądań rewolucjonistów – akurat tych, które dotyczyły kwestii społeczno-ekonomicznych w ogóle nie ruszono.Chodzi o sprawiedliwość w podziale dóbr, relacje między centrum a peryferiami, korupcję i nepotyzm – w żadnym z tych obszarów nie dokonano istotnych postępów.

Dr. Muriel Asseburg
Dr. Muriel Asseburg jest ekspertką ds. Bliskiego Wschodu w berlińskiej Fundacji Nauka i PolitykaZdjęcie: SWP

A mimo to: Tunezja jest krajem, w którym na skutek rewolucji i zapoczątkowanego potem procesu transformacyjnego - przynajmniej na papierze - mamy porządek polityczny, z większą kulturą uczestnictwa, bardziej uwzględniający wszystkie strony i bardziej demokratyczny niż dawniej.

W innych krajach ten bilans wypada gorzej: Libia rozpada się, Jemen też, Syria pogrążona jest w wojnie, w Egipcie mamy dyktaturę wojskową. Czy Zachód był naiwny wspierając Arabską Wiosnę?

Nie, nie był naiwny wspierając protesty i procesy transformacyjne tam, gdzie brały one swój początek. Naiwne było oczekiwanie, że w wyniku tych procesów nastanie demokracja, praworządność i stabilizacja. Wsparcie dla żądań protestujących, które skierowane były przeciwko skostniałym strukturom, despotyzmowi, przeciwko etnicznej i religijnej dyskryminacji, było słuszne. Pytanie tylko: Czy to wsparcie było dostateczne? Czy nie powinniśmy, czy Zachód nie powinien zmienić swoje priorytety i z całej siły wspierać późniejsze procesy?

Symbolbild Arabischer Frühling Tunesien
Arabska Wiosna w Tunezji - tam się wszystko zaczęłoZdjęcie: picture-alliance/AP Photo/Salah Habibi

A co najbardziej nie grało?

Sygnały, które na przykład wysyłano w region, nie były dostatecznie jednoznaczne. UE i jej państwa członkowskie wprawdzie powiedziały: Wspieramy proces demokratyzacji, praworządność itd. Jednocześnie nie były skłonne współpracować ze starymi strukturami władzy, czy niezreformowanymi aparatami bezpieczeństwa, aby zapobiec migracjom, zwalczać terroryzm, wspierać wymianę handlową.

Przy tych wszystkich krajach, w których doszło do zrywów, czy można wskazać chociaż na coś wspólnego dla tych państw, co skazało rewolucję na niepowodzenie?

Przy wszystkich różnicach jest pewna cecha wspólna: to są uwarunkowania regionalne i brak zainteresowania sił w tym regionie większym zaangażowaniem politycznym. Te siły w poszczególnych krajach przyłączyły się do grup, którym zależy jedynie na zachowaniu lub odzyskaniu władzy, a nie na przemianach demokratycznych.

Może konkretniej. Czy na przykład można zaliczyć do tych sił Arabię Saudyjską?

Tak. Konserwatywne państwa Zatoki Perskiej, przede wszystkim Arabia Saudyjska, wspierały w niektórych krajach siły antyrewolucyjne i nie miały ochoty na przemiany demokratyczne. Jednakże tak nie było wszędzie. W Syrii wspierano rebeliantów walczących przeciwko obecnej władzy.

To znaczy, że chodziło o geostrategiczne cele. Asad, postrzegany jako sojusznik Iranu, miał być odsunięty od władzy.

Słusznie, ale nie tylko to. Ograniczenie wpływów Iranu było dla Arabii Saudyjskiej tak samo ważne jak to, żeby zapobiec upadkom zaprzyjaźnionych reżimów np. w Bahrajnie, czy nie dopuścić do powstania demokratycznych struktur rządzenia w Egipcie – szczególnie dlatego, że tam umocnił swoją pozycję następny ideologiczny konkurent: Bractwo Muzułmańskie.

Symbolbild Arabischer Frühling Bahrain
Arabska Wiosna w BahrajnieZdjęcie: AFP/Getty Images/M. Al Shaikh

Może przyjrzyjmy się bardziej Egiptowi, bo jest to przecież najbardziej zaludniony kraj w tym regionie, a protesty na kairskim placu Tahrir obserwowano na Zachodzie ze szczególną sympatią. Co tam nie zafunkcjonowało? Kto przejął tę rewolucję?

U nas przez pewien czas w mediach i w politycznej debacie mówiono, że „Islamiści przejęli tę rewolucję”. Uważam to za nieporozumienie. W Egipcie reżim wcale nie został obalony. Obaleni zostali jego przywódcy – Mubarak, jego poplecznicy jak i jego partia. Ale najważniejszy filar tego reżimu pozostał nienaruszony – wojsko. Dowódcy wojskowi pozbyli się Mubaraka i najpierw chyba kalkulowali, że mogliby funkcjonować także za inną fasadą: fasadą Bractwa Muzułmańskiego. Ale zauważyli, że to nie działa, więc się ich też pozbyli.

Możnaby obrazowo powiedzieć: "układ" przeżył?

Dokładnie tak jest. W Egipcie jest to w pierwszej kolejności wojsko. Ale takie struktury istnieją także w administracji, służbach bezpieczeństwa i w wymiarze sprawiedliwości.

Symbolbild - Riad
W Arabi Saudyjskiej stłumiono wszystkie protestyZdjęcie: Getty Images/AFP/H. Ammar

To znaczy, że warunki życia wielu ludzi pogorszyły się. Jednocześnie ciągle istnieją niedomagania, które pięć lat temu skłoniły ich do wyjścia na ulicę. Jak rozładowuje się dzisiaj niezadowolenie?

Obecnie zauważamy trzy fenomeny. Po pierwsze opozycja nie sięga po narzędzia polityczne, lecz stosuje przemoc. Państwa tego regionu są w związku z tym niezmiernie zdestabilizowane. Dotyczy to nie tylko krajów, w których toczy się wojna domowa. Tak jest też w Egipcie. Przemoc stosuje się nie tylko na Półwyspie Synaj, ale też na głównym terytorium kraju. W innych państwach mamy do czynienia z ryzykiem destabilizacji i przemocy. Tu wskazałabym na Arabię Saudyjską. Innym fenomenem jest sympatyzowanie młodych ludzi z dżihadystami. A trzecim jest decyzja wielu młodych ludzi w tym regionie, aby opuścić swój kraj i szukać szczęścia w Europie.

Rozmawiał Matthias von Hein / tłum. Barbara Cöllen

*Dr. Muriel Asseburg jest ekspertką ds. Bliskiego Wschodu w berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka (Stiftung Wissenschaft und Politik).